Publikacje
Jak legalnie łamać polską duszę
Nauczyciel w nauczaniu historii nie powinien opierać się całkowicie na faktach, ale dokonywać interpretacji dziejów zgodnie z zasadami politycznej poprawności, zajęcia wychowawcze powinny być prowadzone w duchu ideologii gender, natomiast tożsamość uczniów należy kształtować nie tak, aby identyfikowali się z takimi wartościami jak patriotyzm czy katolicyzm, ale aby te wartości były im zupełnie obojętne, a nawet może obce, gdyż ich przejawy można identyfikować z mową nienawiści – takie jest główne przesłanie warsztatów organizowanych dla nauczycieli (nie tylko historii) przez Centrum Edukacji Obywatelskiej, a sfinansowanych częściowo przez Fundację im. Róży Luksemburg, które w swoim założeniu miały wskazać pedagogom, jak rozmawiać z dziećmi i młodzieżą o trudnych tematach ksenofobii, antysemityzmu, czy braku akceptacji społecznej dla ludzi „innych” czy „obcych”, w rzeczywistości jednak podsycały kreowaną od dłuższego czasu atmosferę wrogości, wyolbrzymiając te niekiedy sztucznie wywołane problemy do granic możliwości. Do tego dochodzi jeszcze „walka” z wytworzoną na potrzeby niektórych kręgów tzw. homofobią, stanowiąca jednocześnie rodzaj opresji wywieranej na społeczeństwo, aby definitywnie zburzyć ocalały jeszcze system wartości. Organizatorzy przekonywali, że celem podejmowanych przez nich działań jest szacunek dla człowieka jako człowieka. Czy jednak rzeczywiście?
„Nie wolno Jana Pawła II nazywać autorytetem, gdyż nie jest on autorytetem dla wszystkich”
Wpojenie tego typu rozumowania młodemu pokoleniu narzucali zaproszeni przez CEO pedagodzy. Zalecaną przez zaproszonych na konferencję „trenerów” metodą wychowania dzieci i młodzieży jest pedagogika antyautorytarna, nawiązująca do tzw. pedagogiki nowego wychowania, a polegająca na pozbawieniu wychowanków autorytetów, na których mogliby się wzorować. Jedna z prelegentek, prowadząca zresztą później część warsztatów dr Marzanna Pogorzelska z Instytutu Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Opolskiego powoływała się na esej Theodora Adorno „Wychowanie po Oświęcimiu”, który pod płaszczykiem chęci zapobieżenia powtórzeniu się tragedii z czasów II wojny światowej de facto dekonstruuje wychowanie człowieka, narzucając przy tej okazji stworzoną przez szkołę frankfurcką ideologię nowej lewicy. - W tym eseju Adorno powiedział: musimy zacząć wychowywać inaczej, musimy zmienić nas, nauczycieli, musimy zmienić szkołę. Szkoła musi być środowiskiem przyjaznym, dlatego że wychowanie w surowej dyscyplinie, ślepym posłuszeństwie wychowało pokolenie Niemców, które potem było zdolne do zagłady, do II wojny światowej – stwierdziła Pogorzelska, przekonując, iż nie oznacza to pozbawienia autorytetów, ale uczenie patrzenia na nie w sposób krytyczny. Pogorzelska zupełnie pominęła fakt, iż surowe wychowanie było w tym czasie obecne w całej Europie, w Polsce również, i to nie ono zdecydowało o dojściu do władzy w Niemczech Hitlera i jego zgubnych konsekwencjach. Sprzeniewierzyła się jednocześnie temu, co sama wmawiała nauczycielom, wykazała się bowiem brakiem krytycznego podejścia do Theodora Adorno tylko dlatego, iż osoba Adorno była jej autorytetem. Na tym przykładzie świetnie widać sposób podejścia przedstawicieli nowej lewicy, a mianowicie dekonstruować wszystko poza forsowaną ideologią dekonstrukcji.
