Publikacje

świadectwo p. Elźbiety Kuźmiuk: KRZYŻ OCALIŁ MI ŻYCIE,

Multithumb found errors on this page:

There was a problem loading image 'images/moj krzyzyk 5.JPG'
There was a problem loading image 'images/moj krzyzyk 5.JPG'

 

"/.../  Elżbieta Kuźmiuk, kartograf i afrykanistka, podarowała Janowi Pawłowi II plastyczną mapę Tatr, z jego ulubionymi szlakami. A potem poprosiła, by pobłogosławił złoty krzyżyk, który dostała od babci. Ojciec Święty długo trzymał go w dłoniach. Zanim go oddał, popatrzył na nią przejmująco. Tak, jakby zobaczył coś więcej. Dwadzieścia lat później, podczas wypadku, w którym zginęły dwie osoby, krzyżyk na jej piersi zgiął się w kształt papieskiego krzyża. Lekarze orzekli: To istny cud, że pani przeżyła. /.../ "




                                   Mój wypadek

 

 

Był piątek 9 lipca 2004 godz. 8.20, gdy wyjechaliśmy ze szpitala w Słupsku. Kiedy wsiadaliśmy do karetki padał lekki deszczyk.

Gdy wyjechaliśmy ze Słupska deszcz stawał się coraz silniejszy, w połowie drogi do Lęborka lało wręcz niemiłosiernie. Zadzwonił mój telefon to Michał, przyjaciel z Oliwy. Uzgadnialiśmy właśnie, że za kilka godzin wrócę już do domu. Odkładałam właśnie komórkę do torby gdy zza ściany deszczu i migających wycieraczek, w oknie szoferki zobaczyłam jakiś czarny obiekt lecący prosto na nas, wyglądał jak jakiś latający obiekt UFO. Nie skojarzyłam, że to samochód a  był to sportowy czarny Opel Tigra, który wyraźnie był w poślizgu. Zbliżał się do nas lewym bokiem z dużą szybkością.

Z szoferki usłyszałam nagle głos kierowcy :”co on robi? jedzie prosto na nas!” Zastanawiałam się co zrobi nasz kierowca. Jeśli skręci do głębokiego rowu to będziemy dachować albo wpadniemy na drzewo, których rósł cały  szpaler wzdłuż drogi. Jeszcze kilka myśli,  że to  może moja ostatnia chwila życia.

Kwadrans wcześniej pomyślałam o moim bracie wspominając, że to właśnie równo rok temu 9 lipca 2003 r. o godz. 9 w Tallinie zdarzył się jego śmiertelny wypadek. Teraz była godz. 8.56. Czy to tylko przypadek ? czy przeznaczenie ?

Z dziwnym spokojem pomyślałam: ”widać potrzebna tam jestem do rodzinnego kompletu!”. W ułamku sekundy zobaczyłam twarze wszystkich moich bliskich,  którzy  już odeszli: mamę, tatę, brata, Leszka, Joasię, babcię i ciotki. Myśląc: „albo wrócę do moich albo tu zostanę” oddałam się w spokoju bardzo ufnie w ręce Matki Bożej i Boga. Bogdan, nasz kierowca, też mi potem powiedział, że prosił Matkę Bożą by osłoniła nas swym płaszczem. Wszystko trwało sekundy ale pamiętam, że zastanawiałam się jednak jak obronić się przed niechybnym niebezpieczeństwem. Odruchowo zaparłam się głęboko w fotelu, dłońmi mocno trzymając się za  oparcia. Pomyślałam też, że masa naszego samochodu jest większa (to była nowiutka karetka „R”- Mercedes – jak się okazało później - to był jej pierwszy kurs) co teoretycznie zwiększało nam szansę jakiegoś ratunku. Nagle usłyszałam krzyk i poczułam silne uderzenie oraz potworny stuk i chrzęst metalu. Przesuwające się kawałki metalu tylko głośno ocierały się w ciszy. Jeszcze w oknie szoferki widziałam „tańczące jak marionetka”  ciało sanitariusza i zadziwiona, że wyleciał on z pasów. Poczułam, że mój fotel pode mną łamie się i spadam z niego w dół z silnym bólem po prawej stronie. To pas wrzynał mi się w ciało. Straciłam przytomność.  Gdy się ocknęłam to znalazłam się na wewnętrznym stopniu karetki obrócona o 180 stopni z przekrzywionymi nogami i silnym bólem w klatce piersiowej. Nie mogłam też ruszać szyją. Myślałam, że mam uszkodzony krąg szyjny i żebra w klatce piersiowej. Przyszła mi na myśl Joasia i jej wypadek z pęknięta aortą w klatce piersiowej. Raptem zauważyłam  dym z przodu samochodu więc martwiłam się, że zaraz się zapalimy. Nie wiedziałam jak wyjść z karetki, zresztą nie byłabym w stanie otworzyć tych drzwi. Byłam w szoku, zobaczyłam za sobą kawałek wystającego metalu, na który mogłam się nieźle nadziać a obok mnie leżał ciężki sprzęt do reanimacji, który w czasie wypadku spadł z wiszących nade mną półek i to pewnie on uderzył mnie w klatkę piersiową. To cud, że nic nie rozwaliło mi głowy. Zobaczyłam krew na mojej lewej ręki i zmiażdżonego kciuka. Prawdopodobnie w momencie, gdy złamał się fotel, na którym siedziałam, chwyciłam się odruchowo poręczy łóżka a tam coś musiało mi odciąć mój lewy kciuk. I tak zostałam bez kciuka.

