Publikacje

OD STAŁEGO KORESPONDENTA KSD red.GRZEGORZA MUSIAŁA: "KATASTROFA POD SANTIAGO DE COMPOSTELA…ZAMACH?"

Multithumb found errors on this page:

There was a problem loading image 'images/red. Grzegorz Musiał/PHTO0494_200x207_ac969b01246594e5ca25f5da51250680.jpg'
There was a problem loading image 'images/red. Grzegorz Musiał/PHTO0494_200x207_ac969b01246594e5ca25f5da51250680.jpg'

 Grzegorz Musiał

 

 

     Katastrofa pod Santiago de Compostela - wypadek? zamach? rytuał?

 

 

     Przed trzema miesiącami, w środę 24 lipca, w okolicy hiszpańskiego miasta Santiago de Compostela, o godz. 20:42, pełen pielgrzymów pociąg relacji Madryt – Ferrol jadący z prędkością 190 km/godz., wyłaniając się spod wiaduktu na łuku torów, w odl. 3 km. przed stacją, nagle, środkową częścią składu zwija się konwulsyjnie, wypada z torów  i z siłą gromu uderza  w betonowy mur obok  torowiska.  Skręcona wokół swej osi na bok lokomotywa, w potwornym pędzie orze grunt, ciągnąc wśród huku i trzasku, w spiętrzeniu rozprutych metalowych płatów i prętów, kół i rusztowań, swój rozpadający się srebrny ogon, niczym rakieta kosmiczna lądująca awaryjnie na obcej planecie.    Ginie 78 pasażerów, 140 ląduje w szpitalach. Na dostępnej nazajutrz w internecie oczyszczonej i ulepszonej wersji filmu, zapisanego przez kamery kolejowe, dokładnie widać cały ten „wypadek” – ów pociąg nadlatujący „w potwornym pędzie”, jak z lubością podkreślała prasa, natychmiast wskakując - jak w parę przygotowanych bamboszy – w dobrze znaną Polakom wersję, że „wszystkiemu winni są piloci”… Pardon, tym razem chodziło o maszynistę.  

 

                                             Wypadek czy zamach?     

 

    Podobnie, jak naszym pilotom wpierw miał przeszkadzać ś.p. Prezydent, jakoby w pijanym szale wdarłszy się do kabiny pilotów  - jednak, wobec trudności w przerobieniu tego jowialnego smakosza win na demonicznego alkoholika, podmieniony wnet przez generała B. (tu łatwiej o promile, jak to u wojskowych) - tak i w Hiszpanii natychmiast pojawiła się oficjalna wersja „zdroworozsądkowa”: jakoby jeden ze środkowych wagonów „po prostu się wyczepił”. Wobec kompletnego idiotyzmu tego tłumaczenia, pojawiła się zaraz inna - równie „logiczna” – że w środkowej części składu „wybuchł pożar, a potem nastąpiła eksplozja”. Te zmianę wymusiły zeznania wielu świadków, którzy przeżyli katastrofę i przed zderzeniem słyszeli „odgłos wybuchu”. Na nasuwające się pytania – a cóż to za pożar? I skąd wybuch w pociągu pasażerskim? Czyżby ktoś otwierał w upale butelkę wody sodowej? – dziennikarze nawet nie próbowali odpowiedzieć. Pożar, wybuch, kropka. Podobnie w Polsce, pukano się w czoło na zadawane przez nas pytania: jak mała brzózka może urwać skrzydło kilkusettonowego tupolewa? Dlaczego płaty blach samolotu są rozerwane, jak od eksplozji i mają wywinięte na zewnątrz krawędzie? Cóż to za „zwykłe uderzenie o ziemię” bez głębokiego rowu rycia murawy przez dziób samolotu?

 

     Ostatecznie, ta druga oficjalna wersja zostaje wytłumiona, gdy coraz liczniejsze są głosy internatów, że na ułamek sekundy przed wykolejeniem się pociągu widać, jak pod łukiem wiaduktu, tuż nad dachami przelatujących niżej wagonów, pojawia się krótki rozbłysk, jakby wystrzał z rakietnicy. Dopiero po tym jeden ze środkowych wagonów „odczepia się i staje bokiem” i następuje w nim, nie wiadomo jakim cudem, „eksplozja”. Co tam takiego mogło wybuchnąć? Sedes? A jeśli nie to – więc co? Atak z zewnątrz?... Uruchomienie wystrzałem zainstalowanego wcześniej ładunku?...

