Aktualności
Bronią Koranu, nigdy Biblii
Sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych Ban Ki Mun, szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton, sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen, kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama (notabene posądzany o ty, iż jest muzułmaninem) ostro sprzeciwili się pomysłowi amerykańskiego pastora Terry'ego Jonesa uczczenia rocznicy tragedii 11 września 2001 roku poprzez spalenie świętej dla muzułmanów księgi Koranu. W sprawę zaangażowała się cała amerykańska administracja. - Rząd USA jest oburzony planowanym na sobotę publicznym spaleniem Koranu przez członków małego Kościoła na Florydzie - oświadczył rzecznik Departamentu Stanu Philip Crowley. Głos zabrali również inni wysocy rangą urzędnicy. Wśród wysuwanych argumentów, obok względów bezpieczeństwa, stwierdzano, że tego typu inicjatywy są sprzeczne z wyznawanymi w Ameryce wartościami. - To jest prowokacja, która pokazuje brak szacunku wobec innej religii - mówił Crowley. Warto w tym momencie przypomnieć, jaki szacunek dla religii mają wielcy tego świata, którzy bynajmniej ani nie przez przypadek, ani z braku okazji, NIGDY NIE BRONILI BIBLII I CHRZEŚCIJAŃSKICH WARTOŚCI.
Warto w tym momencie przypomnieć, że kiedy w indyjskiej Orisie ginęli chrześcijanie, świat (chrześcijański w swoim założeniu) milczał i jedynie zaangażowaniu polskich eurodeputowanych, m.in. Ryszarda Legutki i Konrada Szymańskiego zawdzięczamy, iż Unia Europejska potępiła ataki. W tych samych Stanach Zjednoczonych, w których teraz mówi się o szacunku dla religii, usiłuje się zmuszać katolickich lekarzy do zabijania nienarodzonych dzieci, a obrońcy życia są często prześladowani. W Europie wcale nie jest pod tym względem lepiej. Wprawdzie Catherine Ashton niczym lwica występuje w obronie Koranu, ale – podobnie jak i zdecydowana większość polityków UE – ignoruje katolików, których w części „27” postrzega się jako „skrajne ugrupowania”. Zauważmy, że wyrycie napisu „Allach Akbar” na remontowanej Katedrze Świętego Jana w Lyonie nie wywołało żadnej reakcji polityków, podczas gdy karykatury Mahometa stawały się powodem międzynarodowych protestów. Dlaczego wielcy tego świata w imię poszanowania religii bronią Mahometa, a prześladują Chrystusa? Czy dlatego, że boją się wyznawców tego pierwszego, a gardzą drugimi? A może jest odwrotnie – nie wiedzą jak walczyć z niebezpiecznym dla liberalizmu chrześcijaństwem, zatem postanowili uciec się do pomocy islamu.
Anna Wiejak - Członek KSD
Tekst ukazał się w 37 numerze tygodnika „Nasza Polska”