Gdy drzwi karetki się otworzyły zobaczyłam sanitariusza Mirka. Znalazł mnie przycupniętą na stopniu z ciałem przekręconym o 180 stopni względem fotela, na którym siedziałam. Nogi miałam tak wykręcone, że ich początkowo w ogóle nie czułam. Wiedziałam, że są pobite a prawej stopy i  lewej nogi nie czułam w ogóle. Potem okazało się, że 3 palce lewej stopy straciły władność przez zbite nerwy strzałkowe. Ponoć do odbudowania w ciągu pół roku, gdyż nerwy odbudowują się 1 cm na miesiąc. Ale tam na miejscu jeszcze tego nie wiedziałam. Sanitariusz zapytał się jak się czuję i co mnie boli. Sam narzekał na ból pleców, który potem okazał się być pękniętym kręgiem lędźwiowym. Natychmiast zawinął mi mój oderwany kciuk i i zakrwawioną lewą rękę. Na mocne bóle w szyi założył mi krótki szyjny gorset. Pocieszał też, że ostre bóle w mojej klatce piersiowej to urazy po pasach. Ja raczej wciąż miałam wizję Joasi i myślałam, że złamałam żebro lub coś stało się z sercem.

Mirek słyszał moją rozmowę przez komórkę z Michałem więc wiedział, że mam telefon komórkowy poprosił o niego by zadzwonić po pomoc. To niesamowite. Tydzień wcześniej jadąc w piątek do Gdańska, pod wpływem pewnego artykułu w gazecie, wpisałam do moich adresów telefonicznych w komórce numer Pogotowia i Policji. Tak więc ułatwiło to nam obsługę komórki by automatycznie Mirek mógł zawiadomić pogotowie w Lęborku.

Wypadek wydarzył się w połowie drogi między Lęborkiem a Słupskiem w Darżynie koło Potęgowa. Droga wydawała się być dość szeroka, wzdłuż drogi rósł szpaler drzew. Mirek powiedział, że kierowca czarnego  samochodu i dziecko (8 letni chłopiec) nie żyją i nie ma co tam zbierać. Na liczniku tego Opla było 180 km/godz!! To nie do wiary jak można jadąc z własnym dzieckiem pruć z taką szybkością i to w taką pogodę. Potem okazało się, że ten pechowy kierowca w wieku 34 lat śpieszył się do Niemiec po odbiór samochodu. Pochodził ze Strzepcza i znany był z szybkiej jazdy i za to był już kilkakrotnie karany.

Nasz kierowca Bogdan uderzony w czasie wypadku kierownicą złamał sobie szczękę i miał złamaną nogę. Z naszej karetki wyciągnął go kierowca białego samochodu, który jechał przed nami, któremu udało się umknąć przed ślizgającym się Oplem. W lusterku widział cały ten wypadek. Naszego rannego kierowcę zabrała policja ze Słupska a naszego sanitariusza  Mirka i mnie karetka z Lęborka. Mirek w czasie wypadku wyleciał przez okno naszej karetki i będąc w szoku nie wiedział, że ma uszkodzony kręgosłup, bo wszystkim nam pomagał.

 Było mi zimno więc pamiętam, że przykryto mnie kocem. Trzymałam wciąż rękę na piersi, która mnie bolała. Lekarz karetki po kilku pytaniach zaaplikował mi środki przeciwbólowe i pod język nitro. Nie wiem jak długo jechaliśmy do Lęborka. Obudziłam się jadąc na łóżku, przy którym szła Bogusia. Jej twarz poznałam i od razu w sercu.. otucha..”będzie dobrze, bo ona jest przy mnie”.