     Jeśli ktoś szuka poważnej odpowiedzi na pytanie, co rzeczywiście wydarzyło się na torach przed Santiago de Compostela w wigilię dnia św. Jakuba Apostoła – Patrona Hiszpanii – radzę obejrzeć na You Tube różne wersje tego filmu, zwłaszcza oczyszczone i spowolnione – dopóki jeszcze są dostępne.  Trzy lata temu też tak oglądaliśmy, do znudzenia  - w spowolnieniu i w wersjach oczyszczonych - zachowanie się rosyjskich wojskowych na lotnisku w Smoleńsku… filmy z ewidentnymi wystrzałami z broni palnej, krzykami dobijanych ofiar – dziś  są przechowywane w archiwach tych internatów, którzy je w porę skopiowali. Teraz, filmy z katastrofy kolejowej pod Santiago de Compostela, być może dołączą do dziesiątków, a nawet setek dokumentów, których ilość w sieci wzrasta, w miarę, jak u prywatnych osób odkrywane są zapisy komórkowe przypadkowo sfilmowanych epizodów – z różnych, do dziś niewytłumaczonych katastrof (zamachów?) - jak ten właśnie, rzekomo rozbijający się o gałązki pojedynczej brzozy Tu-154 z 96 osobami na pokładzie, w tym – dwoma prezydentami Polski - jak zamachy w Londynie w lipcu 2007 r., gdzie jakimś cudem, arabscy  zamachowcy posługiwali się materiałami wybuchowymi dostępnymi jedynie przez brytyjskie wojsko, czy jak najgłośniejsza w dziejach operacja false flag - zamach na nowojorski World Trade Centre 11 września 2001 r.. Bije on  rekord w historii również pod względem nasilenia nieprawdopodobnych kłamstw, wpadek i przeinaczeń w wersji rządowej, podawanej maluczkim do wierzenia.

 

     Podobnie ta najnowszego chowu „operacja fałszywej flagi”, staje się dla przeciętnego obserwatora zdarzeń egzaminem z inteligencji, umiejętności kojarzenia faktów i przenikliwości, a także – spostrzegawczości i zmysłu obserwacji. Tak, jak w Polsce, po 10 kwietnia 2010 r. wkładano w usta nieżyjącym pilotom słowa, których nie zapisały czarne skrzynki – począwszy od wulgarnego przekleństwa na przemian z debilowatym pohukiwaniem „teraz świat zobaczy, jak lądują debeściaki” -  co wedle mediów (od tamtych dni słusznie nazywanych „merdiami”, od franc. – merde)  miało świadczyć, jakimi to niedouczonymi durniami są polscy piloci – podobnie w usta hiszpańskiego maszynisty natychmiast włożono przekleństwo, że niby: „spier…liłem, chcę umrzeć!” – choć to dość wyszukana konstrukcja językowa, jak na maszynistę będącego w szoku. Potem – na przemian – zeznaje on, że jakoby „zapomniał, że tu jest zakręt” (to mówi maszynista z 30-letnim stażem zawodowym, obsługujący tę trasę od 1 roku!) albo w ogóle odmawia zeznań, bo „nie wie, jak to się stało” i „zanim stracił kontrolę, uruchomił wszystko, co się dało”. Trudno nie odnieść wrażenia, że ten człowiek jest wystawiony „na odstrzał” – jak w Polsce piloci i ich rzekomo pijany zwierzchnik. W tym galimatiasie, jakby celowo wzniecanym przez hiszpańską prasę, już nikogo nie dziwi krzycząca z pierwszych stron „rewelacja”, że w chwili katastrofy maszynista „rozmawiał przez telefon”.

