Publicystyka
NA LICZNE PYTANIA...odp
w dn. 2 stycznia 2024 r.
na liczne pytania o sytuację KSD odpowiadamy:
od ok. 12 lat KSD nie miało szczęścia do skutecznego, silnego zarządzania, z rozmaitych przyczyn tzw. ludzkich, ale też wciąż pojawiali się chętni do władania kosztem wartości i celów obowiązujących statutowo - w ostatnim okeresie, po 2019 r. , gdy upłynęła definitywnie ostatnia kadencja ZG KSD [vide KRS] w sposób jak się okazało niezgodny z wymogami , ale próbowano wyłonić nowy skład ZG, w czerwcu 2022 r. zZ niewyjaśnionych powodów, nie podjęto żadnych starań o rejestrację nowego składu w KRS, zgodnie z zasadami i terminami wymaganymi prawnie - informowano, że "to sądy nas nie lubią..." czyt. przeciągają sprawę...itp...gdy delegat członków KSD udał się po wyjaśnienia do samego KRS, okazało się, że nigdy i nikt nie złożył żadnych dokumentów, tak więc,żadne też nie zostały "odrzucone ani odwlekane". KSD po prostu od 2019 r.nie zaistniało. I to teraz, gdy w tak trudnym czasie dla Kosciola i Polski samej, nowe teksty byłyby przydatne, tylko zal i szkoda. Poproszono o powołanie kuratora KRS. Sprawy wymagają nowych regulacji, od podstaw. Prosimy o cierpliwość.
Zaprazany do nowo tworzonego zespolu redakcyjnego, prosimy o teksty proste, "oświatowe", zgodne z literą Dekalogu.
/-/
ŚW.JAN PAWEŁ II i krzyż - wiersz Pawła Ziółkowskiego
Paweł Ziółkowski
Św. Jan Paweł II i krzyż
Święty Janie Pawle II, w gorącym sercu
wychwalałeś krzyż, nasiąknięty trudami,
troskami, cierpieniem, dźwigałeś go bez słów skargi,
gorzkich myśli, aż do spotkania z siostrą śmiercią.
Gdy bratnie zdrowie usypiało, a przyjacielskie
siły mdlały, przytulałeś symbol cenniejszy
niż złoto, stałeś przy tym, któremu
duchem i ciałem bezgranicznie służyłeś.
Tamtego dnia tym o listopadowej wierze
z potęgą ukazałeś cenę krzyża,
wyższą dla Ciebie niż góry zuchwałych.
Słabość powstała z kolan, zaś moc uklękła.
Twa Miłość do Ukrzyżowanego jest oliwą
dla gasnących lamp wiary, otwiera oczy duszy
na żywe dobro, a co szare i niskie koronuje,
przynosząc w hołdzie do stóp.
Jeleniec, lipiec 2018 r.
o nawróceniu do Boga i powrocie do Polski - Inna Meshkorez, KSD
ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI
CZY ROCZNICA POWROTU W TWOJE RAMIONA?
Listopad jest bardzo ważnym miesiącem w moim życiu. Pan Bóg wszystko tak pięknie ułożył, że lepiej bym nie mogła sobie wymyśleć. A mam naprawdę bujną wyobraźnię! Zapytajcie moich przyjaciół ?.
Tak się jakość złożyło, że urodziłam się w listopadzie, choć planowany termin porodu był wyznaczony na początek grudnia. Bóg jednak chciał, by listopad stał się tym wyjątkowym dla mnie miesiącem.
Panuje przekonanie, że kobieta nie mówi o swoim wieku, ale co tam, ja się go nie wstydzę… Urodziłam w 1993 roku, ale tylko w 2011 zrozumiałam po co… W listopadzie właśnie…
Ciekawy zbieg okoliczności, prawda? Ku większemu zaskoczeniu – był to 11 dzień 11 miesiąca 11 roku. Symboliczne, no nie?
Wróćmy jednak ku początku. Czuję, że muszę dać świadectwo. Wszakże jest to 10 rocznica powrotu w Jego kochające ramiona.
Chwila…
Czy na pewno powrotu? Czy do tamtego zwykłego dnia, kiedy niczego wyjątkowego nie oczekiwałam, na pewno przytuliliśmy się ponownie? Czy być może po raz pierwszy, to ja Cię przytuliłam?