Wszystko trwało bardzo szybko, rozbierano mnie i przenoszono do badań z łóżka na łóżko, najpierw prześwietlenia Rtg czy nie ma złamań, potem USG brzucha bo mnie bardzo bolał, na koniec tomografia głowy. Wiedziałam, ze wszystko jest na miejscu ale też wszystko mnie bolało. Byłam bardzo poobijana. Dostałam silne środki przeciwbólowe, w tym morfinę.. Przyjmowałam tylko płyny i kroplówki.. Wkrótce zabrano mnie na salę operacyjną, gdzie przy miejscowym znieczuleniu obcinano mi kciuka. Wszystko słyszałam więc się popłakałam. Pocieszała mnie ciepło Bogusia, pomoc anastezjologa. Niestety nie udało się uratować kciuka bo w swej środkowej części był zmiażdżony a ja w swej naiwności liczyłam, że uda się go przyszyć.

Potem długa noc na Oddziale Ortopedii i mimo silnych leków nie mogłam spać, płakałam z bólu. Potworny ból całego ciała, stłuczenia i obdarcia skóry po prawej stronie i pierś po lewej stronie więc został mi tylko sen na wznak a tego nie znoszę i nie umiem tak spać. O świcie ból w piersi był tak okropny, że myślałam, że pęknę. Niestety lewa  pierś rosła jak balon a ból w klatce piersiowej wciąż się wzmagał.

Poproszono chirurga i zrobiono ponownie zdjęcie Rtg,tym razem  z góry, gdzie pokazał się złamany mostek. To on naruszył moje naczynia krwionośne, które spowodowały duży krwiak w piersi. Szybko zdecydowano na zabieg. Wiec znów na salę operacyjną. Tam wesoło przywitał mnie kolega szkolny Michała Jurek Rutecki, który jest tam anastezjologiem. Zagadywał mnie o Oliwę, Michała i Afrykę - tak bym łagodnie usnęła. Pełna narkoza. Uleciałam gdzieś w przestworza ale potem cały czas widziałam panoramę Berlina z lotu ptaka z widokiem na wyspą muzeów, podobno mówiłam Unter den Linden., bo te też wyraźnie widziałam. Co też w tym mózgu się dzieje..wciąz myśli o pracy bo przecież właśnie pracowaliśmy nad Panoramą Berlina. Wszystko było białe i błękitne potem spadałam w dół i znów lampa chirurgiczna, znajome twarze Bogusi i srebrny wąs Jurka. Operował mnie Dr Dariusz Skocki, budzący moje bardzo duże zaufanie. Potem przywieźli mnie na Oddział Chirurgii. Tam leżałam sama w izolatce w kolorze żółto-zielonym. Czysto i elegancko.

Rano odwiedzili mnie rodzice Bogusi. Przyjechali by ją zabrać „na wieś” po 2 dyżurach. Myślę, że były to jedne z najgorszych dyżurów w jej życiu. Gdy zdarzył się wypadek, jedna z pielęgniarek na jej oddziale wiedząc, że byłam jej pacjentką powiadomiła ją, mówiąc:” nasza karetka miała wypadek i są zabici”. Nie wiem czy potraficie sobie wyobrazić , co musiała czuć Bogusia słysząc tę informację i jakie były te minuty do przyjazdu pogotowia z nami. Kamień spadł jej z serca, gdy zobaczyła moja żywą głowę. Dozgonnie będę jej wdzięczna za jej serdeczność, opiekę, serce i nawet naganę w trudnych chwilach, gdy bredziłam i byłam w szoku

Po południu w sobotę przyjechały dziewczynki z Kartuz Ela z Marysią. To one zauważyły, że leżę cała we krwi. Natychmiast powiadomiły pielęgniarki. Zmieniono opatrunek z pościelą. Byłam blada jak prześcieradło. Dano mi więc 1,5 litra krwi. Siostry, jak zwykle, walczyły z moimi fatalnymi żyłami, by podłączyć mi kroplówki. Dziewczęta czuwały do północy. Pielęgniarki potem mnie poinformowały, że musieli puścić  komunikaty w radio i TV szukając dla mnie krwi bo ja mam tę rzadką (feralną) A minus, te samą co nasz Ojciec św.