    Straszne! Do tego, pewnie z kochanką? Fakt, że była to rutynowa rozmowa służbowa z konduktorem, zasypano następnymi „rewelacjami” – np. że  najpierw pociąg jechał z prędkością 200 km/h, a potem: że 150 km/h, lub w jeszcze innej wersji 192 km/h albo 175 km/h. – mimo, że np. po potrąceniu maluchem pieszego w Mszanie Dolnej, prędkość poruszania się sprawcy można określić jeszcze tego samego dnia, z dokładnością co do kilometra. Innym razem, znaleziono na Facebooku zdjęcie nieszczęsnego maszynisty sprzed roku, jak „chwali się” prędkościomierzem lokomotywy szybkobieżnej, na której miał osiągnąć „życiowy rekord 200 km/h”. Ale czym niezwykłym jest taka szybkość na liczniku sprawnej, szybkobieżnej lokomotywy najnowszej generacji? Takie są ich normalne osiągi, dziś już nie dziwi nawet 300 km/h. Szkopuł jednak tkwi w działającym - lub uszkodzonym – przypadkowo, a może celowo? - systemie kontroli prędkości. Powinny one działać zarówno na trasie, jak w samej lokomotywie. Linie szybkobieżne podlegają autokontroli i dopiero na przedmieściach, tak, jak to było w Santiago de Compostela, linia szybkobieżna przechodzi w konwencjonalna i wtedy kończy się automatyczne sterowanie, a rozpoczyna ręczne. W tym to akurat  momencie albo zawiodła technika – albo w taki czy inny sposób uniemożliwiono przesterowanie prędkości. Co ciekawsze – podobnie jak w rządowym tupolewie w Smoleńsku - „wszystko działało” – tak i tu, system kontroli prędkości ETCS, zapewniający  samoczynne hamowanie pociągu, był sprawny, a pociąg przed wyjazdem przeszedł kontrolę techniczną. Natychmiast nasuwa się pytanie: co robił w tym czasie nadzór ruchu? Też „rozmawiali sobie przez telefon”? A może – jak rosyjscy dyspozytorzy na lotnisku smoleńskim – nagle rozpłynęli się powietrzu i już nigdy nie będzie można ich przesłuchać? Oczywiście, o ile prokuratorzy hiszpańscy – w przeciwieństwie do polskich – w ogóle zechcą to uczynić – bo w sytuacji, jaka na naszych oczach się rysuje, wygląda na to, że tzw. hajspid (czyli pociąg szybkobieżny) jechał popularną trasą, do tego w wigilię wielkiego hiszpańskiego święta i pełen pielgrzymów -  całkowicie bez nadzoru ruchu! Że nie było – lub nie działały – oba systemy bezpieczeństwa i jedynymi, odpowiedzialnymi za dotarcie tego szalonego pojazdu do celu, było dwóch mechaników na lokomotywie.

 

         Trudno uwierzyć, aby w europejskim państwie ktokolwiek mógł dopuścić do takiej sytuacji. Przypomina to – w bliźniaczy sposób – znaną nam serię tzw. „zaniedbań” i „przeoczeń”, które, wg. najemnego „raportu” – na skutek „błędów człowieka” niefortunnie „doprowadziły do katastrofy” polskiego Tu-154.

     - Jadę 190 km/h!... Co mam robić? – krzyczy Hiszpan na krótko przed katastrofą. Wygląda to tak, jakby chciał zostawić materiał dowodowy, przewidując, że może zginąć. No bo jak inaczej to wyjaśnić: rozpaczliwie krzyczy, aby pochwalić się kolegom, że bije rekord na łuku? A może nie znał ograniczeń na tym odcinku i zwyczajnie potwierdzał prędkość? To dlaczego woła: „co mam robić”?”. Nagle zapomniał, czego nauczył się w technikum kolejowym? Nieuk jeden… Jego nieznajomość szlaku została wykluczona. Mógł zatem - teoretycznie – nagle stracić orientację i przeoczyć miejsce zmiany prędkości. Ale maszynistów było dwóch a sprawny system nawigacji ASFA dawał im informacje do kabiny. Może więc ten okrzyk wskazywać jedynie – i wbrew dziennikarzynom, widzącym tu dowód nieuctwa maszynisty - na nieprawidłowe hamowanie pociągu, pomimo rozpaczliwych działań maszynisty.