Pewna jestem, że wiele razy tuliłeś mnie, gdy spałam czy płakałam skulona z bólu, bo wiele się dzieje złego w życiu człowieka, kiedy nie ma w sercu Boga. Jednak to nie jest tak, że nie było Cię w moim życiu. Gdyby tak było, nie dotrwałabym do pierwszego swego Święta Niepodległości. Chroniłeś mnie, choć nie wiedziałem o tym. Z bólem patrzyłeś na wiele złych uczynków popełniałam, nie zważając na Twoją miłość i błaganie o zwrócenie na Ciebie uwagi.
Nie byłam ochrzczona jak większość dzieci w Polsce we wczesnym dzieciństwie. Nie pochodzę z wierzącej rodziny, ale z polskiej. Mama jest Polską i cała jej rodzina też. Miałam wierzącą polską babcię, która ufam wymodliła moje nawrócenie, wraz z mamą. Zostaliśmy ochrzczeni całą rodziną w roku 2003, kiedy byłam w trzeciej klasie Szkoły Podstawowej. Trochę późno co nie? Ale Bóg jest mistrzem czekania...
Po Chrzcie świętym odeszłam od kościoła na 7 długich lat. Dorastałam, poszłam swoją (jak mi się wydawało) drogą, by później się przekonać, że On ma dla mnie coś znacznie lepszego. Przychodzi kiedyś w życiu moment kiedy rozumiesz, że najlepszym reżyserem jest Bóg. To On serwuje ci najlepsze odcinki serialu twojego życia.
Odeszłam, zapomniałam o tym, że należę już do Niego. Buntowałam się, próbowałam sobie ułożyć życie kierując się własnymi zachciankami, pragnieniami ciała i tym, co mi wtedy wydawało się za najlepsze. Byłam egoistyczną, zimną osobą, raniącą bliźnich. Kierowałam swoje pragnienia ku nie właściwym osobom, szukając zaspokojenie swojej pustki, która wciąż rosła.
Pamiętam chwile kiedy przeklinałam Boga, płacząc i winiąc Go w swoich niepowodzeniach i kolejnych rozczarowaniach. A On cierpliwie nadstawiał policzek, płacząc razem ze mną. Jednak zupełnie z innego powodu…
Robiłam wiele rzeczy, z których nie jestem dumna. Te demony bolesnych wspomnień będą prześladować mnie do końca życia. Pomimo tego, że mi wybaczono, poczucie winy zostaje na zawsze…
Jestem jednak wdzięczna za to wszystko co przeszłam. Cieszę się, że przez to wszystko przeszłam, bo dzięki temu jestem taką osobą jaką jestem teraz – silną, może trochę upartą, ale znającą wartość życia i cenę złych wyborów. Boże uchroń moją przyszłość od ponownego upadku. Lepiej bowiem umrzeć, niż ponownie oddalić się od ciebie…
Muszę też wspomnieć o związku z polskim językiem, odegrał on kluczową rolę w moim nawróceniu i całym życiu.
Kiedy byłam w 2 czy 3 klasie (rok kiedy byłam ochrzczona) do mojej małej miejscowości przyjechała nauczycielka z Polski – Pani Elżbieta Biasalska. Chodziłam do niej około roku, może dwóch lat. Ona nauczyła mnie podstawom języka. Jednak później zabrano ją do Polski i następny nauczyciel wrócił do mojego miasta właśnie w roku mojego nawrócenia. Zabawna zbieżność okoliczności ? …
Mama mając w Polsce rodzonego brata i trzech bratanic, które wyjechały do Polski na studia, pragnęła bym również ja poszła tą drogą. Nie interesowało mnie to we wcześniejszym okresie życia. No bo miałam, jak wtedy sądziłam, całe życie w Kazachstanie – przyjaciół, miłość, wszystko. Po co mam wyjeżdżać? Żebym zmieniła zdanie, Bóg musiał mnie odizolować, zabrać to wszystko. W trudnej sytuacji okazało się, że jestem sama i nie mam nikogo.
W czerwcu 2011 roku skończyłam szkołę. Pragnęłam iść studiować na tłumacza języka angielskiego.
Tylko, że trzeba pamiętać, iż w Kazachstanie studia na wyższych uczelniach są płatne. Wyjątkiem jest nabranie dużej ilości punktów na maturze, wtedy możesz studiować na grant – bezpłatnie. Nie nabrałam tak dużo, by trafić na uczelnię. Moich punktów wystarczało na nauczyciela przedszkola w szkole zawodowej. Więc musiałam iść na płatne. Wybrałam szkołę zawodową w odległości ok. 2 godzin drogi od miasta rodzinnego Miałam tam rodzinę więc było trochę łatwiej.
