Aktualności
Grzegorz Braun dla KSD: Dostrzeganie inspiratorów wojny ukraińskiej tylko na Kremlu - to dowód poważnej wady wzroku
Agnieszka Piwar: Jak ocenia Pan media w Polsce relacjonujące wydarzenia zapoczątkowane na kijowskim Majdanie, a których konsekwencje trwają do teraz?

Odbiorca mediów może czuć się mocno zdezorientowany. Czy jest jakaś recepta na to, by nie dać się omamić etatowym dezinformatorom, których nie brakuje zarówno z lewej jak i tzw. prawej strony?
Był to, trzeba przyznać, fascynujący spektakl – to nagłe odwracanie się tylu różnych chorągiewek na wietrze historii. Te wszystkie Moniki-„Stokrotki”, Cioski i Michniki – ludzie, którzy zawsze etatowo zajmowali się dezinformowaniem i usypianiem opinii publicznej w sprawach wschodnich – teraz nagle zatroskani o bezpieczeństwo państwa i dostrzegający perfidię liderów post-sowieckiej Rosji. To oczywiście normalne - agentura wpływu musi teraz najgłośniej gardłować, żeby się uwiarygodnić na nowym etapie. Jedyna rada na to: starać się nie zapominać, skąd komu tutaj nogi wyrastają, kto kim był i co wygadywał na poprzednim etapie. Warto np. sprawdzić, kto w ramach spotkań tzw. Klubu Wałdajskiego bywał na daczy Putina [m.in. Adam Michnik]. Warto odświeżyć pamięć propagandy „pojednania” zaraz po zamachu smoleńskim i w dniach wizyty patriarchy Cyryla [TW KGB „Michajłow”]. Nie powtarzajmy starych błędów – takich jak te, które popełniały polskie rządy w Londynie od lata 1941 godząc się pod wpływem nacisków naszych aliantów na uproszczoną narrację, w której jedynym wrogiem cywilizowanego świata jest Hitler. Pewnie, że był – ale nie tylko on przecież. Zresztą nie przypuszczam, by niesnaski na linii Waszyngton-Moskwa miały potrwać dłużej. Amerykanie potrzebują przecież rosyjskiego zaangażowania po swojej stronie w przyszłej wojnie z Chinami. Przypuszczam więc, że Ukraina, to tylko sposób na zajęcie dogodniejszej pozycji negocjacyjnej. W przypuszczeniu tym umacnia mnie np. „Zbig” Brzeziński publicznie wyrażający rozczarowanie, że Ukraińcy za słabo się biją – podczas gdy w Waszyngtonie nikt nie ukrywa, że żadnego realnego zaangażowania w ten konflikt się nie przewiduje. Zresztą, nic dziwnego – skoro zaledwie co szósty Amerykanin orientuje się w ogóle, gdzie leży Ukraina. Może więc istotnie zależy niektórym na tym, by Rosjan zmiękczyć, by np. wymienić tego Putina (na jakiegoś innego „Putina”) – ale tak, czy inaczej nowa Jałta nastąpi szybciej, niż się spodziewają koleżanki i koledzy z „Gazety Polskiej”.
Do Polski przybyli nowi „goście” - spadochroniarze armii Stanów Zjednoczonych. Jak Pan odczytuje ich „wizytę”?
Jeszcze kilkanaście lat temu ucieszyłbym się pewnie jak dziecko. Ale dziś, po tym jak Biały Dom zdążył nas znów kilkakrotnie „wykorzystać i porzucić” – uwikłać nas na własny koszt w misje żandarmeryjne, po to, by ostatecznie w ramach „resetu” podać Moskalom i Prusakom na tacy – trudno o bezkrytyczny entuzjazm. Można oczywiście przyjąwszy za dobrą monetę deklaracje prezydentów liczyć na to, że to trwały zwrot w polityce amerykańskiej – i że dzięki temu będziemy mogli podnieść naszą armię na wyższy poziom. Ja jednak nie znajduję powodów, by z góry kategorycznie odrzucać hipotezę, że rzeczywiste cele obecności amerykańskiej w naszym rejonie na kolejnym etapie mogą okazać się nie całkiem tożsame z celami dziś deklarowanymi – że za parę lat okaże się, że Imperium Amerykańskie stoi tu na straży jakiejś całkiem innej, nie polskiej racji stanu.
W tej sytuacji dobrze byłoby mieć w Warszawie polski rząd, który nie sprzeda nas po raz kolejny „za garść dolarów” w jakichś Kiejkutach. Nawiasem mówiąc, taki prawdziwy rząd polski powinien na początek zaznaczyć swoje realistyczne stanowisko przez pilne przywrócenie wiz dla obywateli USA. Jak bardzo oburzający jest brak wzajemności w tej prostej, elementarnej kwestii, tego nie zrozumie nikt, kto nie został poddany procedurze transgranicznej przez amerykańskich dziarskich chłopców, których rutynowa opieszałość i jednoczesna arogancja mnie osobiście nasuwają wprost wspomnienia z dawnej żelaznej kurtyny.