Raptem w niedzielę po południu znów nastąpił krwotok z mojej piersi. Próbował go tamować młody lekarz z Wilna, będący na stażu w Lęborku. Niestety ten młody litewski lekarz sprawiał wrażenie raczej bezradnego, co mnie bardzo zaniepokoiło. Wyglądał na tak samo przerażonego jak i ja więc przeżyłam lekki horror. Przy dużej utracie krwi zdecydował dać mi znów kolejną dawkę krwi i tak prawie ogółem dostałam 2,5 litra. Po 2 godzinach z ulgą zauważyłam przyjście Dr Skockiego, którego sprowadzono z domu. To on zdecydował na ponowne zrobienie zdjęcia RTG klatki piersiowej, tym razem z góry. Według jego opinii wykazało ono złamanie mostka, które spowodowało krwotok w piersi. Około 17.00 wzięto mnie ponownie na salę operacyjną na zabieg usunięcia krwiaka w piersi. Założono mi sączek tzw. drenik, którym wylatywała brudna krew ze skrzepami. Cały czas miałam założony też cewnik.

Potem przewieziono mnie na Salę Intensywnej Terapii i tam leżałam kilka dni. Noce były koszmarne. Bóle piersi i prawej strony, która była obdarta do żywego mięsa przez pasy nie dawały mi szans na leżenie i spanie. Dostawałam silne leki przeciwbólowe..

Pewnego dnia rano do mego łóżka podszedł sam ordynator trzymając małe zawiniątko w ręce. Oddając mi go zapytał: „to chyba pani ?” W białej gazie zawinięty był mój złoty krzyżyk, który od czasu mojej I Komunii św. (prezent od babci) noszę na szyi. Kiedy go zobaczyłam zdumiałam się jak, pod wpływem tego uderzenia podczas wypadku, został zmieniony, skrzywiony i upodobnił się do papieskiego krzyża. Odpowiedziałam wzruszona: ”tak, to mój krzyżyk ale gdyby Pan wiedział…” On na to: „ wiem tylko, że Pani żyje i ma zdrowe kolana wiec trzeba iść do Częstochowy podziękować za ocalenie”.

Moje zdumienie było ogromne bo jak w przyśpieszonym filmie wróciły wspomnienia sprzed 20 laty z Rzymu, kiedy to Ojciec św. na audiencji w Watykanie 8 listopada 1983 r. tak nagle i niespodziewanie wziął ten mój krzyżyk i trzymał go długo w swojej ręce a potem oddał mi go z takim wyrazem w oczach, że aż mnie zmroziło ,,jakby przeszył mnie grom z jasnego nieba”,  i ta chwila była niesamowita tak bardzo przejmująca, że wielokrotnie w życiu do niej wracałam pytając siebie „ co też wówczas Ojciec Święty chciał mi powiedzieć ?.. czyżby wiedział co się stanie? co się stanie ze mną za 20 lat ?  teraz dopiero ja zrozumiałam, że wiedział i że mnie ocalił, że  to naprawdę cud !

W piątek niespodziewanie odwiedził mnie z Warszawy Bartek Pulcyn, co mnie ogromnie ucieszyło. Opowiadał, że tydzień temu właśnie 9 lipca z rana, będąc na swojej oazie w górach, wspominał kolegom o swojej ciotce czyli o mnie, z którą był na wspólnej pielgrzymce w Zakopanem i Ludźmierzu podczas wizyty Ojca św. w 1997 r. I znów czy to tylko przypadek, że to ten sam dzień i godzina ???

Wszyscy nas leczący lekarze zgodnie stwierdzili, że skoro zostały nam na szczęście zdrowe kolana powinniśmy udać się z podziękowaniem do Częstochowy i podziękować za uratowane życie. Już w niedzielę z inicjatywy Helci odbyła się w kolegiacie kartuskiej msza dziękczynna za moje szczęśliwe ocalenie. Mszę tę koncelebrowało aż 6 księży. Wujo August był pod wrażeniem, szczególnie gdy zobaczył mój papieski krzyżyk, którego zmieniony kształt wskazywał na ogromne uderzenie. Wujo obiecał pójść w niedzielę z dziękczynieniem na pielgrzymkę do Sianowa, co też uczynił wraz z Elą i Tadeuszem.

Codziennie odwiedzała mnie Ela, w poniedziałek zawitała Siostra Gabriela (Elżbietanka) z Oliwy, we wtorek  przyjechał Michał, który był  zaszokowany moim stanem. Od środy mogłam chodzić kilka kroków i wówczas po raz pierwszy zobaczyłam się w lustrze i...przeraziłam. . Wyglądałam okropnie. Czarno-granatowe plamy po obu stronach, to ślady, które poszarpał mi pas bezpieczeństwa. Te obdarcia do żywego szczególnie bolały. Spryskiwano je co kilka godzin  Neomycyną, by się goiły ale i tak bóle były okrutne.