Zapisałam się na tego tłumacza, ale z powodu nie nabrania odpowiedniej ilości osób – nie utworzyli grupy i zebrali ludzi z takich samych nie utworzonych kierunków. Takim sposobem powstała grupa – „księgowość”. Łatwo się domyśleć, że było to zupełnie mi nie odpowiadającą drogą.
Wtedy to przyszłyśmy z mamą na rozmowę do Pani Dziekan. Ona proponowała inne kierunki. W tym momencie pamiętam jak zrozumiałam, że to nie jest to czego pragnę. Spojrzałam na mamę i powiedziałam, że WOLĘ POLSKĘ…
Tak się zaczęła moja droga ku światłu. Szybko znalazłyśmy w tej samej miejscowości Polonię, gdzie była nauczycielka z Polski. To było jakoś w okresie październikowym. Wtedy to zbliżało się Święto Niepodległości Polski – przygotowywaliśmy koncert, wiersze, piosenki i tańce polskie. Przydzielono mnie do grupy śpiewającej.
Polski dawał mi się łatwo. Może dlatego, że w dzieciństwie miałam z nim styczność? Czy ten język był stworzony dla mnie, kto wie? Chodziłam do grupy przygotowującej się na studia w Polsce. Pamiętam jak jeden chłopak po lekcji, gdzie chodziłam około 2 tygodni na zajęcia, zapytał czemu jeszcze nie jestem w Polsce?
W każdym razie, dowiedziałam się, że potrzebna jest Karta Polaka, by dostać wizę na rok. Dla osoby studiującej w Polsce jest to prawie że niezbędne.
Rozmowę dla osób chcących otrzymać Kartę Polaka przeprowadzał Pan Konsul, który miał właśnie przyjechać do nas na ów koncert. Tego dnia, 11 listopada, po koncercie mieliśmy zdawać egzamin. Osoby, które również oczekiwały na swoją kolejkę pytali się jak długo się uczę polskiego. Kiedy się dowiedzieli, ze kilka tygodni to zaczęli się śmiać. Powiedzieli, że nie dam radę zdać, że zadają trudne pytania z historii Polski, literatury, na które nie będę w stanie odpowiedzieć. Do tego, nie byłam pełnoletnią wtedy. Warunkiem otrzymania Karty dla osób niepełnoletnich było posiadanie Karty przez jednego z rodziców. Moja mama zdawała tego dnia ze mną więc też nie miała. Byłam załamana, od tego zależała moja przyszłość, moje studia w Polsce.
Wyszłam wtedy na korytarz, by ochłonąć i wtedy właśnie zwróciłam się do Pana Boga po raz pierwszy od dłuższego czasu, nie z zarzutami czy przekleństwem lecz z prośbą. Choć też ciężko to nazwać prośbą, raczej egoistyczną umową. Jemu to wystarczyło zupełnie.
Powiedziałam, że jeśli mi pomoże zdać ten egzamin na Kartę Polaka to PÓJDĘ DO KOŚCIOŁA.
Weszłam na salę egzaminacyjną. Zaczęłam rozmowę po polsku. Dokładnie rozmowę, nie egzamin. Pan Bartosz spojrzał na mój wniosek, zapytał mnie tylko JAKIE MAM PLANY NA PRZYSZŁOŚĆ W POLSCE? Powiedziałam po polsku, że chcę studiować i mieszkać w Polsce. Podpisał wniosek i życzył mi powodzenia. TYLE.
Wyszłam z Sali trochę w amoku. Nie rozumiejąc co się przed chwilą stało. Nie pytał o żadną historię, o żadną literaturę czy jakąkolwiek wiedzę. Pan Bóg wywiązał się z umowy. Moja kolej. Jestem osobą, która stara się dotrzymywać słowa więc poszłam do kościoła w najbliższą niedzielę.
Wiecie co jest najbardziej zabawne i niepojęte w tej historii? Po latach, już będąc w Polsce odkryłam swój stary pamiętnik z Kazachstanu.
Proszę sobie wyobrazić, że jest z 2011 roku. Okres: sierpień 2011 - kwietnia 2012. Mam zapisany ten dzień: 11 listopada. Zanotowałam tylko jedno zdanie – planuję w niedzielę iść z krewnymi do kościoła. Do tego dnia nie było żadnej wzmianki o Bogu, czy kościele. Nic, nie zapisałam, nawet dlaczego niby poszłam do tego kościoła. Dwa dni po tym – 13 listopada – również jedno zdanie: Byłam w dziś w kościele, było super!
