Strona główna

Krzysztof Nagrodzki – Z listów do przyjaciół. I znajomych. Pralnie globalne /2/

Przynależność do katolicyzmu nie jest obowiązkowa a odejścia bezpieczne, nie powodujące nawet ostracyzmu. Raczej smutek. To wynika z jednej z podstawowych zasad Ewangelii: Potępienie grzechu - szacunek dla człowieka. Od poczęcia po naturalną śmierć – jak nakazuje Pismo katolika, jego Kościół, jego katechizm, jego świeci i błogosławieni.

Zatem katolik nie może opowiedzieć się za degeneracją, za niszczeniem życia, boć nie człowiek jest jego dawcą, chociaż człowiek, jakże często, robi zły użytek z tego daru. Katolik nie może dla taktyki, dla jakichś – jemu znanych - racji wyższych, optować za kompromisami w tej materii. W najgorszym razie – jeżeli sumienie mu na to pozwoli - powinien zmilczeć. W najgorszym razie...

W przeciwnym wypadku stawia siebie w kręgu podejrzeń... Tak jak i ci ludzie „wewnętrznego kręgu” Kościoła, którzy przyłączają się do „ekumenizujących” postępowych trendów, kolaborujących ochoczo z antyteizmem, wywiewających ze świątyń lud Boży; prowadzący na manowce Wiary ku zaułkom ludyzmu z czerwonymi latarniami, ale bez augustiańskiego nakazu: „Kochaj i rób co chcesz”. Kochaj – czyli dawaj siebie innym.

Lepiej, aby odeszli, aby nie siali zgorszenia przed kamerami, na postępowych szpaltach - chętnych nadzwyczajnie takim wsiąkliwym w „świat” tolerantom. Największym dramatem Kościoła są Jego wewnętrzni rozsadzacze - agenci zła ale i – bywa - ludzie i nie najgorszych intencji, ale nieroztropnych czynów.

W tym kontekście należy dostrzegać – jak się wydaje – falę ataków na duchownych – również w polskim Kościele. Ważyć słowa z czynami: Pochopne, asymetryczne, preparowane zarzuty; spieszne przedwyborcze sakramenty małżeństwa po latach „partnerstwa”; wykorzystywanie „postępowych” duchownych, (czy byłych kapłanów „uwolnionych” od nieznośnej logiki) do judzenie przeciw np Radiu Maryja przy najmniejszym pretekście (również tworzonym medialnie) z decyzjami w godzinach próby. Katolickiej, chrześcijańskiej próby. Ale przecież nie tylko katolickiej. „Starsi” i „młodsi bracia” mogą poświadczyć. - Prawi starsi i prawi młodsi.

***
Czy to znaczy, że idea „globalnej wioski” jest ze wszech miar zła? Nic podobnego. Tyle, że nie może wynikać z gorączkowego klecenia utopijnej mrzonki, bądź cynicznego konstruowana eldorado - tu i teraz - dla wybranych. To musi być wspólny trud ludzi zbratanych i zdeterminowanych dążeniem do Prawdy poprzez prawdy.

Uświadamiających sobie wyraziście, że nasze działania na tym padole zawsze są obarczone zwodzeniem poprzez pychę, chciwość, nieczystość, nienawiść, nieumiarkowanie, gniew, lenistwo. Zatem aby były polityczne – muszą (powtarzanie jest niezbędne) mieć cechy, pojęcie owe definiujące: „Roztropne działanie dla dobra wspólnego”.

Czyż nie jest jednym z narzędzi, owego działania dla dobra wspólnego, ujawnianie, ściganie, potępianie, fałszu? Szczególnie medialnie rozsiewanego, judzącego fałszu. Czy roztropne jest tworzenie konglomeratu prawdy, nieprawdy, dobra i zła – dla jedności? Czy tworzenie fundamentów dla tej staro-nowej konstrukcji z „tolerancji” dla kłamstwa i zbrodni, oddawanie hołdu fałszywym bożkom – cielcom mamony i hedonizmu – może chociażby łudzić, że budowla ostoi się? Wszak doświadczaliśmy – my ludzie: „Dom zbudowany na piasku” zmiennych, świeckich, „humanistycznych” wartości, nie ostoi się długo.

„Wioski” trwają w zgodzie tak długo, jak wykształcone przez pokolenia mądre obyczaje, nie zostają zakłócone brutalną ingerencją. I nie musi to być czynnik materialny, personalny. Czasami wystarczy powiew kaleczącej idei. Wtedy dezintegrują się „wioski”, padają imperia. Czyż zatem można mieć złudzenia, iż tym razem powiedzie się koleina próba tworzenia imperium globalnego, czy jak kto woli - „globalnego zbratania” „globalnej wioski”, poprzez odrzucenie zweryfikowanego już przez wieki „projektu” konstrukcji - Ewangelii - Księgi Miłości, Ofiary, Księgi Życia i Śmierci? Bez wyrywania czy prania, niewygodnych stron...
 
Publ. www.katolickie.media.pl