 

        Przypomina się inna hiszpańska tragedia, także niewyjaśniona, z 11 marca 2004 r. Wówczas to, w zatłoczonych porannych pociągach podmiejskich,  zmierzających do największego dworca kolejowego w Madrycie, wybucha minuta po minucie 10 bomb. W tym największym od czasu katastrofy nad Lockerbie w 1988 r., zamachu w Europie, zginęło 191 osób, a prawie 2 tys. zostało rannych. Zamach odbył się na trzy dni przed wyborami do parlamentu – w których na skutek społecznego szoku, wywołanego krwawą jatką, władzę w Hiszpanii przejmuje  Zapatero… Niestety, inteligentni inaczej polscy komentatorzy, zamiast przynajmniej siedzieć cicho, skoro nie umieją  zatrudnić szarych komórek do szukania  powiązań między faktami, które same krzyczą o sprawcach tej tragedii – nie są lepsi od swych hiszpańskich kolegów. W prasie „głównego nurtu” zapadł szlaban i ani mru mru o Zapaterowskim szale (niestety, trwającym do dziś) całkowitej przebudowy linii kolejowych Hiszpanii na szybkobieżne,  dzięki czemu Hiszpania ma jedną z najnowocześniejszych sieci szybkiej kolei i największą taką sieć w Europie. Ogromny boom przeżywają producenci taboru kolejowego i firmy przewozowe, jak RENFE, obsługująca feralną linię Madryt – Ferrol. We wrześniu br. miało nastąpić rozstrzygnięcie wartego milardy euro przetargu na budowę kolei dużych prędkości w Brazylii, na liczącej 510 km. trasie z Rio de Janeiro do Sao Paulo i Campinas. O kontrakt starała się  właśnie firma RENFE, mająca szansę zostać zwycięzcą przetargu. Niestety, katastrofa pod Santiago de Compostella tę szansę zaprzepaściła, gdyż rząd hiszpański zakazuje udziału w przetargu firmom, które w ciągu ostatnich pięciu lat miały na swoim koncie wypadki kolejowe. Ktoś chciał wyeliminować RENFE z konkurencji…? Ale dlaczego – kosztem prawie stu ludzkich istnień? I w przeddzień jednego z największych świąt Hiszpanii? Dlaczego właśnie w tym, a nie innym miejscu?... Spróbujmy zastanowić się nad tymi pytaniami.

 

    

                                                         Rytuał?

 

    

         Tak, jak potworności smoleńskiej zbrodni z 10 kwietnia 2010 r. nie zrozumie się ani jej sprawców nie uchwyci za rękę -  zamiast tego bełkocąc o „pijanym generale w kokpicie” czy o „pancernej brzozie” - jeśli zignoruje się rzecz kluczową w każdym satanistycznym rytuale: zbieżność miejsca i dat w tym powtórzeniu po 70 latach zbrodni katyńskiej z kwietnia 1940 r., dokonanym na tej samej ziemi i za pomocą tej samej kategorii aktorów –– podobnie nic się nie zrozumie z jatki,  która odbyła się  w Hiszpanii, na torowisku w pod Santiago de Compostela, jeśli pominąć  symbolikę zarówno miejsca katastrofy – miasta św. Jakuba Apostoła, patrona Hiszpanii - jak i jej czas - dokładnie w wigilię jego święta, obchodzonego przez katolicki świat 25 lipca.

      Ciekawe, że to, co umknęło uwadze katolickim obserwatorom – cały ten religijny, czy raczej anty-katolicki aspekt wydarzenia – zostało natychmiast uchwycone i rozdmuchane przez antykatolickich blogerów. „Patrzcie, do czego prowadzi religia, do śmierci!” – można było znaleźć na forach internetowych, pod doniesieniami o tragedii.  Spróbujmy zatem przyjrzeć się tej mrocznej stronie zdarzeń pod Santiago de Compostela - choćby jedynie po to, aby nie milczeć, gdy znów padną zarzuty: co to za Bóg Miłosierny, który zezwolił na śmierć tylu katolików, podążających z pielgrzymką..?