Antypolska propaganda to rodzaj dialogu, krytyka Żydów to zło
- Świat się nam nie zawali, jeżeli zobaczymy bohaterów w innym świetle – przekonywała Pogorzelska zachęcając do patrzenia na polskich bohaterów przez różne filtry i piętnując osoby, które wyraziły swoje oburzenie z powodu wypowiedzi niektórych tzw. naukowców, zarzucających Tadeuszowi „Zośce” Zawadzkiemu i Janowi „Rudemu” Bytnarowi trwanie w związku homoseksualnym. Owo patrzenie na bohaterów przez filtr odnosiło się jednak jedynie do bohaterów polskich. W dalszej części wykładów dla nauczycieli okazało się bowiem, że w analogiczny sposób nie wolno traktować bohaterów żydowskich. Ba, przedstawicieli tej narodowości, ich postaw chociażby w okresie komunizmu, nie wolno w żaden sposób krytykować, żeby nie narazić się na zarzut stosowania „mowy nienawiści”. Według innego prelegenta, socjologa Sergiusza Kowalskiego sformułowanie, iż „Żydzi powinni przeprosić Polaków za tysiąckrotnie większe zbrodnie dokonane przez nich na Polakach, szczególnie w XX wieku”, zaliczyć można do mowy nienawiści. Zaapelował on przy tym o walkę z polskim antysemityzmem.- Po stronie tzw. lewicowej można znaleźć przykłady mowy nienawiści, ale to przecież nie oznacza, że jeżeli widzimy je po stronie prawicowej w wydaniu nacjonalistycznym, ksenofobicznym, narodowo-katolickim, to mamy usprawiedliwić, lub zaprzestać zajmowania się nim – tłumaczył. W tym kontekście zestawił katolickie Radio Maryja w jednym rzędzie z niszową rozgłośnią w Danii, która w odcinkach czytała „Mein Kampf” Adolfa Hitlera. Należy przypuszczać, że gdyby względem Sergiusza Kowalskiego, dla którego słowo „narodowy” jest równoznaczne z „faszystowski”, użyć analogicznego porównania, wytoczyłby proces o zniesławienie.
Bardzo przeszkadzała mu również działalność środowisk narodowych, których przedstawiciele jeżdżą do szkół i zakładają izby pamięci, kolportując „nacjonalistyczne i narodowe bzdury”. „Trenerzy” wpajali zatem nauczycielom (historii, języka polskiego, WOSu i innym), że pielęgnowanie pamięci i kultury żydowskiej jest jak najbardziej chwalebne i pożądane, natomiast te same działania w odniesieniu do pamięci i kultury polskiej należy tępić, piętnować i dyskredytować na wszelkie możliwe sposoby.
Dr Marzanna Pogorzelska wspomniała, iż pewnego dnia poprosiła młodzież, aby sporządziła krótką notatkę z II wojny światowej. - Absolutnie nie winię tych młodych ludzi za to, co zrobili. Dostarczyli notatkę, która miała piętnaście zdań, ponad połowa tą są zdania mówiące o tym, jacy myśmy Polacy byli najbardziej skrzywdzeni, najbardziej bohaterscy, najwięcej cierpieliśmy, a przy tym absolutnie byliśmy najlepsi. […] Jest w tym masa naszych kompleksów, ależ też naszej megalomanii i to też jest krótka droga do postaw ksenofobicznych. Nie zauważamy nieszczęścia i historii innych – mówiła. Wygląda na to, że poczucie krzywdy doznanej podczas II wojny światowej mają prawo mieć tylko Żydzi i w tym kierunku pewne kręgi chcą edukować polską młodzież.
Doskonale sytuację tą obrazują wypowiedzi doc. dr Hanny Machińskiej, wykładowcy Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego i dyrektor biura Rady Europy. Podczas wykładu dla nauczycieli stwierdziła ona, cytując raport ECRI (European Commission against Racism and Intolerance), iż w Polsce jest na tyle duża fala antysemityzmu, że osoby pochodzenia żydowskiego mogą czuć się w Polsce niebezpiecznie [!]. Podkreśliła przy tym – za wspomnianym raportem – konieczność prowadzenia przez polskie władze walki z antysemityzmem i wspierania kultury żydowskiej. Ponadto zaznaczyła, że dochodzi do manifestacji zjawisk nacjonalistycznych i antysemickich, które jej zdaniem są bardzo niebezpieczne, ponieważ przyczyniają się do tworzenia nietolerancyjnej postawy w całym społeczeństwie. Za przykład posłużyło jej sformułowanie „żydowski spisek” użyte w odniesieniu do trwającego kryzysu ekonomicznego, do czego odnoszą się również twórcy wspomnianego raportu. Nie oszczędziła również mediów, które – jej zdaniem – prezentują często treści o charakterze antysemickim. - Na przykład [w raporcie – przyp. red.] mówi się specyficznie o Radiu Maryja, które krzewi antysemityzm – stwierdziła. Zarzuciła firmie „Ruch” kolportowanie pism o charakterze antysemickim. Dodała, iż sytuacja o tyle się poprawiła, że dystrybucja treści antysemickich nie ma już miejsca np. w kościołach [!]. Jej zdaniem zjawiskiem nadal budzącym niepokój jest rasizm w internecie i wyraziła stanowisko, że Polska powinna ratyfikować protokół dodatkowy konwencji o cyberprzestępczości. Protokół ten – co należy przypomnieć – mówi o „penalizacji aktów o charakterze rasistowskim i ksenofobicznym, przy czym za „materiały rasistowskie i ksenofobiczne” twórcy protokołu uważają „każdy materiał pisemny, każdy wizerunek lub każde inne wyrażenie myśli lub teorii, które nawołują, popierają lub podżegają do nienawiści, dyskryminacji lub przemocy przeciw jakiejkolwiek osobie lub grupie osób, ze względu na rasę, kolor, pochodzenie narodowe lub etniczne, jak również religię, jeżeli wykorzystywana jest ona jako pretekst dla któregokolwiek z tych czynników”. Przy czym należy zauważyć, że za popieranie czy podżeganie do nienawiści i dyskryminację pewne środowiska uznają nawet pielęgnowanie tradycyjnych polskich wartości, jak „Bóg, Honor, Ojczyzna”.
