Publicystyka

Prof. Wielgoś ujawnia część prawdy o zabijaniu dzieci

Szpital Kliniczny im. Dzieciątka Jezus po 8 miesiącach od wystosowania przez nas wniosku o udzielenie informacji publicznej w sprawie sposobów zabijania dzieci przed narodzeniem odpowiedział nam na pytanie. W Stanach Zjednoczonych przez długi czas mimo doniesień o jatkach, które miały miejsce w klinice aborcyjnej Kermita Gosnella również nie reagował ani departament zdrowia ani media. Okazuje się, że dopiero wytrwałe domaganie sie prawdy przez obrońców życia przerywa zmowę milczenia i ujawnia okrucieństwo. alt

U Kermita Gosnella w klinice znaleziono dzieci z dziurą w karku, stópki w plastikowych pojemnikach czy dzieci w workach w lodówce. Prof. Wielgoś wyznaje, że u niego w klinice zabija się dzieci do 22 tygodnia ciąży. Twierdzi, że nie rodzą się żywe, choć ma mnóstwo procedur na wypadek gdyby tak się stało - m.in. umieszczenie dziecka nie w lodówce, a w cieplarce. Wysłaliśmy więc dziś kolejne pismo z pytaniem o szczegóły tej procedury. Czy polega ona na tym, że czeka się aż dziecko umrze z głodu, pragnienia? A może z przerażenia i samotności?

Statystyki norweskie i duńskie mówią o tym, że co 6-te dziecko przeżywa aborcję. O podobnej sytuacji w Polsce pisało kilka lat temu "Życie Warszawy". Prof. Wielgoś twierdzi, że w jego klinice dzieci żywe się nie rodzą. Zastanawiamy się: dlaczego? W USA na przykład najpierw zaciskają dziecku w łonie matki pępowinę, aby odciąć dopływ tlenu. Potem czekają aż się udusi, aż w końcu dziecko rodzi się martwe. Co robią na oddziale Mirosława Wielgosia?

Aleksandra Musiał, źródło stopaborcji.pl