    Santiago de Compostela jest nie tylko miejscem kultu katolickiego – ze względu na znajdujący się tam grób św. Jakuba Większego, jednego z dwunastu apostołów, uczniów Jezusa Chrystusa i  na powiązany z jego osobą najstarszy w Europie szlak pielgrzymkowy Camino de Santiago (Drogę św. Jakuba).  Coraz bardziej bowiem rozwijają się w Europie środowiska neopogańskie, mają one od lat  coraz szersze wpływy w  środowiskach władzy każdego kraju, a w epoce mikroprocesorów i technologii cyfrowych ta symbioza polityków ze środowiskami okultystyczno-lucyferiańskimi wręcz rozkwita http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/413761,oswieceni-i-druidzi-dzierza-wladze-nad-swiatem.html ) .  Przyczyny tego zjawiska to temat na osobne opracowanie, przypomnijmy więc tylko, że w 2010 r. druidyzm – celtycki kult słynący z okrutnych obrzędów, w tym ofiar z ludzi - został uznany w Wielkiej Brytanii za legalną religię.   Brytyjscy „apostołowie” neodruidyzmu  i autorzy wielu książek na ten temat (np. Trevor Ravenscroft, Tim Wallace-Murphy, Andrew Sinclair) twierdzą, iż wiodąca przez Europę katolicka Droga Jakubowa jest jedynie „przykrywką” dla istniejącej o wiele wcześniej druidyjskiej Drogi Oświecenia (Path of Enlightenment). Przebiega ona przez  odpowiadające planetom tzw. węzły ziemi (czakry)  od Santiago de Compostela, gdzie ma się znajdować macierzysta „czakra Księżyca”, przez czakrę w katedrze Notre Dame de Dalbade w Tuluzie (Merkury),  katedrę w Orleanie (Wenus), w Chartres (Słońce), Notre-Dame w Paryżu (Mars) i w Amiens (Jowisz), aż po Rosslyn w Szkocji, gdzie w słynnej kaplicy Sinclairów miałaby się znajdować nie tylko „czakra Saturna”,   ale także otoczony okultystycznym nimbem tzw. kielich Graala.   

     Można się uśmiechnąć, czytając te banialuki, jednak na widok niejednej księgarni okultystycznej  w miastach Zachodu – z niebotycznymi regałami pełnymi ksiąg na ten temat, zjazdami, konferencjami itp., a także na widok potężnej listy nazwisk najprzedniejszych polityków, pisarzy, artystów, intelektualistów europejskich, czynnie i jak najpoważniej zaangażowanych w te kluby pomyleńców – śmiech gaśnie na ustach.  Zaznaczyć tu należy, że może nawet mniej łączy ich „kult”, choćby satanistyczny, a bardziej – szczera do samej głębi ich serc, przeżartych zasadą zysku i skuteczności – nienawiść do chrześcijaństwa, w tym zwłaszcza do Kościoła Katolickiego i do Matki Bożej, szczególnie przez nich wyśmiewanej i znienawidzonej. I tu w sukurs idą im niejasności źródłowe związane z osobą św. Jakuba. Istnieje bowiem dwóch  świętych Jakubów i obaj są apostołami: Jakub Większy - rodzony brat św. Jana, syn rybaka Zebedeusza i Salome (jednej z pobożnych niewiast, towarzyszących Jezusowi), zmarły śmiercią męczeńską w ok. 44 r. po Chr.  i Jakub  Mniejszy (wg. źródeł greckich, odnosiło się to do ich wzrostu, a nie do  znaczenia przy Jezusie).  Ten Jakub, zwany też Sprawiedliwym, był synem Alfeusza i Marii, czasem w Ewangelii zwanej Kleofasową, choć nie ma pewności, czy są one tą samą osobą. Alfeusz zaś wg. św. Hegezypa - naocznego świadka wczesnochrześcijańskiego i autora „Historii dziejów Kościoła” z II w. - był rodzonym bratem św. Józefa. W takim razie, nie ulega wątpliwości, że Jakub Mniejszy, pierwszy biskup jerozolimski, był krewnym Jezusa - jednym z ”braci Pańskich”, jak mówi o nich Kościół za św. Mateuszem (Mt 12:46-50). Jednak po hebrajsku czy aramejsku na brata rodzonego, ale też na kuzyna, brata stryjecznego i ciotecznego, mówi się „brat”. Ewangelia św. Mateusza była pisana prawdopodobnie po grecku - o ile istniał oryginał aramejski, to nie zachował się - jednak obecny jest w niej cały szereg semityzmów. Grecki „brat” - adelphos - znaczy co prawda „brat rodzony”, nie „kuzyn”, ale „adelphos” jest tu tłumaczeniem z aramejskiego, o ile tekst powstał po aramejsku - a jeśli nie, to  z kolei nie można wykluczyć wpływu semickiego rozumowania na język żydowskiego autora piszącego po grecku. Dlatego trzeba wyjść z założenia, że greckie zastosowanie słowa „brat” odpowiada tu aramejskiemu sposobowi myślenia. Sam Jezus posługiwał się słowem „brat”, aby uzmysłowić słuchającym Żydom naukę o braciach duchowych i więzach duchowych - ważniejszych, niż więzy krwi.

    Dodajmy, za Josefem Blinzlerem, znawcą zagadnień językowych obu Testamentów (Die Brüder und Schwestern Jesu, SBS 21, Stuttgart 1967) że w samej grece istnieją liczne wyjątki: np. cesarz Marek Antoniusz nazwał Severusa, ojca swego zięcia, swoim „adelphos” a więc bratem. Podobnie Gaius Caligula nazwał młodego Tyberiusza „adelphos” (Philo, Leg. Ad Gaium 4§26). Również w egipskich papirusach z II i I w. p.n.Ch. znajduje się słowo „adelphos” na oznaczenie bratanka (Papyrus Adler 7; Papyrus London 2850 col.II 15; opublikowane w 1930). Jednak te naukowe argumenty nie  przeszkadzaja neopogaństwu rozgłaszać nieprawdziwe twierdzenia o „rodzeństwie Chrystusa”.  Jest w tym ukryty poważny zamysł: chodzi o podważenie dogmatu o Dziewicy Maryi. Jeśli bowiem takie trudności sprawia ustalenie w oparciu o istniejące źródła, czy Jezus w ogóle miał braci, to kto może z pewnością stwierdzić, że jeśli ich miał, to nie byli starsi od Niego?  A jeśli tak – to Maryja nie mogła być Dziewicą. Jakub Większy stanowi więc dla europejskich neopogan kąsek nie lada. Otaczają go – z pewnością wbrew jego woli – szczerym uwielbieniem, upatrując tu szansy na dowiedzenie nieprawdziwości dogmatów katolickich. Zaś otoczka magii druidyjskiej, otaczająca miejsce „czakry Księżyca” - w dwójnasób czyni z Santiago de Compostela ważny ośrodek kultów satanistycznych w Europie.

     Powróćmy do tragedii, która przed trzema miesiącami, w wigilię dnia św. Jakuba czyhała na pielgrzymów podążających do grobu Patrona Hiszpanii.      Szatan to małpa Boga - wszystko po Nim przedrzeźnia i na opak odwraca.  Trzecia w nocy - tzw. godzina rozstań (The Hour of Parting) - uważana powszechnie za „złą godzinę”, gdyż najwięcej stwierdza się o tej porze zaostrzeń chorób sercowych i samobójstw – to odwrotność trzeciej po południu, godziny spełnienia się Męki Chrystusa. Noc św. Walpurgi – czas sabatów i satanistycznych masówek – to wigilia 1 maja, najważniejszego święta satanistów, w którym czci się tzw. Green Mana, patrona rozpłodu i orgii.  Warto w tym miejscu zauważyć, że uczynienie go przez komunistów tzw. Świętem Pracy było nieudolną przykrywką masońskiego kultu, co po przepoczwarzeniu się komunizmu w latach 1980. w „neolewicę” lub „liberalizm” – określeń nowego wcielenia tej samej starej Bestii jest wiele - Kościół, w swej mądrości natychmiast ezgorcyzmował, ustanawiając 1 maja dniem Św. Józefa – Postrachu duchów piekielnych… Także,  w przeddzień wielkiego dla katolików dnia Wszystkich Świętych – gdy wskutek naszych modlitw,  najwięcej dusz czyśćcowych doznaje uwolnienia - naopogaństwo odprawia Halloween, czyli celtyckie święto ku czci boga śmierci Samhainawa, a w wigilię Bożego Narodzenia, gdy wybieramy się na Pasterkę, satano-iluminactwo czci Saturna. Na trzy dni przed Środą Popielcową satanistki z ruchu Wicca (Witchcraft, czarna magia) mają Sabat, a Wielka Sobota – przeddzień Tryumfu Zmartwychwstania – to według Kalendarza rytuałów illuminackich, dzień ofiary z człowieka http://radtrap.wordpress.com/2011/07/26/kalendarz-rytualow-illuminati/

                                                      *

    Piszę to wszystko głównie po to, aby namawiać, kogo się da, do zamykania telewizorów a otwierania oczu i uszu! Zgodnie z Ewangelią  św. Mateusza: Kto ma uszy, niechaj słucha! (Mt 13, 43) – aby nie było tak, że „patrzyli oczami, a nie widzieli, słuchali uszami, a nie rozumieli (Mk 4,12).  Wszystkie tewidoczne gołym okiem fakty”, to „racjonalne rozumienie zdarzeń”, tak uwielbiane przez półinteligentów, kształtujących swój obraz świata w oparciu o jedno medium – to rozpowszechniane przez ściekomedia tzw. głównego nurtu wiadomości zmanipulowane, powyjmowane z kontekstów, z przemilczanymi okolicznościami – lub po prostu wierutne kłamstwa, takie, jakim okazuje się być „złamana skrzydłem tupolewa” smoleńska brzoza. Również kłamstwem, zrodzonym w bujnej wyobraźni pani doktor spod Radomia,  mieniącej się „drugą osobą państwie”,  jest podana ze łzami w oku nad „rosyjskimi kolegami w białych fartuchach” bajka o autopsji zwłok ofiar, czy uwiecznione już w dowcipach „przekopanie terenu zamachu na metr w głąb”.

    Może wstrząsające zdjęcie, opublikowane w tych dniach na okładce tygodnika „W sieci”, przedstawiające rozbawionego premiera Tuska, popisującego się przed Putinem w dniu smoleńskiej katastrofy jakimiś gestami, mającymi naśladować trzymanie drążków sterowych przez pilota – wskaże niejednemu z tych, którzy do tej chwili trwali w błogim przeświadczeniu, iż „fakty mówią same za siebie” i wystarczy „racjonalny stosunek do rzeczywistości” aby dzisiejszy świat zrozumieć – że pod faktami pozornie oczywistymi - bo za takie usiłują je przedstawić ludzie niezupełnie dobrej woli, pieczołowicie je przedtem przebrawszy i zmanipulowawszy – kryje się zupełnie inna opowieść. Podobnie, jak na pergaminowym palimpseście, gdzie jedna warstwa tekstu ukrywa pod spodem drugą, napisaną o zupełnie czymś innym, z inaczej postawioną tezą i innymi wnioskami… Dlatego trwajmy obronie prawdy my, ludzie wiary, co dzień obdarowywani łaskami Ducha Świętego - a przynajmniej gorąco modlący się o nie. Zostaliśmy wezwani, aby dzięki tym darom dostrzegać to, co przez ludzi złej woli zostało ukryte i winniśmy tą wiedzą dzielić się z innymi. Tymi, którzy słuchają wprawdzie słowa, lecz „troski i blichtr tego świata” im je zagłuszają.  

      Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw… (Mk 4, 22).

 

                                                                         Grzegorz MusiałPHTO0494 200x207_ac969b01246594e5ca25f5da51250680

misyjne

facebook_page_plugin

Logowanie

Aktualności i publicystyka

NA LICZNE PYTANIA...odp

 w dn. 2 stycznia 2024 r. na liczne pytania o sytuację KSD odpowiadamy: od ok. 12 lat KSD nie miało szczęścia do skutecznego, silnego zarządzania, z rozmaitych przyczyn tzw. ludzkich, ale też...

02-01-2024 Publicystyka

Czytaj więcej

prawo to część kultury !

  PRAWO TO CZĘŚĆ KULTURY  Próba likwidacji polskich mediów publicznych wbrew ustawom...

02-01-2024 Aktualności

Czytaj więcej

OJCIEC MARIAN DO DZIENNIKARZY !

https://www.youtube.com/watch?v=9D573_e4yOk   Ojciec Marian do dziennikarzy.  Przypominamy na ten obecny czas, wielką próbę dla Polski. 

27-12-2023 Aktualności

Czytaj więcej

Boże Narodzenie 2023

Najserdeczniej życzymy wszystkim Czytelnikom jak i naszym Członkom KSD - wszelkich łask od Bożego Dzieciątka oraz mocy serc , pomyślności w Nowym Roku 2024! Szczęść Boże !   KSD wydawcy portalu

22-12-2023 Aktualności

Czytaj więcej

KSD - 2023

Informujemy Czytelników, że w dn. 5.XII. 2023 r. zarejestrowano w KRS wniosek o ustanowienie kuratora KRS-u do spraw formalno-prawnych KSD. Od zakonczenia kadencji ZG KSD w 2019 r. nie złozono...

22-12-2023 Aktualności

Czytaj więcej

foto relacja z Mszy św. pogrzebowej śp d…

31. X.2023 foto redl Bogusława Stanowska-Cichoń, Przew. Oddz. Kraków

31-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

Kondolencje z Watykanu,papież Franciszek…

„Ojciec Święty poleca śp. Wandę Półtawską miłosierdziu Bożemu”. Kondolencje z Watykanu za portalem TVP.Info -  31.X.2023 Bolesne doświadczenia II wojny światowej stały się dla prof. Wandy Półtawskiej inspiracją do aktywnej obrony godności ludzkiego...

31-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

Świadectwo o śp dr Wandzie Półtawskiej -…

świadectwo p. Bogusławy Stanowskiej-Cichoń, przewodniczącej Oddz. Kraków KSD ".... odeszła od nas Pani Dr Wanda Półtawska, więźniarka hitlerowskiego obozu Ravensbruck, lekarz psychiatra, niestrudzona obrończyni życia poczętego od narodzenia do naturalnej śmierci...

31-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

Film pt. DUŚKA - polecamy! Nieznane zdj…

DUŚKA     - Publikujemy nieznane dotąd zdjęcia z planu filmowego , 2008 r. Film dokumentalny Produkcja: Polska Rok produkcji: 2008 Barwny, 88 min Ekipa Reżyseria Wanda Różycka-Zborowska   Scenariusz Wanda Różycka-Zborowska   Zdjęcia Piotr Zarębski   Krystian Matysek   Współpraca operatorska Antoni Wojtkowiak   Aranżacja Zbigniew Zbrowski   Dźwięk Przemysław Kretkowski   Współpraca...

28-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

ŻYCIE DLA ŻYCIA - Wanda Półtawska

https://www.youtube.com/watch?v=aOU_eqm4i28

28-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

67 LAT PO ŚLUBIE - ROZMOWA Z WANDĄ I ADA…

https://youtu.be/_tY0v0hRz4E?si=qAuA3mE-opxQDTIo   ROZMOWA Z WANDĄ I ANDRZEJEM PÓŁTAWSKIM   WANDA I ANDRZEJ PÓŁTAWSCY 67 LAT PO ŚLUBIE - YOUTUBE.COM

28-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

Prezydent żegna dr Wandę Półtawską

Odeszła Dama Orderu Orła Białego prof. Wanda Półtawska     25 października 2023  Odeszła Dama Orderu Orła Białego Pani Profesor Wanda Półtawska. Lekarz, przyjaciółka Św. Jana Pawła II, więźniarka niemieckiego obozu koncentracyjnego w Ravensbrück...

28-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

wspomnienie Abp. Marka Jędraszewskiego o…

27 października 2023  WSPOMNIENIE ABP. MARKA JĘDRASZEWSKIEGO O ŚP. WANDZIE PÓŁTAWSKIEJ – Z wielkim żalem żegnamy śp. panią profesor Wandę Półtawską, mając głęboką nadzieję, że przekraczając próg wieczności, po tej drugiej stronie...

28-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

Kim była śp Wanda Półtawska, przyjaciół…

Nie żyje Wanda Półtawska. Kim była przyjaciółka Jana Pawła II?   ostatnia aktualizacja:25.10.2023 07:50    https://www.polskieradio.pl/39/156/artykul/2838206,nie-zyje-wanda-poltawska-kim-byla-przyjaciolka-jana-pawla-ii">Obserwuj nas na Google News - Moje przeżycia, nie tylko wojenne, były okazją, bym zrozumiała, kim jest człowiek, jaka jest jego...

28-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej

Ostatnie Pożegnanie śp. dr Wandy Półtaws…

Pogrzeb śp. Wandy Półtawskiej odbędzie się we wtorek, 31 października br., o godz. 13.00 w Bazylice Mariackiej w Krakowie Wcześniej, o godz. 12.30, zostanie odmówiony różaniec w intencji zmarłej Pani Profesor...

28-10-2023 Aktualności

Czytaj więcej