Judeocentryzm w nauczaniu dziejów
Mimo że liczba lekcji historii w szkołach została w sposób znaczący ograniczona, a jej poziom obniżony, trwa intensywna kampania, aby ten krótki czas, jaki nauczyciele mają na zapoznanie uczniów z historią II wojny światowej przeznaczyć przede wszystkim na nauczanie o Holokauście. W kampanię tą wpisują się zorganizowane przez CEO szkolenia dla nauczycieli. Jako materiał do prowadzenia lekcji zaproponowano wydany przez „The Jewish Foundation for the righteous” podręcznik, którego autorzy zarzucają Polakom udział w mordowaniu Żydów w okresie Szoah. „Liczba osób, które ryzykowały życie, ratując Żydów jest znacznie niższa od liczby tych, którzy brali udział w ich mordowaniu” czytamy w podręczniku, który jednocześnie obarcza odpowiedzialnością za los Żydów bliżej nieokreślonych, nie mających narodowości nazistów. Zdaniem autorów podręcznika „należy unikać retoryki gloryfikującej Sprawiedliwych, przedstawiającej ich w szatach świętych, czy herosów”, gdyż, jak tłumaczą „wyolbrzymianie ich dobroci i mówienie o ich czynach językiem wzniosłym nie jest potrzebne i niczemu nie służy”. „Nie mówimy przez to, że mamy umniejszać działania osób ratujących Żydów, ryzyko, które podejmowali czy przeszkody, które pokonywali” wyjaśniali. Co ciekawe, jako jedną z przyczyn, dla których „wielu ludzi popierało prześladowania i zagładę Żydów, lub przynajmniej była wobec nich obojętna” wymienia „antysemityzm powszechny wśród sąsiadów i współobywateli” oraz „silną kolaborację ludności z Niemcami i władzami”. [!] Należy w tym miejscu zauważyć, że Polacy jako jedyni w Europie nie stworzyli kolaboracyjnych struktur władzy, natomiast przypadki kolaboracji wśród ludności polskiej należały do wyjątków i były karane. O tym jednak w podręczniku nie ma ani słowa.
***
- Ta konferencja to element naszego szerszego działania, które prowadzimy od ponad 10 lat, które dotyczy mówienia w szkole o innych kulturach w Polsce, o mniejszościach etnicznych, religijnych, ale także wszelkich innych mniejszościach, które są w szkołach i z którymi młodzi ludzie się spotykają – powiedziała w rozmowie z nami Alicja Pacewicz z Centrum Edukacji Obywatelskiej (prywatnie żona Piotra Pacewicza, wiceszefa „Gazety Wyborczej”). Przez to ostatnie przewinęło się ok 2 tys. nauczycieli, którzy wzięli udział w programach związnych z edukacją międzykulturową i tzw. nowoczesnym patriotyzmem, czyli pozbawionym etnosu poczuciem przynależności do wspólnoty politycznej oraz lokalnej społeczności. - Nie ma konfliktu między patriotyzmem lokalnym, narodowym, czy patriotyzmem europejskim – przekonywała.
Podczas zorganizowanego przez CEO szkolenia nauczyciele otrzymali instrukcje, na jakie dokumenty się powoływać w rozmowie z dyrektorami, którzy np. nie wyrażają zgody na promocję homoseksualizmu w swojej szkole. Doc. dr Hanna Machińska naciskała na nauczycieli, aby w przypadku konfliktu na tym tle z dyrektorami szkół, powoływali się na dokumenty międzynarodowe i wskazywali na przyjęte przez państwo zobowiązania w tych kwestiach.
Anna Wiejak
Autorka jest Członkiem Zarządu Głównego Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy
Artykuł ukazał się w nr. 18 tygodnika „Nasza Polska”