Publikacje
O biedzie i bezdomności - ważny tekst z "GO"
There was a problem loading image http://gazetaobywatelska.info/static/js/kcfinder/upload/image/Albert-blog/bezdomność.jpg
There was a problem loading image http://gazetaobywatelska.info/static/js/kcfinder/upload/image/Albert-blog/bezdomność.jpg
Syndrom współczucia- Magdalena Rakowska
Dodano: 2013-10-25 22:51:01
Spotykamy coraz więcej ludzi pozbawionych domu, rodziny i widoków na lepsze życie. Codzienne obcowanie obok siebie dwu odmiennych światów – świata względnego dobrobytu i świata biedy, nędzy i bezdomności – rodzi u ludzi mających pracę, dom i rodzinę współczucie, a w końcu może doprowadzić do zmęczenia współczuciem.
Zdarza się, że osoby wrażliwe, chcąc zachować humanitarny stosunek do ludzi potrzebujących pomocy, a jednocześnie chcąc chronić swą prywatność, odrębność i swoje spokojne sumienie, popadają w chorobę psychiczną. Taką sytuację psychologowie społeczni nazywają syndromem współczucia.
Syndrom współczucia występuje w krajach demokratycznych i zamożnych, takich jak Wielka Brytania, Niemcy, Stany Zjednoczone. Występuje też w krajach mniej bogatych, takich jak Polska albo Węgry. Współczucie nie występuje np. w Indiach, a więc tam, gdzie nędza, choroby, śmierć są czymś naturalnym, zwyczajnym, gdzie ludzie boją się jutra i gdzie współczucie jest w złym guście.
Polacy mają stosunkowo wysoką wrażliwość na cierpienie. Istotnymi cechami kraju porażonego współczuciem dla biedy jest akceptacja praw człowieka i obywatela, ład społeczny i akceptacja podstawowych zasad solidarności ludzkiej.
Skumulowany efekt nędzy
Termin syndromu współczucia stworzył Artur Agnos, 39. burmistrz San Francisco w latach 1988-92. Zaobserwował on w swoim mieście – jak to nazwał – „skumulowany efekt nędzy, samotności i wyobcowania” ludzi, przeważnie przybyszów z Azji i Meksyku. Tak skomentował to zjawisko:
„Człowiek mający pracę, dom i rodzinę, żyjąc w ciągłym kontakcie z bezdomnością i upośledzeniem materialnym, narażony jest na psychiczne cierpienia, a w pewnych wypadkach, może zapaść na chorobę umysłową. Nierzadko obcowanie z nędzą i upadkiem moralnym powoduje emocjonalne otępienie, paraliż – stan ducha i umysłu, zwany po prostu znieczulicą”.
Niemożność rozwiązania takich problemów, jak mieszkania dla nędzarzy i dla chorych na HIV, może prowadzić wrażliwych ludzi do pozorowanej znieczulicy.
„Gdy w zastraszającym tempie rośnie klasa materialnie i moralnie upośledzonych – twierdzą psychologowie społeczni – u normalnych ludzi rodzą się mechanizmy obronne, zabezpieczające psychikę przed ciężką chorobą”.
Bezdomni
Statystyki bezdomności w Europie podają setki tysięcy pozbawionych domu. Najwięcej bezdomnych jest w Niemczech. Na drugim miejscu jest Francja i Włochy. Trzecie miejsce zajmuje Anglia. Ilu bezdomnych jest w Polsce? Nie ma dokładnych danych.
Szacuje się, że w Polsce jest nie więcej niż 50 tysięcy bezdomnych. W roku 2010 służby Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej zarejestrowały w kraju 43 tysiące bezdomnych, w tym 7555 na Mazowszu. W roku 2013 służby GUS zarejestrowały w kraju zaledwie 31 tysięcy bezdomnych.
Nieoficjalnie mówi się o znacznie wyższej liczbie bezdomnych, zważywszy, że oficjalne statystyki GUS podają, iż w Polsce ponad 2 miliony osób żyje poniżej granicy ubóstwa. Ale czy to jest powód do wstydu, skoro w bogatej Ameryce jest ponad 9 milionów bezdomnych!
Polacy, pod presją głoszonych przez siebie idei, boją się syndromu współczucia, wstydzą się powiększających się enklaw niedostatku. Ostatnio – krytykowane są dotychczasowe formy i próby rozwiązania problemu bezdomności.
Agresja jako skutek
Niektórzy swoje obawy i lęki o dom, rodzinę, przestrzeń i terytorium – dotyczy to pewnego marginesu społecznego – zamieniają w agresję, w nienawiść już nie tylko do kloszardów, meneli, ale w ogóle do obcych, do innych.
Wielu działaczy społecznych uważa, że instytucja schronisk dla bezdomnych powinna być zastąpiona przez budownictwo tanich mieszkań. Bo bezdomność, jak sama nazwa wskazuje, bierze się z braku domu, którego nie zastąpi łóżko i szafka w schronisku.
Wykluczeni ze społeczeństwa
Polska wydaje poważne środki na tworzenie jakichś zastępczych struktur bytowania, jakichś substytutów normalnego życia. Np. w specjalnych ośrodkach, a niekiedy po prostu w zamkniętych przejściach pod ulicami. W ten sposób społeczeństwo i państwo wchodzą z opieką nad bezdomnymi w uliczkę bez wyjścia.
Powstaje klasa ludzi wykluczonych ze społeczeństwa i z normalnego życia w społeczeństwie.
Problem nędzy i bezdomności coraz szerszego marginesu społecznego wydaje się problemem nierozwiązywalnym wszędzie tam, gdzie jest wolny rynek i gdzie ostra konkurencja i pęd do sukcesu materialnego tworzą w sposób naturalny margines ludzi odrzuconych, zbędnych, obcych.
Powinność ludzka
Polska, wzorem bogatego Zachodu, traktuje mieszkalnictwo i bezdomność jako efekt działania wolnego rynku i kapitalistycznych reguł gry. No i, jak to bywa w każdej grze, bywają wygrani i przegrani.
W tej sytuacji zmaganie się z biedą – w wymiarze materialnym – pozostaje ciężarem społecznym, a w wymiarze psychicznym – jest niespełnioną powinnością ludzką, tworzącą poczucie winy, tworzącą zmęczenie współczuciem.
Na widok rąk wyciągniętych po pomoc, nieliczni angażują się w działalność charytatywną, poświęcają swój czas dla ubogich, pracują np. w kuchniach, inni od czasu do czasu dają ulicznym biedakom grosze, a niektórzy wpłacają pewne sumy jedynie organizacjom społecznym. Jedni robią to ze współczucia, inni – by uspokoić sumienie.
Psychologowie, a częściej moraliści i duchowni, twierdzą, że nieważne z jakich pobudek wspomagamy naszych bliźnich, którym się nie udało w życiu. Ważne, by „zmęczenie współczuciem” nie uczyniło nas obojętnymi na los innych. Bo wtedy my sami, jako społeczeństwo obywatelskie i jako osoby ludzkie, staniemy się ubogimi duchem.