Kiedy zaczęłam chodzić odwiedziłam w sąsiednich pokojach moich współtowarzyszy niedoli czyli kierowcę Bogdana i Mirka-sanitariusza. Szczególnie zaprzyjaźniłam się z Bogdanem i Basią, jego żoną. To dzięki niemu żyję! Bogdan dwukrotnie prosił mnie, bym zapięła się pasami. On sam  ma złamaną nogę i szczękę. Szyta była z 3 metalowymi prętami. Nie może na razie normalnie jeść, tylko przez rurkę. Po kilkunastu tygodniach ma wrócić do normy. Mirek zaś musi leżeć w domu lub chodzić w gorsecie bo ma pęknięty krąg lędźwiowy kręgosłupa. Razem się pocieszamy ale każdy z nas cierpienie swoje musi znieść sam po swojemu ale możemy się wspierać. To dużo i takich relacji się nie zapomina !

W niedzielę rano udałam się do szpitalnej kaplicy na mszę św., gdzie zaintonowałam pieśń „Matka”. Lekko jednak przesadziłam z moją energią bo już po pól godzinie ledwo żyłam, pot spływał mi z czoła i byłam bardzo słaba. Przesadziłam z odwagą, musieli mnie przywieźć do łóżka.

Niedziela to dzień szczególnie rodzinnych odwiedzin w szpitalu. Wpadłam więc w dołek psychiczny i miałam raczej „pieski” nastrój bo cała moja rodzina już u Pana a mnie tu Bóg jednak zostawił. Około południa wielką niespodziankę uczynił mi mój libijski kolega Abu Seif, który przyjechał pociągiem z Warszawy. Wszedł z kiścią bananów i zapachniało Afryką !!! Od razu w sercu weselej. Swoją mądrością lekarza i muzułmańskiego człowieka wiary, krok po kroku, wyprowadzał mnie na prostą. Tego mu nigdy nie zapomnę. Nie zapomnę też szczególnie ciepłych i podtrzymujących mnie na duchu codziennych SMS-ów od Witka, który sam też przeżył wiele lat temu samochodową tragedię..i bardzo mnie rozumiał.

Troskliwe słowa wielu serdecznych ludzi bardzo mi dodawały sił. Wiem bo czułam, że wielu moich przyjaciół, tak w kraju jak i za granicą wspierało mnie serdeczną myślą i modlitwą. Nigdy tego nie zapomnę!! To dzięki ich modlitwom i dobrym życzeniom wracam do zdrowia, to dzięki nim wracam do ŻYCIA ! ale nieustannie plącze się myśl czy Jan Paweł II wówczas w Watykanie już wiedział, że ten krzyżyk mnie ocali ?

 

Elżbieta Kużmiuk

Kartuzy 10.08.2014 r.

 

 

na zdjęciach: p. Elżbieta prosi o błogosławiństwo i pobłogosławienie krzyżyka Jana Pawła II  -  -- krzyżyk po wypadku  ----   4 Spotkanie z JPII w Lusace3 Spotkanie z JPII w Lusacemoj krzyzyk 5


 


  


Marysia, Helcia i Ela swoimi wizytami i opieką bardzo mnie wspierały.


misyjne

facebook_page_plugin

Logowanie

Aktualności i publicystyka

NA LICZNE PYTANIA...odp

 w dn. 2 stycznia 2024 r. na liczne pytania o sytuację KSD odpowiadamy: od ok. 12 lat KSD nie miało szczęścia do skutecznego, silnego zarządzania, z rozmaitych przyczyn tzw. ludzkich, ale też...

02-01-2024 Publicystyka

Czytaj więcej

prawo to część kultury !

  PRAWO TO CZĘŚĆ KULTURY  Próba likwidacji polskich mediów publicznych wbrew ustawom...

02-01-2024 Aktualności

Czytaj więcej

OJCIEC MARIAN DO DZIENNIKARZY !

https://www.youtube.com/watch?v=9D573_e4yOk   Ojciec Marian do dziennikarzy.  Przypominamy na ten obecny czas, wielką próbę dla Polski. 