I nagle po tym, kiedy czytasz dalej te zapiski – już dwa zdania o kościele i Bogu; trzy, cztery… Aż zapiski kończą się tym, że cały mój dzień i myśli są związane z Kościołem i Bogiem. Zabawne to jest. Można namacalnie zobaczyć, jak w ciągu tych pół roku zmieniało się moje myślenie – czy raczej kierunek tego myślenia. To jest opatrznościowe, że akurat te zapiski się zachowały. Akurat rok mojego nawrócenia. Niesamowite.
Co się wtedy wydarzyło? Kiedy przyszłam do kościoła poczułam się w domu, ta pustka w moim sercu, której żadna miłość ludzka nie była w stanie zaspokoić – nagle zniknęła. Dlaczego? Bo wypełnił ją Jedyny Bóg. Jak On długo na to czekał!
Tak się zaczęła nasza wspólna podróż i moje nawrócenie, które trwa do dziś. Ciągle mnie zaskakuje, przyciąga bliżej i pozwala się cieszyć tym, że jestem obok Niego.
Patrząc wstecz nie mogę sobie wyobrazić życia bez Jezusa. Kim bym była? Gdzie bym była? Jest całym moim życiem – On i Jego Jedyny, Święty, Katolicki i Apostolski Kościół – w którym znalazła swój dom.
Życia nie starczy, by dziękować za to, że pozwolił mnie wrócić… Tak Bardzo Cię kocham, Jezu Chryste…
Reszta, to już inna historia…
Inna Meshkorez, Xii.2021
Witamy w KSD - misjonarkę bł.ks. Jerzego Popiełuszki
Krzysztof Nagrodzki-Geny podległości. Z listów do przyjaciół. I znajomych
Kolego,czy zauważyłeś, iż pewne cechy są dziedziczne nie tylko w zauważalnych elementach-powiedzmy-somatycznych, ale i mocno ...genetycznych. To daje się zaobserwować w fizis, ale i psycho. Sam zobacz-taki gen podległości.
Czytaj więcej: Krzysztof Nagrodzki-Geny podległości. Z listów do przyjaciół. I znajomych
Krzysztof Nagrodzki – Powstanie Warszawskie: „Polacy do broni!”
Każda kolejna rocznica Powstania Warszawskiego bohaterskich i tragicznych zmagań Polaków przynosiła nieraz spory o co do sensu podjęcia walki w Warszawie 1 sierpnia 1944 roku. Sięgając jednak do fragmentów wiedzy o tamtych czasach i wydarzeniach, przywołując relacje uczestników, świadków, historyków, można skonstatować, iż zryw ten nie mógł nie wybuchnąć.
Czytaj więcej: Krzysztof Nagrodzki – Powstanie Warszawskie: „Polacy do broni!”
Krzysztof Nagrodzki- UJ na kursie i ścieżce
Pamiętam z dawnych czasów, kiedyśmy dokazywali nieco-oczywiście w wolnych od intensywnego nauczania chwilach :-) - nazwa >Uniwersytet Jagielloński< - mimo naturalnej pobłażliwości :-) dla innych uczelni niż nasza super! >Politechnika Warszawska< - budziła jednak pewien respekt. …Historia….
Krzysztof Nagrodzki-Totalitaryzmy i zadania zlecone
Ósmego lipca opublikowaliśmy (na stronie OŁ KSD) tekst autorstwa Pawła Lisickiego - "Trzeci totalitaryzm". Szczególnie chcielibyśmy zwrócić uwagę na dwa fragmenty:
Czytaj więcej: Krzysztof Nagrodzki-Totalitaryzmy i zadania zlecone
Podkategorie
Tomasz Bieszczad
Tomasz Bieszczad - polonista, aktor, organizator kultury. W latach 2003-2010 dyrektor Akademickiego Ośrodka Inicjatyw Artystycznych w Łodzi.
Jako felietonista i dziennikarz współpracował m.in.: z Radiem „Łódź”, "Dziennikiem Łódzkim", "Życiem", rzeszowskimi "Nowinami", "Głosem Szczecińskim", "Sceną", „Expressem Ilustrowanym”, „Aspektem Polskim”.
Członek Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.
Krzysztof Nagrodzki
Sekretarz Zarządu Oddziału Łódzkiego KSD, Administrator portalu www.katolickie.media.pl, organizator dorocznych konferencji z cyklu „Dziennikarz – między prawdą a kłamstwem”, oraz inicjator pielgrzymek dziennikarzy na Jasną Górę.
Strona 1 z 3