Patrzmy zatem na konkrety: czy Amerykanie w najbliższym czasie przekażą nam jakiekolwiek warte zachodu technologie lotnicze i rakietowe? Czy znowu każą nam samemu za wszystko płacić, czy może jednak w końcu zainwestują tu jakieś kwoty – porównywalne bodaj tylko z drobną częścią tego, co rutynowo inwestują w Izrael, czy choćby Turcję - ? I niechże to będzie płatne z góry – a nie w jakiejś bliżej nie określonej przyszłości, w jakimś „off-secie”.
Do czego według Pana to wszystko zmierza?
Powtórzę po raz kolejny opinię, którą dzieliłem się publicznie już nie raz. Dla nas wszystkich – Polaków i Ukraińców, Litwinów i Rumunów, dla wszystkich mieszkańców międzymorza bałtycko-adriatycko-czarnomorskiego – przewidziany jest jeden wspólny scenariusz: kondominium rosyjsko-niemieckie pod żydowskim zarządem powierniczym.
Jest kilka czynników, które mogą ten scenariusz zmienić. Po pierwsze – w najgłębszym sensie i w najszerszym planie dziejowym – takim czynnikiem jest i będzie Tradycja katolicka. Jedynie trwanie przy Niej może przybliżyć realizację „dyrektywy fatimskiej”, tj. dokonanie się koniecznego dla uratowania świata nawrócenia Rosji.
Z innych czynników – w planie już bardziej praktycznym, geopolitycznym – które sprawiają, że sytuacja może nie rozwinąć się całkiem po myśli ww. „scenarzystów”, są oczywiście Chiny. To ich wejście do gry (m.in. 20 mln hektarów ziemi zakupionej podobno w ostatnich latach przez Pekin na Ukrainie) sprawia, że teraz już nic nie może się potoczyć dokładnie według sprawdzonych w XIX i XX wieku planów „wielkiej gry” mocarstw. Ale to temat na osobną rozmowę.
Pamiętam jak niespełna dwa lata temu, podczas Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej 2012 prezydent stolicy wydała zgodę na przemarsz rosyjskich kibiców ulicami Warszawy z racji przypadającego w dniu meczu Polska-Rosja święta narodowego Rosjan. Media i portale społecznościowe wykorzystały to do rozkręcenia spirali wrogości, by negatywnie nastawić jednych kibiców przeciw drugim. Ktoś z jednej strony rozpuścił informację, że nasi wschodni sąsiedzi mają nieść ze sobą symbole sowieckie, ktoś inny to podkręcał, itd... Trudno nie odnieść wrażenia, że decyzja Gronkiewicz-Waltz i rola mediów były przemyślane w konkretnym celu. W efekcie, w dniu meczu do Warszawy zjechały dzikie tłumy policji, którym sprezentowano „darmowe” ćwiczenia. Widziałam na własne oczy jak policja urządziła sobie w centrum stolicy testy operacyjne na wcześniej odpowiednio podkręconych i rozwścieczonych „buntownikach”, ale też zwykłych uczestnikach sportowej imprezy. Miałam wrażenie, że obserwuję jakąś „próbą generalną” przed czymś większym, czymś co ma dopiero nastąpić... W jaki sposób na przyszłość powinniśmy się bronić przed prowokacjami władzy, by nie dać im „pretekstu” do pacyfikowania pałką i kajdanami?
Podzielam te wrażenia – i chętnie dzielę się przy różnych okazjach przeświadczeniem, że władza zmierza do przeprowadzenia „kryzysu kontrolowanego”. Władza, która działa z obcego nadania, może wyłącznie licytować w dół – może już tylko wyprzedawać polskie interesy narodowe, za cenę łaskawego przyzwolenia na dalsze urzędowanie. Dając swoim mocodawcom rękojmię sprawnego pacyfikowania ew. sprzeciwu własnych obywateli, warszawskie władze (gminne i państwowe) najwyraźniej właśnie starają się zagwarantować sobie ciągłość, tj. zmaksymalizować szanse, że ją oficerowie prowadzący (ruscy, pruscy, izraelscy i inni) zostawią „na zimę”.
Przede wszystkim więc: nie należy przyjmować bitwy na polu upatrzonym przez przeciwnika. Nie należy też angażować się w działania amatorskie, nieprofesjonalne, improwizowane – w spontanicznej odpowiedzi na prowokacje władzy. A którędy droga do profesjonalizmu patriotycznego? To już na tych łamach kiedyś postulowałem: KOŚCIÓŁ – SZKOŁA – STRZELNICA.
Dziękuję za rozmowę.
-----
*GRZEGORZ BRAUN, ur. 1967 - reżyser, publicysta, zdeklarowany monarchista; autor m.in. filmów dokumentalnych: „PLUSY DODATNIE, PLUSY UJEMNE”, „EUGENIKA – W IMIĘ POSTĘPU”, „TRANSFORMACJA – OD LENINA DO PUTINA” (najnowsza, trzecia część filmu dostępna na stronie producenta: www.ahaaa.pl).
-----
ZOBACZ TEŻ: Grzegorz Braun: KOŚCIÓŁ – SZKOŁA – STRZELNICA