27-12-2023 Aktualności

Czytaj więcej

Boże Narodzenie 2023

Najserdeczniej życzymy wszystkim Czytelnikom jak i naszym Członkom KSD - wszelkich łask od Bożego Dzieciątka oraz mocy serc , pomyślności w Nowym Roku 2024! Szczęść Boże !   KSD wydawcy portalu

22-12-2023 Aktualności

Czytaj więcej

KSD - 2023

Informujemy Czytelników, że w dn. 5.XII. 2023 r. zarejestrowano w KRS wniosek o ustanowienie kuratora KRS-u do spraw formalno-prawnych KSD. Od zakonczenia kadencji ZG KSD w 2019 r. nie złozono...

22-12-2023 Aktualności

Czytaj więcej

foto relacja z Mszy św. pogrzebowej śp d…

31. X.2023 foto redl Bogusława Stanowska-Cichoń, Przew. Oddz. Kraków

31-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

Kondolencje z Watykanu,papież Franciszek…

„Ojciec Święty poleca śp. Wandę Półtawską miłosierdziu Bożemu”. Kondolencje z Watykanu za portalem TVP.Info -  31.X.2023 Bolesne doświadczenia II wojny światowej stały się dla prof. Wandy Półtawskiej inspiracją do aktywnej obrony godności ludzkiego...

31-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

Świadectwo o śp dr Wandzie Półtawskiej -…

świadectwo p. Bogusławy Stanowskiej-Cichoń, przewodniczącej Oddz. Kraków KSD ".... odeszła od nas Pani Dr Wanda Półtawska, więźniarka hitlerowskiego obozu Ravensbruck, lekarz psychiatra, niestrudzona obrończyni życia poczętego od narodzenia do naturalnej śmierci...

31-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

Film pt. DUŚKA - polecamy! Nieznane zdj…

DUŚKA     - Publikujemy nieznane dotąd zdjęcia z planu filmowego , 2008 r. Film dokumentalny Produkcja: Polska Rok produkcji: 2008 Barwny, 88 min Ekipa Reżyseria Wanda Różycka-Zborowska   Scenariusz Wanda Różycka-Zborowska   Zdjęcia Piotr Zarębski   Krystian Matysek   Współpraca operatorska Antoni Wojtkowiak   Aranżacja Zbigniew Zbrowski   Dźwięk Przemysław Kretkowski   Współpraca...

28-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

ŻYCIE DLA ŻYCIA - Wanda Półtawska

https://www.youtube.com/watch?v=aOU_eqm4i28

28-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

67 LAT PO ŚLUBIE - ROZMOWA Z WANDĄ I ADA…

https://youtu.be/_tY0v0hRz4E?si=qAuA3mE-opxQDTIo   ROZMOWA Z WANDĄ I ANDRZEJEM PÓŁTAWSKIM   WANDA I ANDRZEJ PÓŁTAWSCY 67 LAT PO ŚLUBIE - YOUTUBE.COM

28-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

Prezydent żegna dr Wandę Półtawską

Odeszła Dama Orderu Orła Białego prof. Wanda Półtawska     25 października 2023  Odeszła Dama Orderu Orła Białego Pani Profesor Wanda Półtawska. Lekarz, przyjaciółka Św. Jana Pawła II, więźniarka niemieckiego obozu koncentracyjnego w Ravensbrück...

28-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

wspomnienie Abp. Marka Jędraszewskiego o…

27 października 2023  WSPOMNIENIE ABP. MARKA JĘDRASZEWSKIEGO O ŚP. WANDZIE PÓŁTAWSKIEJ – Z wielkim żalem żegnamy śp. panią profesor Wandę Półtawską, mając głęboką nadzieję, że przekraczając próg wieczności, po tej drugiej stronie...

28-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

Kim była śp Wanda Półtawska, przyjaciół…

Nie żyje Wanda Półtawska. Kim była przyjaciółka Jana Pawła II?   ostatnia aktualizacja:25.10.2023 07:50    https://www.polskieradio.pl/39/156/artykul/2838206,nie-zyje-wanda-poltawska-kim-byla-przyjaciolka-jana-pawla-ii">Obserwuj nas na Google News - Moje przeżycia, nie tylko wojenne, były okazją, bym zrozumiała, kim jest człowiek, jaka jest jego...

28-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

Ostatnie Pożegnanie śp. dr Wandy Półtaws…

Pogrzeb śp. Wandy Półtawskiej odbędzie się we wtorek, 31 października br., o godz. 13.00 w Bazylice Mariackiej w Krakowie Wcześniej, o godz. 12.30, zostanie odmówiony różaniec w intencji zmarłej Pani Profesor...

28-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej