Strona główna

Inicjatywa polskich Biskupów zasługiwała na pokojowego Nobla ! "udzielamy wybaczenia i prosimy o nie"

Łk 6,37: "Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone."

Kol 3,13: "Przebaczając sobie nawzajem, jeśli kto ma powód do skargi przeciw drugiemu. Jak Pan wam przebaczył, tak i wy!"

 

Inicjatywa polskich Biskupów zasługiwała na pokojowego Nobla ! "udzielamy wybaczenia i prosimy o nie" 

Piotr Łysakowski

 

Lata temu podczas pracy w IPN natknąłem się na dokumenty związane ze sprawa „Orędzia polskich Biskupów…”.

Dziś w sytuacji narastających napięć polsko - niemieckich, absurdalnie agresywnej polityki prowadzonej przez aparat państwowy Rzeczpospolitej wobec Kościoła warto przypomnieć, z okazji zbliżającej się 60 rocznicy opublikowania tego godnego Nobla dokumentu, pewne aspekty związane z ta kwestią. 

Na marginesie powyższego kilka uwag ogólnych. 

Należy ze smutkiem zauważyć, że antykościelna kampania, która przetoczyła się niedawno przez media i ulice polskich miast w sposób wyraźny czerpiąc z doświadczeń departamentu IV komunistycznego MSW zdecydowanie przekroczyła wyczyny poprzedników. Widać nauki sbeków trafiły na podatny grunt. 

Kościół jest dziś jedną z ostatnich barier broniących Polskości i substancji narodowej, podobnie więc jak w latach 60/tych (i przez cały okres istnienia PRL) należy go atakować i niszczyć we wszystkich możliwych wymiarach, w tym także fizycznie, przy absolutnej bierności organów ścigania. Ślady tych ataków znajdziemy do dziś na fasadzie kościoła Świętego Aleksandra na Placu Trzech Krzyży w Warszawie. 

Używa się przy tym prawie dokładnie takich samych argumentów jak „za Gomułki” (abstrahujmy od „odpiłowywania”). 

Przykład pierwszy z brzegu to kwestia „aborcji” - „kobieta ma prawo decydować o swoim ciele”, „warunki mieszkaniowe nie pozwalają…”, „sytuacja materialna …” , lepiej więc mieć w domu „psiecko” niż dziecko, mniej kłopotu, a w razie trudności zawsze można oddać do schroniska i po sprawie, łatwiejsze i bezpieczniejsze niż „skrobanka”. 

Niżej znajdziecie Państwo przykłady sprzed lat. 

Dokumenty, o których piszę odkrywają w znacznym stopniu kuchnię komunistycznej manipulacji, stosowanej także i dzisiaj pod zmienioną nazwą „europejska”. 

Po stronie niemieckiej, pokazują także obawy i postawy wynikające ze zdarzeń roku 1965. 

Wydaje się, że dokumenty, o których pozwalam sobie skrótowo pisać niżej prowokują też do postawienia nowych pytań. 

Byłyby one następujące: jak media w PRL realizowały zalecenia władz wobec Kościoła Katolickiego „po Orędziu„. Fajnie byłoby spróbować opisać reakcje społeczne jakie miały miejsce w Polsce po inicjatywie polskich Biskupów, choć dziś to bardzo trudne. Powinniśmy jeszcze dziś  domagać się rozpoczęcia programu badawczego określającego jaka była ( i czy miała miejsce !? ) współpraca między polskimi a służbami specjalnymi NRD w akcji przeciwko polskiemu kościołowi w interesującym nas aspekcie i momencie historycznym, czy „STASI” próbowała w tej grze być niezależnym podmiotem ( tu, i nie tylko tu, są potrzebne badania archiwów w  zbiorach byłego „Instytutu Gaucka” ). Ważne byłoby też przypatrzeć się aktywności służb zachodnioniemieckich. W swoim czasie moją propozycję idąca w tym kierunku zbyto w IPN wzruszeniem ramion, czego do dziś nie jestem w stanie pojąć.

Interesująca jest też ( i do tej pory niezbadana ) rola jaką mogli komuniści wyznaczać, nieświadomym tego, innym Kościołom chrześcijańskim w Polsce w rozgrywce z Kościołem Katolickim, to bardzo ważne w kontekście dzisiejszych działań zohydzających instytucję Kościoła.

To wszystko są pytania, na które powinniśmy sobie spróbować odpowiedzieć, chcąc zrozumieć i poznać swoją najnowszą historię i fobie antykatolickie rządzących dziś w Polsce „Europejczyków”. Dziś warto tez przypatrzeć się aktywnością Polaków współpracujących z niemieckimi i polsko niemieckimi instytucjami (jest ich sporo) i ich możliwej postawie w odniesieniu do interesujących nas zdarzeń. Czy będą nieskomplikowaną tubą niemieckiej narracji (tak jak w przypadku opowieści Petera O. Loewa o „polskim antysemityzmie”, która ma być uwzględniona w narracji umieszczonej w nieistniejącym „Domu Polsko Niemieckim”) czy potrafią zdobyć się na elementarną uczciwość co może zagrozić ich pozycji i karierze !?

A teraz podróż w przeszłość. 

 

Zdarzyło się to dnia 18 listopada 1965 w trakcie Soboru Watykańskiego II 34 polskich biskupów,  podpisało „Orędzie”  do „biskupów niemieckich” ( byli wśród nich kardynał Stefan Wyszyński i Święty Jan Paweł II – wówczas Karol Wojtyła). 

Akcja Kościoła wywołała atak furii komunistycznej władzy. „Ktoś” ośmielił się podważyć jej monopol na reprezentowanie Polaków i to reprezentowanie w stosunkach z najbardziej (oprócz USA) znienawidzonym „obiektem” na zachodzie – z RFN i jego obywatelami jakimi byli niemieccy Biskupi. Na reakcje nie trzeba było czekać długo, rozpoczęła się wściekła antykościelna akcja, w trakcie której nie cofano się przed żadnymi metodami bazując przy tym na powojennych resentymentach Polaków wobec Niemców.„ [...] Rozpoczęty w dokumentach biskupich dialog w przedmiocie granicy polskiej na Odrze i Nysie nie przyniósł Polsce niczego dobrego. Biskupi niemieccy, ważąc słowa i nie zajmując bezpośrednio stanowiska w tej sprawie, w sposób pośredni i zdecydowany stanęli na gruncie rewizjonistycznym. […] biskupi polscy , nawet bez uprzedniej prośby [...] wybaczyli Niemcom wszystkie zbrodnie, jakich dopuściły się Niemcy [...] wobec Polski i narodu polskiego. […] Biskupi mówią […] w swym orędziu do biskupów niemieckich: „[...] > wyciągamy do Was nasze dłonie z ław kończącego się Soboru, udzielamy przebaczenia i prosimy o przebaczenie < [...] Żadne dokumenty […] nie mogą wymazać hitlerowskich zbrodni wojennych […]. Nie zostaną one ani zapomniane ani wybaczone. […] antykomunizmu zaćmił w ich umysłach poczucie patriotyzmu, zaćmił fakt, że walka z komunizmem uderza rykoszetem w granice Polski na Odrze, Nysie i Bałtyku, godzi faktycznie w niepodległy byt narodu polskiego. [...] Rząd PRL, organa władzy państwowej, nie prowadzą ani nie chcą prowadzić walki z kościołem, [...] część hierarchii kościelnej na czele z kardynałem Wyszyńskim wyszła z konstytucyjnych ram [...] władze państwowe muszą na to reagować, [...] Ta część hierarchii kościelnej, która gwałci ustawę zasadniczą [...] dopóki nie zajmie lojalnej postawy wobec państwa, wobec Polski Ludowej. [...] ”.

Fragmenty listu byłego premiera PRL Józefa Cyrankiewicza, który zapowiadał represje wobec episkopatu a tym samym łamanie Konstytucji PRL, cytowane wyżej, a odnoszące się do „Orędzia Biskupów Polskich do Niemieckich” charakteryzowały doskonale atmosferę jaka zapanowała w kręgach komunistycznej władzy po inicjatywie Episkopatu Polski z 1965 roku i reakcji Episkopatu Niemiec na tę inicjatywę ( 5.XII.1965 roku ). Rzecz charakterystyczna i chyba nieprzewidziana przez nikogo „Orędzie” stało się istotnym elementem gry politycznej odnoszącej się do państwowości NRD. W tej kwestii zwracano uwagę na suwerenność wspomnianej wyżej NRD i wiążące się z tym uznanie przez to państwo granicy na Odrze i Nysie. Z punktu widzenia polityki i istnienia NRD, jako niezależnego bytu państwowego, cała inicjatywa Biskupów ignorująca istnienie dwu państw niemieckich polskich była bez sensu bowiem między PRL a NRD żadne problemy i kwestie sporne nie istnieją: „[...] i nie trzeba żadnego więcej >pojednania< ni >wybaczenia< [...]”. 

Przy okazji dyskusji o „orędziu” i opisywaniu sytuacji w Niemczech Zachodnich w propagandzie PRL wykorzystywano mocno udział niemieckiego Kościoła Katolickiego w budowie i kształtowaniu postaw żołnierzy  „Bundeswehry” starając się opisywać ten proces jako pełną kontynuację tego co działo się wcześniej w Wehrmachcie: „W każdej jednostce [...] jest co najmniej dwóch kapłanów: jeden rzymsko – katolicki i jeden ewangelicki. Jeśli w hitlerowskich dywizjach na 10 – 12 tysięcy żołnierzy było dwóch kapelanów to w Bundeswehrze 1 duchowny przypada na 1500 żołnierzy [...] kapelani wojskowi [...] wychowują również żołnierzy w duchu tradycji krzyżackich i pruskich, a nawet hitlerowskich [...]”. 

Wraz z upływem czasu obserwując uważnie to co się działo na niemieckiej scenie politycznej i chcąc nie chcąc przyznawano przy tym, że inicjatywa , która wyszła od „ polskiego Kościoła” miała istotne znaczenie dla dialogu polsko – niemieckiego i kierowała dyskusję na temat powojennych granic naszego kraju na zupełnie nowe tory aktywizując w nią przy tym nie tylko środowiska katolickie. Próbowano też znaleźć w aktywności strony niemieckiej ślady doraźnej obrony Kardynała Stefana Wyszyńskiego, którego w różnych niemieckojęzycznych mediach wyraźnie odróżniano od Gomółki, przed atakami „władzy ludowej”. Z kolei Niemcy dostrzegając w „Orędziu” dokument polityczny nie uciekali od trudnych dla siebie problemów i pytań stawianych przez polskiego kardynała. Dotyczyły one efektów wojny, która wepchnęła Polskę „w objęcia komunizmu i ateizmu”, a także i tego, że to z ich winy granica polsko – niemiecka przebiega tak właśnie jak przebiegała w 1965 roku. Te sformułowania kładły całkowity kłam propagandzie komunistów o „wyprzedawaniu” przez kościół polskich interesów narodowych. 

Jeszcze przed podpisaniem przez Stefana Wyszyńskiego „Orędzia” bardzo uważnie obserwowano to co dzieje się w Rzymie gdzie przebywali polscy biskupi. Szczegółowo informowano na przykład o ilości i zawartości korespondencji jaką otrzymywali hierarchowie przebywający Soborze Watykańskim II. Jak sądzę, nie bez przyczyny w policyjnych dokumentach, które kiedyś  przeglądałem w IPN, znalazła się nie datowana notatka / instrukcja: „Aktualne problemy polityki kościoła i zadania organizacji partyjnych [...]” zawierająca, między innymi, wykładnię działań dla aparatu bezpieczeństwa PRL wobec kościoła właśnie. Opisywano w niej dobre i złe strony „współżycia” komunistycznego państwa z instytucjami katolickimi. Rzecz jasna tych złych stron było znacznie więcej niż dobrych, a cała wina, za pogarszanie się atmosfery leżała po stronie katolików i hierarchii kościelnej wzmagającej od dłuższego czasu: „ [...] ofensywę polityczną wymierzoną przeciw władzy ludowej, obliczoną na skłócenie ludzi wierzących i niewierzących [...] rozbicie jedności narodu zajętego twórczą, pokojową pracą [...] Aspiracje polityczne hierarchii kościelnej [...] stanowią przyczynę trudności w normalizacji stosunków między kościołem a państwem [...]”. Wyraźnym przykładem chęci dominowania nad władzą świecką i zdobywania zwolenników miała być pielgrzymka Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej po Polsce: „ [...] Dotychczasowy przebieg tej wędrówki ujawnia poza religijne cele jakie przy tej okazji usiłuje osiągnąć episkopat. Staje się ona bowiem >unowocześnioną< metodą nawracania wiarę przy pomocy środków antykomunistycznych [...]”. Według anonimowych autorów dokumentu do zwalczania komunistów i ich wpływów „używano” też ustawy dopuszczającej przerywanie ciąży. Zadziwiające ale argumenty, za tą ustawą, używane w roku 1965 niczym nie różnią od tych , które stosowane są w celu jej poparcia dzisiaj – warto zwrócić na to uwagę: „ […] kampania ta zaczęła się od napaści biskupów na ustawę o dopuszczalności przerywania ciąży i politykę świadomego macierzyństwa […] propagujemy planowanie rodziny […] by nie było tragedii matek obarczonych nadmierną liczbą dzieci, którym rodzice nie mogą zapewnić minimum utrzymania. Nie propagujemy wcale przerywania ciąży, przeciwnie uważamy, je za środek szkodliwy dla zdrowia kobiety, dopuszczalny tylko w ostateczności […]”. Równocześnie wskazywano na pozytywne przykłady współpracy innych wyznań z władzą konfrontując je od razu z pozycją i postawą kościoła w Polsce. W sumie odmawiano i Kościołowi i jego „książętom” prawa do zabierania głosu w jakichkolwiek sprawach związanych z życiem społecznym w Polsce: „ [...] Kto jak kto, ale właśnie hierarchia rzymsko – katolicka nie ma jakiegokolwiek prawa mówić o trosce o ludzi pracy i wysuwać oskarżeń wobec władzy ludowej [...]”.Sygnalizowano przy tym napisy jakie pojawiały się w miejscach publicznych w tym na świątyniach: „ [...] Rybnik – bud. Szkoły: > nie chcemy biskupów niemieckich <, Bielsko – budynek: > chcemy wyjaśnień dla czego zdradzili <, na frontonie budynku ZSP > przecz z episkopatem <, w Krakowie na kościele: > precz z arcybiskupem zdrajcą <, w Szczecinie – 19.XII. na drzwiach kościoła: > Precz < [...]”. Atakowano też Kościół w pseudonaukowych opracowaniach przeznaczonych dla aktywu PZPR i SB. Zwracano w nich uwagę na „historyczne” błędy zawarte w „Orędziu”. Głównym z nich było zwrócenie się do z przesłaniem głównie do Niemców a nie do Czechów (sic !) bo: „ [...] Przecież Dobrawka, na którą powołuje się >orędzie< była księżniczką czeską, skoro więc za jaj wpływem Mieszko przyjął chrzest […] to wypadało zaprosić przede wszystkim biskupów czeskich.”  Ten ton kontynuowano także w odniesieniu do i w przeciwieństwie do opisywanego w „Orędziu” podziału administracyjnego „Polski Piastowskiej”, a także działań politycznych pierwszych Piastów zbliżających nasz kraj do Zachodu, które w oczach autorów „Tez” dystansowały wręcz Polskę od Cesarstwa Ottona III i tym samym wzmacniających jej suwerenność w sferze politycznej, a także i kulturowej. „Orędzie” więc w swej istocie było i musiało być antypolskie i antypaństwowe: „ [...] to sformułowanie jest dla Polski, dla polityki piastowskiej, zwłaszcza polityki Mieszka I i Bolesława Chrobrego krzywdzące; […], swą suwerenność utwierdzała i nie była żadnym >członkiem Imperium Romanum Ottona III<, [...]. W długim akapicie >orędzia< [...] podkreśla się przesadnie i jednostronnie zasługi niemieckie dla kultury polskiej. Bez mała się twierdzi, że kultura polska jest powtórzeniem kultury niemieckiej. Historycy kultury polskiej wykazali, że tak nie jest [...].”  Biskupi zaś wzorem Stanisława ze Szczepanowa stali się (publikując orędzie) faktycznymi zdrajcami, skutkowało to uwagą: „ […] Uwaga praktyczna. Nie należy śpiewać > Gaude Mater Polonia< […] Pieśń bowiem sławi Stanisława ze Szczepanowa, który był klasycznym zdrajcą racji stanu […].”. W dalszym ciągu wywodów pojawiają się też argumenty z najnowszej historii naszego kraju. Ukazują one co najbardziej „bolało” ówczesne władze w „Orędziu”. Były to nie tylko inne, niż nakazywane przez komunistów opinie o kształtowaniu stosunków polsko – niemieckich, ale także podkreślanie suwerenności kościoła od władzy państwa, zupełnie odmienna od „oficjalnej” wizja końca i efektów wojny dla Polski i Polaków. W końcu zaś pojawienie się kościoła jako samodzielnego gracza na politycznej arenie. To zaś było dla komunistów trudne do zaakceptowania, każda więc metoda łącznie z kłamstwem i manipulacją ( tym szczególnie odmawianie patriotyzmu i uleganie wrogim Niemcom), by kościół dyskredytować była dobra. Odwoływano się przy tym do wypowiedzi Herberta Czaji wspominającego w sposób „[...] tendencyjny i jadowity [...]”  trudny los polskiego kościoła, gnębionego podobnie jak w ZSRR podatkami. Wierni chcący chodzić na msze i prowadzić prace formacyjne są narażeni na liczne trudności w pracy. Przy okazji Czaja poświęcał nieco miejsca „księżom patriotom” określając ich rolę jako małą. Odnotowywał też znaczny wpływ „ [...] Urzędu do spraw wyznań oraz tajnej policji na zagadnienia kościelne [...]”. Kościół jednak swoją postawą różną od „PAXU” i „[...] lewicowych prawowiernych katolików „Znak” [...]” powodował, że wielu wiernych stoi przy nim twardo przeciwstawiając się silnym prądom laickim. Polski katolicyzm poniósł w czasie wojny i okupacji ogromne straty a i Polacy zostali zdemoralizowani: „[...] na skutek warunków stworzonych przez Rosję [...]”. Opisując sytuację w Polsce i postawę kościoła zwracał też Czaja uwagę na elementy antysemityzmu: „[...] Nie mówię tego […] bynajmniej dla tego aby potworności Oświęcimia porównywać z polskim antysemityzmem, co usiłuje się w ostatnim czasie czynić z niektórych stron. Uważam podobne porównania za niemożliwe [...]”. Ważne to w aspekcie dzisiejszej dyskusji i oskarżania nas o współudział w Holokauście. Czaja wspominał też o tym, by władze RFN troszczyły się bardziej o Polaków w Niemczech ( jakże to aktualny, mimo upływu lat, postulat !!! ).Kościół usiłował się bronić: [...] Kardynał Wyszyński rozgoryczony zareagował obecnie ostro na ataki rządu, który twierdzi , że biskupi mieszają się w sprawy polityki zagranicznej [...] sekretarz polskiego episkopatu biskup Choromański zaatakował postępowanie rządu polskiego [...] Rząd domaga się od kościoła polskiego, aby podzielił jego nienawiść do Niemiec. Ale kościół nie mówi marksistowskim, komunistycznym językiem [...]”. Władza przewidywała formę obrony, nie znała jednak szczegółów planowanej kontrakcji. Z biegiem czasu jednak, w miarę napływu informacji pochodzących od agentury i obserwacji tego co działo się w kościołach definiowano to co kościół chciał robić. Na przełomie 1965 i 1966 roku przystąpiono do akcji wysyłania petycji i protestów do władz państwa w obronie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Inicjowano tydzień modlitw (na Jasnej Górze) w intencji obrony Kardynała. W tej samej intencji modlono się w kościołach i kaplicach wykorzystując te spotkania do: „ [...] zapoznawania wiernych z ideą > orędzia < ; propagowanie kościelnych uroczystości milenijnych [...] .”. Władza obserwowała to uważnie.. Efektem tego była, statystyka wypowiedzi biskupów w interesującej nas kwestii. Według podanego klucza Biskupi mieli wypowiadać się zgodnie z duchem i intencjami Kościoła 56, a przeciw „orędziu” 20 razy z czego 19 razy nieoficjalnie.  W komunikacie wydanym dnia 15 grudnia 1965 roku Biskupi informowali opinię publiczną i władze PRL o swoim stanowisku szczegółowo je wyjaśniając. Twierdzono, że wiele z elementów > orędzia < zostało przedstawione niezgodnie z prawdą i z pełnym niezrozumieniem spraw, które zostały w nim poruszone. Broniono się także w sposób aktywny przed oskarżeniami o wyprzedaż polskich interesów narodowych: „ […] List uwydatnia krzywdy wyrządzone Polsce w czasie drugiej wojny światowej i dążność do biologicznego wyniszczenia narodu polskiego […]”. Biskupi podczas mszy i spotkań z alumnami z seminariów duchownych charakteryzowali i opisywali przyczynę swojej „akcji”. Powtarzano argument o tym, że „orędzie” nie miało charakteru politycznego lecz moralny i chrześcijański bo taki jest duch panujący w Kościele Katolickim: „ […] orędzie na ma charakteru politycznego, biskupi nie  są politykami a wychowawcami w duchu moralności chrześcijańskiej […] „ mówił Arcybiskup Karol Wojtyła w grudniu 1965 roku w Krakowie. Podkreślano także bardzo mocno prawo Kościoła do wypowiadania się w kwestiach dotyczących polskiego życia narodowego i państwowego co wiązało się z wolnościami obywatelskimi i nieumiejętnością oraz brakiem chęci znalezienia porozumienia między władzami PRL a RFN. Wspominano o konieczności  chrześcijańskiego przebaczenia Niemcom i zastanowienia się nad błędami i wyrządzonym złem. Ważnym elementem tych wypowiedzi było podkreślanie polskiego patriotyzmu Biskupów i tego, że z biegiem czasu po złej propagandzie nie pozostanie śladu, a inicjatywa Episkopatu, nie tylko, będzie przynosiła dobre owoce ale także pokaże kto lepiej i mądrzej służył Polsce i Polakom. Podkreślano też inną formę „walki” Kościoła i jego hierarchów o prawa Polski do „Ziem Zachodnich” niż ta realizowana przez komunistów. Zwracano także uwagę na złą rolę, jaką w całej sprawie odgrywały PRL/owskie media, w tym szczególnie prasa manipulująca tekstem „orędzia”. Czy nam to coś przypomina – zapytam na koniec retorycznie !? I zanim udzielimy sobie odpowiedzi na powyższe pytanie – jeszcze raz – inicjatywa polskich Biskupów zasługiwała na pokojowego Nobla !!!

 

 

Piotr Łysakowski 

oredzie oryginal/Warszawa, 30.10..2025/

 

_______________________________________________________________________________________

 

OJCIEC ŚWIĘTY LEON XIV OGLOSIL ŚW. Johna Henry'ego Newmana Doktorem Kościoła - 1.XI.2025

PAPIEŻ LEON XIV OGŁOSIŁ ŚW. JOHNA NEWMANA DOKTOREM KOŚCIOŁA I WSPÓŁPATRONEM ŚWIATA EDUKACJI

Ojciec Święty przewodniczył w sobotę Mszy świętej dla uczestników Jubileuszu Świata Edukacji w Watykanie. Podczas Eucharystii papież Leon XIV ogłosił św. Johna Henry’ego Newmana Doktorem Kościoła. Stał się On jednocześnie wraz ze św. Tomaszem z Akwinu współpatronem wszystkich osób zaangażowanych w proces wychowawczy.

W homilii Ojciec Święty wskazał na obchodzoną dziś Uroczystość Wszystkich Świętych. Życzył, aby imponująca postać kulturowa i duchowa św. Johna Henry’ego Newmana była inspiracją dla nowych pokoleń, których serca pragną nieskończoności.

– Są gotowe dokonania poprzez poszukiwania i poznanie podroży, która – jak mawiali starożytni – prowadzi nas przez trudy do gwiazd. Życie świętych świadczy, że można żyć w pasjonujący sposób pośród złożoności chwili obecnej, nie zapominając o apostolskim wezwaniu „jawicie się jako źródła światła w świecie” – akcentował Ojciec Święty.

Papież Leon XIV przypomniał, że nowy Doktor Kościoła wniósł znaczący wkład w teorię i praktykę wychowania. Przywołał słowa Świętego, w których pisał, że Bóg stworzył Go, aby wypełnił dla Niego jakąś określoną służbę, powierzył jakąś pracę, której nie powierzył nikomu innemu oraz posłannictwo, o którym dowie się w życiu przyszłym.

– W tych słowach we wspaniały sposób wyrażona jest tajemnica godności każdej osoby ludzkiej, a także różnorodności darów rozdzielonych przez Boga. Życie rozjaśnia się nie tylko dlatego, że jesteśmy bogaci, piękni lub mamy władzę. Staje się jasne, gdy odkrywam w sobie, jestem wezwany przez Boga, mam powołanie, mam misje. Moje życie służy czemuś większemu niż ja sam – wskazał papież Leon XIV.

Ojciec Święty podkreślił, że w perspektywie chrześcijańskiej wychowanie pomaga wszystkim stać się świętymi. Powiedział też, że modli się, aby wychowanie katolickie pomogło każdemu odkryć własne powołanie do świętości.

RIRMOjciec Swiety 845x635

********************************************************************************************************************

 

Św. Jozafat, czyli soft power Kościoła w praktyce

 
II tekst o św. Jozafacie z cyklu autorskiego red. RENATY KOPEĆ   / na wyłączność Ksd, powielanie tylko za zgodą Autorki/
 
 
Św. Jozafat, czyli soft power Kościoła w praktyce "
 
Święty Jozafat to mistrz duchowego wpływu – prawdziwe soft power Kościoła. Miał odwagę bycia mostem między Kościołem obu obrządków: wschodu i zachodu. W świecie wojen i konfliktów pokazał, że wspólna modlitwa i przebaczenie potrafi więcej niż polityka – łączy ludzi, zmienia atmosferę, otwiera serca. W świecie rozbuchanych ambicji, w świecie buntu przeciw Kosciołowi Świętemu, czynił powrót do pierwotnej jedności Kościoła.
 
Św. Jozafat był chłopcem z Wołynia, kochajacym piękno, tradycję i obrządek swojego wschodniego chrześcijaństwa. W tym obrzadku się wychował i został mu wierny do śmierci. Kochał śpiew chórów wschodniego chrześcijaństwa, sam śpiew ten potem prowadził i reformował. Pragnał odnowić ducha Bożego w Cerkwi. Pragnął jedności Kościoła. A zwyczajnie? Uczył się kupiectwa, potem zamienił czeladniczy fartuch na bazylianski habit. Był obywatelem Wilna, miasta mieszanki etnicznej i wyznaniowej. Uniwersytet wileński miał już wówczas stuletnią tradycję. W Wilnie wydawano pisma i druki we wszystkich niemal językach Europy i dla wszystkich wyznań, bez reperkusji politycznych. 
Jozafat także był uczniem wileńskich, jezuickich nauczycieli z przełomu XVI i XVII. Czy może dlatego, że polscy Jezuici podjęli wezwanie Chrystusa do jedności Kościoła jako misję? Jeden z nich, ks. Piotra Skarga, napisał dzieło ,,O jedności Kościoła Bożego'', wydane w 1577 r. Może po przeczytaniu tej rozprawy, rozpaliła się w Jozafacie na nowo iskra miłości z serca Pana Jezusa?  
 Jozafat mial około 16 lat, gdy starania o połączenie kościoła rzymskiego i cerkwi zwieńczyła unia brzeska z 1596 roku — narodziny Kościoła unickiego. Było to pragnienie kapłanów i wiernych obrządku wschodniego — może przede wszystkim ich samych. ,,....Dość wszystkiego złego w Zakonie (tj. w wyznaniu) naszym stało się, jako zgwałcenie świętości, świętych tajne zamykanie, zapieczętowanie cerkwi świętych, zakazanie dzwonienia, a do tego jeszcze porąbanie krzyżów świętych, zabranie dzwonów do zamku. A do tego jakie jeszcze dzieją się zgorszenia w Cerkwi Bożej?....'' pisali oburzeni postępowaniem do władz duchownych wierni prawosławni.
To nie przypadek, że pragnienie jedności urzeczywistniło się tutaj, na terenie Rzeczypospolitej Obojga Narodów. W jednym państwie mieszkali obok siebie Polacy, obywatele dzisiejszej Białorusi, Ukrainy i Rosji, Litwini, Żydzi, Tatarzy, Ormianie, Niemcy, Wołosi. Obok  kościoła katolickiego stała żydowska bożnica, a w jej w sąsiedztwie zbór kalwiński i luterański, tatarski meczet i prawosławna cerkiew. Wszyscy mieli zagwarantowaną wolność wyznania i równość wobec prawa.
Ogłoszenie aktu unii brzeskiej - jedności kościoła w roznorodnosci obrządków,  niezwykły wzrost kościoła grekokatolickiego, zupełnie jak pierwszych gmin pierwotnego kościoła, zderzyły się ze stanowczym, agresywnym ,,Nie'' ludzi trzymających władzę.
Konflikt narastał, był nieunikniony jak w greckiej tragedii. Bowiem Rosja, w której pęczniały imperialne ambicje, zaczęła wykorzystywać religię politycznie. Mieniła się prawowitym, jedynym spadkobiercą Rzymu, do tego stopnia, że nazwała siebie samą Trzecim Rzymem. Prawosławie było nazwane prawdziwą religią, niezmąconą i czystą w swym obrządku, w odróżnieniu od wyznania łacinników. Kościół zachodni przedstawiano jako religię skażoną, wypaczoną i pozostającą w opozycji do nieskalanej tradycji Wschodu.
A kim był na tym tle mnich bazyliański, biskup Jozafat? Był przecież konwertytą z prawosławia. Przeciw niemu skierowano nienawiść, jako zdrajcy swojego obrządku. Poprzez swój dar wymowy i gorące, gorliwe działania apostolskie młodego kościoła nazywany  duszochwatem. Nadane raz przezwisko przylgnęło. W prawowiernym ludzie wywoływało iście demoniczne skojarzenia. Rozrzucano  ulotki z wizerunkiem biskupa-diabła wpychajacego dusze do piekla.
Natomiast Jozafat - biskup oczyszczał kościół unicki od nadużyć, usuwał niegodnych kapłanów z urzędów, nie zezwalał na praktyki obecne w wyznaniu prawosławnym, jak wielokrotne ożenki duchownych, dziedziczenie parafii, zależności władzy duchownej od władzy politycznej. Wymagał wiedzy teologicznej, troski o wiernych i świątynie. Świątynie odzyskiwał, walczył o należności dla świątyń i klasztorów. I głosił, głosił, głosił Ewangelię i zwykłą prawdę, że Kościół jest jeden, a jego zwierzchnik w Rzymie. W jego życiu wybrzmiała modlitwa Chrystusa o jedność. Jego zawołaniem i misją stały się słowa z modlitwy Chrystusowej ,,ut unum sint''.
Konflikt, politycznie sterowany, urósł między wyznawcami prawosławia, a  kościołem greckokatolickim, do rozmiarów rozsadzających państwo. Celowo, z premedytacją podsycano nienawistne nastroje przez ludzi siejących zło. Rosja, a za nią, o zgrozo, muzułmańska Turcja i inne państwa zaczęły rościć sobie prawa do występowania w obronie rzekomo zagrożonego prawosławia, i innych wyznań w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Prawda została zastąpiona wygodną narracją polityczną, a przecież to ówczesna Polska była państwem o niespotykanej nigdzie indziej wolności słowa, tolerancji religijnej i etnicznej.
Zagrożeni powstaniem ,,nowego'' kościoła, prawosławni liderzy, skompromitowani nadużyciami, lub ,,tylko'' pragnący zachować władzę, wzbudzali spory, siali nienawiść, plotki, nastawiali kogo mogli przeciw tej jedności, którą propagował Jozafat. A przecież akt unii brzeskiej nie był pierwszą próbą walki o jedność Kościoła. Dość wspomnieć o soborze  lyońskim i florenckim. 
Katolicy w tym sporze nie mogli się zdecydować po której stanąć stronie. Głównie wybierali niszczącą neutralność, jak Piłat, bo mieszanie się w spory, deklarowanie się po którejś ze stron uważano (och, jakże to wciąż uniwersalna postawa) za nie dyplomatyczne i mogące zaszkodzić. Charakterystyczne, że protestanci stawali po stronie prawosławia. 
Ten czyrak zła pękł 12 listopada 1623 r. Wzniecający niepokoje emisariusze, którzy pojawili się w Witebsku podczas wizyty Jozafata, podsycali nienawiść wśród mieszkańców, monitorowali sytuację, aż w końcu dali znak do linczu.
Była niedziela, kiedy napadnięto na pałac biskupi w Witebsku. Porwano arcybiskupa wracającego od ołtarza, zdarto szaty liturgiczne, uderzono w głowę toporem, rozłupujac czaszkę. Żył jeszcze, więc strzelono do niego dwukrotnie w głowę i w serce, kłuto lancami, opluwano, deptano po nim, ciągano na powrozie po mieście. Wówczas, na nagim ciele ukazała się włosiennica. Na chwilę tłum zamarł << To niemożliwe, tak zły człowiek nie nosiłby włosiennicy >>. Posłano po ludzi, którzy znali św Jozafata osobiście. Nastąpiło rozpoznanie zwłok << Tak, to On jest, to jest Jozafat, biskup unicki>>. Lecz motłoch się nie zatrzymał, ośmieszanie, lżenie, znęcanie się trwało i po śmierci. Zmasakrowane ciało obciążono wypełnioną kamieniami włosiennicą i wrzucono do rzeki Dźwiny. 
Nasuwają się na pamięć podobne wydarzenia, związane z męczęństwem ks. Jerzego Popiełuszki. Czy scenariusz i projekcja zdarzeń nie są wręcz tożsame? Oto kapłan nie rezygnujący z prawdy, nie mogacy nie głosić prawdy, będący podporą swojego ludu w trudnym czasie, odnowicielem wiary, znakiem nadziei, kochany i słuchany. I na Jozafata przygotowywano parę nieudanych zamachów. Dlaczego tak się dzieje - bo dobro i zło wyrażają się w tych samych -  pomimo upływu czasu, działaniach. 
Ale wróćmy do listopadowego Witebska z 1623 r. Wieczorem, po libacji ludzie opamiętali się. Cisza śmiertelna nastała w mieście, pozamykano się w domach. Zaczęło się rozpamiętywanie zbrodni, przyszło opamiętanie, niektórzy popełnili samobójstwo, inni uciekli, grzech zbierał żniwo. Rozpoczęto szukanie zwłok, w rzece, przerażająco zimnej, w zimowej scenerii, niebezpiecznej, w powszechnym strachu, że zaraz zamarznie i nie będzie można odnaleźć biskupa.
Ciało wydobyto z rzeki dopiero kilku dniach. W powszechnym płaczu i radości przeniesione zostało do kościoła św. Michała w Witebsku. Potem barką zabrano je do Połocka. Natychmiast po tej podróży rzeka pokryła się lodem.
Zabójstwo Jozafata odbiło się szerokim echem w opinii publicznej. ,,Król Jegomość z Warszawy może i słusznie rzecz ocenił: dur spadł na miasto, i jeśli kto głównie winien, to ci którzy go siali. A miasto, że dało się opętać.'' [Tadeusz Żychewicz: ,,Jozafat Kuncewicz'']
Mieszkańcom Polski ta tragedia otworzyła oczy na prawdę. I na własną zbrodnię.  Przywróciła wreszcie rozsądek w rozognionych walką o ,,Ja mam rację'' koteriach. Innym okiem spojrzeli na ideę jedności w Kościele Świętym. Rozpoczęła się masowa konwersja na wyznanie grekokatolickie. 
Pogrzeb Jozafata był manifestacją jedności i pragnieniem odnowy moralnej. Zebrali się na nim wszyscy przedstawiciele wyznań i urzędów Rzeczpospolitej. 
Czy to  zebranie nie jest podobne do pożegnania św. Jana Pawła II?  Na te obrzędy pogrzebowe także przyjechali przedstawiciele wszystkich wyznań świata. A lud zawołał wówczas ,,Santo Subito''. I na uroczystościach jozafatowych domagano się formalnego uznania jego świętości. Jozafat został ogłoszony błogosławionym 16 maja 1643 r. przez papieża Urbana VIII. Bardzo szybko, biorąc pod uwagę ówczesne formy transportu i przesyłu listów. Ta data beatyfikacji wskazuje na jeszcze jedną świętą postać kościoła - na Andrzeja Bobolę. Ten poski jezuita poniósł śmierć męczeńską dokładnie 14 lat po beatyfikacji św Jozafata, właśnie w 16 maja, w 1657 r. On również żył przeniknięty ideą jedności Kościoła. Służył, głosząc słowo Boże, bez różnicy chrześcijanom wschodnim i zachodnim. Jego także nazywano duszochwatem, dla niezliczonej ilości sakramentów, których udzielił. 
Bo my, katolicy żyjący na styku prawosławia, rozumiemy i cenimy wielkie tradycje wschodniego chrześcijaństwa. Uważamy kościół wschodni za siostrzany. Czczone w obrządku wschodnim, a obecne w naszych domach ikony, przybliżają mam Boga. Z jednakową gorliwością nazywamy Maryję Bogurodzicą. Uważamy, powtarzajac za św. Jozafatem, świętym kościoła rzymskiego i greckiego, budowniczym duchowego mostu między tradycją wschodnią i zachodnią, że cała ta separacja jest wytworem sztucznym i formalnym. Przecież Chrystus, ucząc nas modlitwy, nakazał zwracać się do Boga - Ojcze nasz.
 W całej historii Kościoła Chrystusowa dążność do Jednej Owczarni i Jednego Pasterza jest wciąż żywa. My, chrześcijanie uważamy to rozdzielenie za wielką ranę. 
,,Kościół musi oddychać obydwoma płucami!'' - woła papież Jan Paweł II w encyklice ,,Ut unum sint''. Mówi dalej ,,W pierwszym tysiącleciu historii chrześcijaństwa wyrażenie to odnosiło się nade wszystko do dwoistości: Bizancjum - Rzym; od Chrztu Rusi jego znaczenie się rozszerza: ewangelizacja zatacza szersze kręgi i obejmuje coraz rozleglejsze obszary, tak że ogarnia cały Kościół. Jeśli się zważy ponadto, że to zbawcze wydarzenie nad brzegami Dniepru nastąpiło w czasie, kiedy Kościół na Wschodzie i na Zachodzie pozostawał nie podzielony, można łatwo zrozumieć, że do pełnej komunii należy dążyć w perspektywie jedności, która nie usuwa uprawnionej różnorodności''. 
 Głos o jedność rozległ się  dobitnie w Rumunii 9 maja w 1999 r.. W kraju, który powtórzył akt unii brzeskiej, trzysta tysięcy wiernych zgromadzonych na pielgrzymce papieża Jana Pawła II i patriarchy Teoktysta w Bukareszcie skandowało słowa „unitate, unitate, unitate” (jedność).  W kraju, gdzie przeważa wyznanie prawosławne. To wspólne wołanie katolików, prawosławnych i grekokatolików jest dowodem na to jak bardzo, od wieków, pragną jedności zwykli chrześcijanie obu obrządków.
Św. Jozafat nie bał się oddać życia za jedność Kościoła, wierząc, że w Chrystusie możliwe jest pojednanie ponad wszelkimi podziałami. Dziś, kiedy pokój wydaje się tak odległy, gdy Kain zabija Abla, potrzebujemy wspólnej modlitwy o Ducha. To powinien być początek zmiany. Teraz, w czasie wojny i niszczycielskiej propagandy ponownie stajemy twarzą w twarz z nienawiścią i przemocą. Badajmy rzetelnie nasze serca, czy nie wzbiera w nich duch niechęci fermentujący w nienawiść. Właśnie wspólna i osobista modlitwa o odnowę serca własnego i serca nieprzyjaciół uprosi cud uzdrowienia człowieka. 
W encyklice Ut unum sint Jan Paweł II pisze jeszcze, że „miłość, która buduje komunię między osobami i wspólnotami, znajduje swoje pełniejsze wyrażenie w modlitwie powszechnej. Kiedy bracia i siostry, choć nie w pełnej jedności, gromadzą się razem by modlić — nie tylko proszą o łaskę jedności, ale stają się żywym wyznaniem więzi, która już ich łączy. To doświadczenie wspólnoty modlitwy może oczyszczać serca, otwierać na Boże dary i uzdrawiać rany z przeszłości''. 
Wspólna modlitwa wszystkich wiernych Kościoła jest mocniejsza od wojny, oczyszcza serca. To najsilniejszy i najprostszy soft power wiernych Kościoła, zdolny przemieniać świat.
,,Przychodzisz do nas Panie, mimo drzwi zamkniętych,
Jezu Zmartwychwstały, ze śladami męki.
Ty jesteś z nami, poślij do nas Ducha!
Panie nasz i Boże, uzdrów nasze życie!''
 
Autorzy pieśni „Przychodzisz Panie, mimo drzwi zamkniętych”
Muzyka - Leopold Twardowski
słowa: Elżbieta Drożniewicz
 
 
Cytaty pochodzą z:
encykliki Jana Pawła II ,,Ut unum sint''
książki Tadeusza Żychewicza ,,Jozafat Kuncewicz''
 
Bibliografia:
Ks. Zbigniew Sobolewski. (2023). ,,Św. Jozafat Kuncewicz: Miłość silniejsza niż śmierć''. Wydawnictwo Unitas.
Tadeusz Żychewicz. (1986). ,,Jozafat Kuncewicz''. Kalwaria Zebrzydowska: Wydawnictwo Calvarianum. 
ks. Jan Urban. (1921). ,,Św. Jozafat Kuncewicz, biskup i męczennik''. Kraków: Wydawnictwo Księży Jezuitów. 
Jan Paweł II (św.). (25 maja 1995). ,,Ut unum sint: Encyklika Ojca Świętego Jana Pawła II o działalności ekumenicznej''. Watykan: Libreria Editrice Vaticana. 
Marek Przeciszewski, (20 kwietnia 2014). „Jana Pawła II Europa dwóch płuc”. eKai
 
/RENATA KOPEĆ/
22.X.2025św Jozafat fundacja
 
*************************************************************************************************************************
 

KORYTARZ HURAGANÓW - czyli blisko do Narodowego Święta Niepodległości RP .

Rzymian 13:1-7: „Każdy niech będzie poddany władzom zwierzchnim. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały przez Boga ustanowione. [...] Oddajcie każdemu to, co mu się należy: komu podatek – podatek, komu cło – cło, komu cześć – cześć, komu szacunek – szacunek.” 

Piotra 2:13-17: „Bądźcie poddani każdej ludzkiej zwierzchności ze względu na Pana: czy to królowi jako najwyższemu, czy namiestnikom [...]. Szanujcie wszystkich, miłujcie braci, bójcie się Boga, czcijcie króla.”

    Piotr Łysakowski - "KORYTARZ HURAGANÓW, czyli blisko do Narodowego Święta Niepodległości RP "FLAGA RP

Niedługo będziemy obchodzić kolejna rocznice odzyskania przez Polskę niepodległości. 

Paradoksalnie, i można to powiedzieć ze spora doza pewności, nasza Ojczyzna od dawna nie była tak blisko utraty suwerenności i wyrwania z łacińskiej kolebki. 

Rządzący dziś Polska koalicjanci w sposób wyraźny zmierzają do rozmontowania struktur państwa. 

W czyim interesie to robią ? 

Na to pytanie nie da się odpowiedzieć z cala odpowiedzialnością. 

Sprobujmy jednak prześledzić niektóre „nitki” zdarzeń, może jakoś uda się uda znaleźć jak mniej lub bardziej prawdopodobna odpowiedź.

Finanse państwa po niecałych 2 latach rządów „światłych Europejczyków” w rozsypce. Ceny w sklepach rok do roku średnio o 10 do 20% wyższe, a Polacy nie maja „więcej w portfelach”. Mimo deklaracji władzy - jest wręcz przeciwnie. 

„Repolonizacja” biznesu i przemysłu polega na tym, że wybudowane za nasze pieniądze przedsiębiorstwa lub instalacje sprzedaje się (lub dzierżawi na długie terminy) obcemu kapitałowi. Budowa „PCK i CPK, a także innych nazw…” w „zamrażarce”, ergo najprawdopodobniej ich nie będzie, a jeśli będą to w kompletnie zdeformowanym, karykaturalnym kształcie.

W polska przestrzeń powietrzna wlatują kacapskie drony, 

nikt nie wie ile ich ostatecznie było (pan premier łaskawie stwierdził , że zorientujemy się, ostatecznie, jak je wszystkie znajdziemy) bo systemy antytronowe kupione i wyprodukowane w Polsce przez „faszoli” z PiS leżą gdzieś zgruzowane w jakiejś stodole, bo użycie za drogie. 

Zabójca polskiego żołnierza na polsko - białoruskiej granicy nadal bezkarny. Figluje pewno gdzieś z „hurysami” w nagrodę za zabicie niewiernego. Nasze służby „dwupłciowe”, deklarujące niedawno, że już , już, już go odpadły faktycznie miast bandziora szukać zajmują się ściganiem opozycji i pisaniem (za Nasze niemałe pieniadze) raportów z tylnej części ciała (exusess moi, a to i tak najłagodniejsze z możliwych określeń) wziętych. Tyle dobrego, że czapki z „Aurory” zostawili gdzieś w magazynach. Póki co, bo najpewniej czekają na lepsze czasy. 

Rolnictwo i lasy państwowe ledwo dysza, a w perspektywie nadchodzący MERCOSUR, który polskiego, konserwatywnego „Kułaka” dobije do końca, miał do tej pory za dobrze. 

Za rogiem czatują nielegalni z terenów subsaharyjskich.

Szkoła, już lepiej nie wspominać. Pani Nowacka i pozostałe przyjaciółki same powinny odbyć szereg dokształcających kursów czytania ze zrozumieniem i pedagogicznych (o lekcjach historii nie będę wspominał bo to dla nich zbyt trudne). 

Służba zdrowia - nie przyjmą was w jednym szpitalu, jedźcie i szukajcie sobie innego, i nie ma tu znaczenia czy będziecie rodzić, czy (co nie daj Bóg) macie jakaś przypadłość onkologiczna. 

Rozbijanie wspólnoty narodowej idzie jak najlepiej. 

Dbałość o świadomość historyczną, dobro i honor Narodu, o czym my rozmawiamy !? Razem z pozbawionymi narodowości „nazistami” mordowaliśmy (my Polacy) Żydów !

Tu przykład Ruchniewicza „z plecakiem pełnym pomysłów” na stosunki polsko niemieckie jest wymowny, a pierwszy, najważniejszy, pomysł (częściowo zrealizowany) to rozwalenie Instytutu Pileckiego, bo patron nie był taki „jak się powszechnie mówi” (czy jakoś tak), a naszym przyjaciołom zza Odry wypadałoby oddać to co im „ukradliśmy” w 1945 i później. 

O reparacjach lub odszkodowaniach „zapomnijta chłopacy” kochani to jest już temat passe, a zwrot naszych dóbr kultury, które za sprawa ich „dziadków i babek” znalazły się za Odra i Łaba właśnie przestał „przechodzić w jakakolwiek rubryka”. 

Polityka zagraniczna to powrót „fachowców” z MGiMO i Czerskiej, czczących Aleksandra I i bohatersko prezentujących na Radzie Bezpieczeństwa ONZ fejkowe zdjęcie dając przy tym samym pożywkę kacapskiej propagandzie. Teraz o Polsce można powiedzieć wszystko, dosłownie wszystko - jest więc kolejny niebywały wręcz sukces polskiej dyplomacji. 

Przy okazji staramy się za wszelka cenę obrazić i zniechęcić do siebie Jankesów faktycznie gwarantujących dzisiaj nasze bezpieczeństwo, co oczywiście leży właśnie w naszym interesie narodowym (tak jak „oni” go rozumieją). 

O „odpolitycznianym” wymiarze (nie)sprawiedliwości nie będę wspominał. 

Atakuje się w zupełnie niespotykany sposób Kościół, średniowieczny przeżytek, hamujący nasz marsz ku lepszej przyszłości w formie anihilacji polskiej państowości i uznania funkcjonowania w rzeczywistości nas otaczającej 57 (!?) płci.  

W mikroskali zwróćmy uwagę na Warszawę organizująca kolejny wspaniały konkurs chopinowski mogący być doskonała reklama Polski i naszej kultury. W okolicach filharmonii, gdzie odbywają się przesłuchania kandydatów, wyjątkowy syf, a pomnik samego artysty w Łazienkach otulony jakaś obrzydliwa folia - to potrafią tylko oni, nawet Monty Python, by nie dał rady - emanacja rządów „Europejczyków” w pigułce i na pełnej.

O czymś zapomniałem, o jakimś kolejny sukcesie !? 

Jeśli tak to przepraszam !

Mamy już katalog osiągnięć koalicji z grudnia 2023. 

Można więc, na tej podstawie, spróbować pokusić się o próbę stwierdzenia „komu to służy”. 

A i jeszcze - zupełnie przy okazji, przypomnijmy sobie położenie Polski, gdzie leży, jakich ma sąsiadów i co może z tego wynikać w tych trudnych czasach i nie tylko. 

„Korytarz huraganów”, w którym się znajdujemy, na kierunkach ‚wschód - zachód” i odwrotnie nakłada na nas szczególną konieczność obserwowania co się dzieje za miedza (wszystko w kontekście opisywanych wyżej osiągnięć „naszego” rzadu w rozwalaniu bytu państwowego Polski) ze specjalnym uwzględnieniem opinii o naszym kraju. 

Ostatnio rzeczywistość dostarczyła Nam sporo interesujących obserwacji. 

W węgierskim portalu „Partizan” Angela Merkel oskarżyła, kilka dni temu, kraje bałtyckie i Polskę o to, że są winne wybuchu wojny na Ukrainie, dziwnym trafem współgra to z „wałdajskim” (październik 2025) oskarżeniem Putina - Polska winna wybuchu II Wojny. 

Zadajmy teraz pytanie. Czy to się nie układa w jeden ciąg , najpierw August Hanning (były szef BND) oskarża Prezydenta RP o spisek w celu zniszczenia NS. Potem mamy akcje dotycząca jachtu Andromeda (wątek Polski), aresztowanie w Polsce Ukraińca oskarżonego (nie wiadomo czy zasadnie !?) o zniszczenie NS i de facto bezprawne działania niemieckich służb na terenie naszego kraju w związku z ta sprawa. Teraz Merkel z pozornie idiotycznymi oskarżeniami dezawuujacymi wręcz jej inteligencję i rozumienie rzeczywistości która miała zmieniać ! 

Dołączmy do tego kolejne instrukcje Bachmanna zamieszczane standardowo w „skrzynce kontaktowej” zwanej dla niepoznaki  „Berliner Zeitung”, który po wcześniejszych apelach o likwidację demokracji w Polsce nawołuje faktycznie do rozwalenia polskiego systemu bankowego (w czyim interesie „koteczku” zapytam Kisielem !?) czyli da facto pozbawienia Polski narzędzia chroniącego suwerenność. Połączmy to z wyżej zdefiniowanymi „sukcesami najlepszego rzadu” ostatniego trzydziestolecia i będziemy już prawie wszystko mieli jak na stole. 

„Plan Eurazja” (w połaczeniu z planem „Państwo Europa” kierowane przez Berlin) może być zrealizowany tylko na „trupie Polski”, która od zawsze była według Michiła Katkowa narodem „wbijajacym klin między Rosję a Europę”. Zgrajmy teraz to co mówi Merkel z opowieściami o „polskiej winie za…” (wszystko) Putina i dodajmy do tego opinie dziewiętnastowiecznego polakożercy (wspomniany wyżej Katkow) i mamy komplet tych, którzy chcą Polski bezsilnej albo anihilowanej. 

Wiemy więc faktycznie komu potrzebny rząd złożony z takich tuzów intelektu jak …(tu można wymienić większość ministrów i ich zastępców zatrudnionych w tym gabinecie „osobliwości”, a także posłów) i kierowany przez „premiera tysiąclecia”, który zasadniczo nic nie potrafi i „.nie może…”. 

Powstające pytanie jak, w takiej sytuacji, układać sobie stosunki z Niemcami bo moim zdaniem musimy to robić (o Rosji nie będę wspominał bo tu, póki co, nic się nie da „ułożyć”) po możliwej zmianie układu rządowego w Warszawie pozostawię na później. W formie wyprzedzającego komentarza dodam tylko opinię Jana Śliwy zamieszczona w ostatnim wydaniu „Wszystko co najważniejsze”, z która można się nie zgadzać ale trzeba brać pod uwagę: „…Niemcy to trudny partner. Dokładniej mówiąc – to sąsiad, który nie chce być partnerem. Trzeba go [do] tego przekonać. Dlatego trzeba rozmawiać. I się nie obrażać. … Trzeba rozmawiać z Niemcami >>takimi, jakie one są<<. Ale to nie oznacza uległości, tylko realizm. Trzeba wiedzieć, czego się chce…”. 

I kończąc trzeba zauważyć, że nie zawsze wiemy czego chcemy, ale o tym , jak się rzekło, będzie później.

/Piotr Łysakowski/

FOTO RED.

___________________________________________________________________________________

13.X.2025 godz. 11,oo w Niepokalanowie o nawrócenie Rosji za przyczyną św Józafata

W sanktuarium Matki Bożej oraz św Maksymiliana Kolbego w Bazylice Niepokalanej Wszechpośredniczki Łask w Niepokalanowie 13 października, w dzień fatimski w kolejną rocznicę ostatniego objawienia fatimskiego) o godz. 11 odbędzie się msza święta w intencji nawrócenia Rosji za przyczyną św Jozafata Kuncewicza i Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Mszę odprawi dyr. Radio Niepokalanów o. Grzegorz Klimczyk.
Zachęcamy do uczestnictwa. Jest prowadzona codzienna bezpośrednia transmisja  z mszy świętej o godz 11 przez telewizję Niepokalanów i Radio Niepokalanów.

Prosimy internautów o zamawianie w tej intencji mszy świętych w swoich parafiach i sanktuariach. My sami również w modlitwie osobistej prośmy o nawrócenie Rosji i naszej własnej Ojczyzny.

 

MB Niepokalanów

**************************************************************************************************************************

 

rocznica + Ks Prałata Zdzisława Peszkowskiego - 8 października

FUNDACJA GOLGOTA WSCHODU [fb]:
Jak co roku w rocznicę śmierci ks. prałata Zdzisława Peszkowskiego - 8 października odbędzie się Msza święta w archikatedrze warszawskiej św. Jana na Starym Mieście o godz. 19.00.
 
 
 od redakcji: Ks Prałat Zdzisław Peszkowski, świadek Katynia, cudem ocalony więzień Kozielska, do końca zabiegal o to, by w wolnej już Polsce tworzyć media katolickie, byl wielkim przyjacielem Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, w latach 90-tych ub.w. zrzeszającego wielu zaangazowanych katolickich redaktorow pism, pracownikow redakcji, w tym TVP i Polskiego Radia - gdy tamto stowarzyszenie zaczelo tracic na znaczeniu, prosil, nie poddawajcie sie, musi być odwaga w chrzescijanach, głosić Słowo na wiele nowoczesnych sposobów. Staramy sie wypełniać składane Ks. Prałatowi obietnice. jako Katolickie Słowo Dziennikarzy. ks ZPeszkowski w w Rzymie [fot. Fundacja Golgotta Wschodu]
 
*************************************************************************************************************************
 

Duchowy zwiastun Fatimy - św. Józafat Kuncewicz

Święty Józafat Kuncewicz – męczennik jedności, patron narodów, duchowy zwiastun Fatimy

        dla portalu Katolickie Słowo Dziennikarzy : 

                    red. Renata Kopeć

tekstem tym Autorka rozpoczyna cykl publikacji poświęconych św. Józafatowi Kuncewiczowie, Osobie, losach, posłudze, ofierze i wszelkich dokonaniach i cudach z Nim związanych

      +

    W świecie rozdartych granic, duchowych podziałów i narodowych napięć, święty Józafat Kuncewicz staje przed nami jako prorok jedności, odważny świadek miłości do Kościoła i gorliwy czciciel Matki Bożej. Nie jest jedynie postacią historyczną – jest obecny, żywy, potrzebny. Szczególnie dziś.
Urodził się we Włodzimierzu Wołyńskim około roku 1580, a jego misja objęła tereny dzisiejszej Polski, Litwy, Białorusi i Ukrainy. I właśnie tym narodom Kościół go powierzył – jako patrona. Nie z powodu zwyczajnej pobożności, lecz dlatego, że życie i śmierć Józafata dotykały samego serca ich historii. Wyrósł na pograniczu kultur i Kościołów, a całe swoje życie poświęcił pojednaniu, nie burzeniu.
  Jako arcybiskup Połocka, Józafat stał się duszą Unii Brzeskiej — porozumienia, które miało przywrócić jedność między Kościołem katolickim a prawosławnym. Nie była to misja wygodna. Spotkała się z oporem, z niezrozumieniem, a ostatecznie – z nienawiścią. Zginął w 1623 roku, zabity przez tłum podburzony przez przywódców prawosławnych, którzy bali się, że jego pokojowa wizja zniszczy ich władzę.
Papież Pius XI pisał w encyklice Ecclesiam Dei, że „oddając życie, Józafat stał się męczennikiem jedności Kościoła” i „wykonał największe dzieło apostolskie, łącząc narody, nie dzieląc ich” [Ecclesiam Dei, pkt 4].
I choć jego śmierć miała tło polityczne, to serce tej ofiary biło tylko dla Chrystusa. Józafat nie chciał niczego więcej, jak tylko tego, by wszyscy ochrzczeni stanowili jedno.
  W tym świetle, jego postać łączy się w sposób niemal proroczy z przesłaniem Matki Bożej z Fatimy. Ona, ukazując się w 1917 roku, mówiła o nawróceniu Rosji, o potrzebie modlitwy, pokuty i oddania Jej Niepokalanemu Sercu. Prosiła o różaniec jako broń przeciwko ateizmowi i wojnom. To właśnie Rosja miała stać się źródłem duchowego niepokoju – a przez przemianę serc, mogła stać się źródłem pokoju.
   W encyklice Ecclesiam Dei papież nie waha się powiedzieć jasno: „widzimy z bólem, jak Rosja, nasza umiłowana, pogrąża się w ciemnościach bezbożności” i że „z powodu oddzielenia od jedności Kościoła zrodziły się nieprawości, które godzą w cały świat” [Ecclesiam Dei, pkt 10–11].
   W takim świecie – pogrążonym w chaosie ideologicznym – przykład św. Józafata jest bezcenny. Nie odpowiadał przemocą, lecz modlitwą. Nie walczył z drugim człowiekiem, lecz o jego duszę. Nie budował systemu – budował jedność. Jego ukochaną bronią była modlitwa i eucharystia, a jego Królową – Maryja.
   Pius XI przypomina, że „Maryja jest spoiwem Kościoła”, a św. Józafat był „gorliwym czcicielem Jej Niepokalanego Serca” [Ecclesiam Dei, pkt 11]. To właśnie oddanie Matce Bożej dało mu siłę, by przebaczyć i ofiarować swoje życie za tych, którzy go znienawidzili.
   Z tej perspektywy życie św. Józafata staje się jakby duchowym prologiem Fatimy. On nie znał słów, które padną w portugalskiej wiosce 300 lat później, ale żył ich treścią: pokuta, różaniec, nawrócenie Rosji, jedność w Chrystusie przez Maryję.
   Dziś, kiedy Rosja znów jest miejscem duchowych i politycznych napięć, a nasze narody doświadczają nowych form rozdarcia – jego wstawiennictwo jest sprawą pilną. Jego obecność wśród patronów Europy Wschodniej nie jest przypadkowa.
   To człowiek mostów. Święty jedności. Męczennik pokoju.
Święty Józafat uczy nas, że chrześcijaństwo nie jest teorią – jest codzienną decyzją, by kochać, mimo sprzeciwu. By się modlić, mimo zniechęcenia. By budować, nawet gdy wszystko krzyczy: „zniszcz!”
   W nim widzimy, że świętość jest możliwa. Że jedność jest możliwa. I że Maryja naprawdę jest naszą Matką i Królową, która prowadzi Kościół przez wszystkie burze ku zwycięstwu Jej Niepokalanego Serca i nie opuści swoich dzieci.

Przypisy: Pius XI, Ecclesiam Dei, 12 listopada 1923, https://www.vatican.va/content/pius-xi/en/encyclicals/documents/hf_p-xi_enc_19231112_ecclesiam-dei.html, pkt 4, 10–11.
Orędzie Fatimskie, 1917, https://www.vatican.va/roman_curia/congregations/cfaith/documents/rc_con_cfaith_doc_20000626_messaggio-fatima_en.html.

Renata Kopeć,

Warszawa, dn. 3.X.2025r. 

foto: Renata Kopeć, obraz z parafii pw.św. Józafata Kuncewicza na Powązkach w Warszawie

św. Jozafat Kuncewicz

 ______________________________________________________________________________________

List do Rzymian 13:1-7....a Prezydent RP Karol Nawrocki i wielu wielu innych

List do Rzymian 13:1-7
„Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga” (Rzym 13:1). 

 

 

Prezydent RP doktor Karol Nawrocki złożył kilkanaście dni temu wizytę w USA. 

Jeszcze przed jej rozpoczęciem w niemieckiej „Die Welt” Philipp Fritz relacjonował  „europejskie obawy” i artykułował oceny - Prezydent RP odwróci się od Europy dla „przypodobamia się Trumpowi”. Generalnie zaś nieoczkiwana elekcja Karola Nawrockiego „…ogromnie osłabiła międzynarodową pozycję Polski…” – dowodem na powyższe jest brak polskiego przedstawiciela na wcześniejszym spotkaniu „koalicji chętnych” z Donaldem Trumpem. Wspierając tę opinię eksperci (Piotr Buras) twierdzili w rozmowie z Fritzem, że „Polskie pięć minut minęło”. A skoro „Europa” tak mówiła to tak przecież musiało być (nawet jeśli jeszcze nie było) !!! 

Do tego „przyjaznego” Polsce chóru optymistów dołączyli i „nasi” domorośli fachowcy od polityki zagranicznej wieszcząc totalną porażkę. Czynili to z widoczną satysfakcją, ba wręcz radością. Wreszcie „Batyrowi” się nie uda, będzie kicha, kompromitacja, wpadka za wpadką i wtedy my … na scenę - pokażemy niedouczonemu prostakowi jak „to” się robi. Przecież tylko my potrafimy, przecież wiemy jak się w dyplomację – niech się uczy gamoń, gangster, kibol , Katolik jeden …. 

Wizyta się skończyła, uśmiechniętym opadły z szczęki i walnęły z hukiem o polepę w ich chałupach posadowionych w „Miasteczku Wilanów”, albo jeśli kto woli w Jagodnie. 

Trzeba było coś zrobić – zaczęło się dezawuowanie efektów. 

Był spięty i zdenerwowany, musi się uczyć, ha ha ha udało się uzyskać obietnicę bezterminowego przedłużenia pobytu amerykańskich „boys” w Polsce, ba nawet usłyszał, że jeśli Polska by chciała to będzie tych żołnierzy więcej !!! Ale przecież to „nasz” sukces i w zasadzie nic wobec naszych wcześniejszych oczekiwań. 

Przecież Nawrocki (!!!) realizował agendę Tuska, który zezwolił na Jego wyjazd (no bo gdyby nie zezwolił to za ocean, „alfons”, by nie poleciał – prawda przecież wszyscy to wiemy) a on sam uznany przez wszystkich „krUl Europy” do USA nie jest zapraszany tylko ze względu na to, że PiS „pielgrzymował” do Waszyngtonu z podłymi donosami na niego. Opowieści zaś o agencie Kremla zainstalowanym w Białym Domu i kompromitujące zdjęcie we własnej książce to wszystko efekt intryg , kłamstw i niebywałej wręcz metafizycznej mocy „wrednego Kaczora” knującego na Nowogrodzkiej - „Nowogrodzki” to przecież też jego diaboliczny wynalazek.

Co robić !? No to Michał, Roman, Jacek, Andrzej, Radek, Tomasz, Adam do roboty, macie mówić o Panu Prezydencie lekceważąco „Nawrocki”, można i w skrócie „KN”. On zresztą i tak na to zasługuje cały swoim nieokrzesaniem i przeszłością. 

Stada chamskich, dziewczynek i chłopaczków, z próżnią lub sianem zamiast szarych komórek, biegają po mediach i plują na wybranego głosami większości Polaków Człowieka. Nie zastanawiają się nad tym, że biorą Nasze ciężko zarobione pieniądze, nie pomyślą o tym, że niszczą przy okazji własne Państwo, a gęby mają pełne frazesów o miłości do „kraju nad Wisłą”, „tego Kraju”. 

No chyba, że nie uważają Polski za „własne państwo” ale tego nie wiem. 

Przy okazji warto przypomnieć, zwrócić uwagę na to, że „druga strona” zasadniczo mimo oczywistej i wyraźnej niechęci nie definiowała (z niewielkimi wyjątkami) „nielubianych” prezydentów w podobny sposób. Mieliśmy więc „Prezydenta Jaruzelskiego”, „Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego”… a wspomniany wyjątek to „Bolesław”, pasjonat gier liczbowych. 

Tak więc Prezydent Karol Nawrocki przegrał swoją szansę, hańba i nic dziwnego, że jest krytykowany

Na dodatek , by pognębić Pana Prezydenta postanowiono dorzucić kilka słów o „Pierwszej Damie”, bo przecie nieefektowna, źle ubrana, nie umie się zachować, no i najmłodsze dziecko niesubordynowane byłoby inaczej gdyby … – o wszystkim opowiada pani o urodzie pomidora hodowanego pod folią przy pomocy gazu i sterydów – ale kto niebanalnie eleganckiej Europejce zabroni !? 

No i żeby wreszcie skończyć , dwa dni po zakończeniu wspominanej wyżej wizycie niemiecka gazeta „Die Tageszeitung” piórem Anastasii Zejneli (pani ma generalnie blade pojęcie o Polsce i na pewno nie zna naszego języka) , opisała wizytę Karola Nawrockiego „…polskiego nacjonalisty…” w USA jako urojony sukces, bo przecież „… niejasne obietnice Trumpa nie są efektem z postawy i poglądów Nawrockiego, ale bardziej doświadczeń dziesięcioleci dyplomacji. Mając tak niepewnego partnera jak Trump, nie wiadomo, jak może wyglądać wsparcie USA dla Polski w dłuższej perspektywie. Dlatego właściwa jest postawa premiera Donalda Tuska opowiadającego się za wspólnymi europejskimi rozwiązaniami…”. Zejneli nie podoba się, że Prezydent Polski podczas , gdy Tusk dyskutuje z „chętnymi” w Paryżu rozwiązania bezpieczeństwa dla naszego kontynentu ten, „… swoją wizytą dystansuje się od linii polityki zagranicznej rządu…” i dąży do wcielenia w życie „…swoich nacjonalistycznych interesów…” co oczywiście musi sprawiać niekłamaną radość i satysfakcję Putinowi, a na dodatek ta postawa (nacjonalizm !!!) odbija się na ukraińskich uchodźcach, którzy  „…odczuli ostatnio również... Nawrocki swoim wetem zablokował dalszą pomoc finansową dla rodzin…”, to zaś powoduje , że Prezydent traci gwałtownie poparcie Polaków, zapomniała przy tym dodać, że jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy musi być demonstrowany przez Prezydenta Nawrockiego katolicyzm. To, że najnowsze badania opinii publicznej pokazują akurat dokładnie zupełnie coś odwrotnego ale to pani Zejneli w sposób wyraźny w niczym nie przeszkadza, bo „nie przechodzi w żadna rubryka” !

I tak ten potok prawdy inaczej trwałby do dzisiaj. Trwałby gdyby nie kacapski „nalot” na Polskę możliwy (także) dzięki temu, że polskie systemy antydronowe „zezłomowano” gdzieś w jakiejś stodole, bo „polskie”, a przecież są droższe niemieckie   . i tak to się plecie … a jak się skończy !?

Piotr Łysakowski

15.09.20252778 gjsv location

 

=====================================================================================

 

24.sierpnia.2025 - to 107 rocznica urodzin ks. prałata Z.Peszkowskiego, kapelana Golgoty Wschodu

24.sierpnia.- już 107 rocznica urodzin ks. prałata Zdzisława Peszkowskiego.
Wielkie serce dla Polski ! duchowny, ułan, przyjaciel tak wielu z nas. Orędownik praw do ekshumacji i budowy cmentarzy polskich oficerów pomordowanych Katyń-Miednoje-Charków.
W ŚWIETYCH OBCOWANIU STOISZ TU PRZY NAS, PRZY POLSCE, W IMIĘ PRAWDY O CIERPIENIU GOLGOTY POLSKIEJ NA WSCHODZIE !
[foto. ATPietraszek, na stepie pod Karagandą, 1.XI.1993 r.
podczas zdjec do filmu "Polacy z Kazachstanu" prod. TVP 1993 -
- I-a Msza sw. odprawiona pod największym łagrem Kazachstanu, pierwsza też od czasu zsyłek tam setek tysięcy Polaków], uczestniczył w niej m.in. min. Adam Dobroński, z urzedu ds.kombatantow, p.Czesław Zychowicz, z Londynu, jako 7-latek zeslany z caly rodziną i in.1.XI.1993]

"...Nie okłamujcie się nawzajem..." czyli - w telewizji pokazali ...

    *   Ten tekst poświęcony jest kłamstwu manipulacji i trudnej do obrony, ginącej przy nich, bo medialnie słabszej i mniej atrakcyjnej dla postmodernistów, prawdzie.  *

              

W Liście do Efezjan czytamy: „Dlatego odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim” (Ef 4,25).

 

Z kolei w Liście do Kolosan zaś znajdziemy następujący passus: „Nie okłamujcie się nawzajem, skoro zwlekliście z siebie starego człowieka z jego uczynkami” (Kol 3,9).

A teraz do rzeczy !

   W telewizji pokazali …a właściwie powiedzieli - Kilkanaście dni temu [sierpień 2025] uczony i „kapłanka” unisono stwierdzili, że Adolf Hitler (przy okazji zapomnieli oboje o zbawczej roli Józefa Wissarionowicza w tej kwestii) uratował Polskę przed zgubnymi skutkami rodzimego faszyzmu i antysemityzmu. Innymi słowy gdyby nie napaść obu totalitarnych bandziorów na Polskę we wrześniu 1939 roku byłoby tragicznie i kto wie czy nie zajęlibyśmy miejsca na pudle w konkurencji kto zabił więcej niewinnych istnień. Wszystko było więc przed Nami, a tu masz babo placek, nie udało się. Okupowana Polska pogrążyła się w żałobie nie udało się wymordować wszystkich Żydów i demokratów, choć bardzo tego chcieliśmy. Z tej traumy otrząsnęła się dopiero po wojnie, gdy ci którzy wyszli z pożogi cało zajęli się (częściowo) skutecznym wykorzenianiem polskiego faszyzmu i antysemityzmu. Wymienianie takich nazwisk jak Różański, Schnepf, Wolińska, Brystygier, Morel, Włodzimierz Ostapowicz (380 wyroków śmierci, z czego wykonano 180), Kazimierz Szymonowicz (Kopel Klejman) vel „Krwawy Kazio”, „Szymon” (jeden z oprawców mojego kilkunastoletniego wówczas Ojca, Powstańca Warszawskiego i uczestnika antykomunistycznej konspiracji), Śmietański, Serkowski, Frydman, Poddębski …nie wyczerpuje katalogu osób prowadzących Polskę i Polaków w świetlaną i usłaną różami przyszłość. Nie bądźmy jednak szczególarzami to niepotrzebne. 

Po wspomnianych wyżej występach telewizyjnych widać wyraźnie, że praca wyżej wymienionych przyniosła dobre i oczekiwane rezultaty. Wiemy więc w oczekiwaniu na „te” rezultaty, iż ratowano Nas na wszelkie możliwe sposoby. Były one tak zniuansowane, że gdyby porównać faszystowskie metody stosowane w II Rzeczpospolitej wypadną (a jakżeby inaczej) zdecydowanie na jej niekorzyść zarówno w zakresie wyroków, z przyczyn politycznych, a wśród tychże tych najcięższych, kary śmierci. Rzeczpospolita Polska po 1945 roku , a później PRL zdecydowanie wygrywają tę konkurencję, ze szczególnym uwzględnieniem „mordów sądowych”. Jak więc widać ratowanie trwało dość długo i jako się rzekło było skuteczne czego dowodem występy wspomnianej dwójki w odwojowanej z rąk niedobitków faszystowskich telewizji. 

    Nie od rzeczy, w tym miejscu, jako pewnego rodzaju glossę do opinii naszych kreatorów nowej rzeczywistości historycznej i wrażliwych komentatorów życia politycznego w przedwojennej Polsce będzie dodać, że nie są oni odosobnieni w swoich opiniach. Nie jest jednak tak, by nie pojawiały się, zupełnie nieoczekiwanie dla nich samych głosy przeciwne i zupełnie nieoczekiwane „… bardzo ważne jest, abyśmy wszyscy pamiętali, kto jest ofiarą. Polska nie była sprawcą Holokaustu. Polska była ofiarą Holokaustu. …Polski rząd przeniósł się do Londynu, gdzie działał na wygnaniu, dowodząc podczas wojny ponad 100 000 polskich żołnierzy. Długo po okupacji i upadku Polski walczyli oni bohatersko we Włoszech. Generał dywizji Hugh Dowing, szef RAF, powiedział, że gdyby nie polscy piloci w ich eskadrach, Wielka Brytania przegrałaby bitwę o Anglię. Polska była jedynym uczestnikiem walk na całym świecie, który walczył w II wojnie światowej od pierwszego do ostatniego dnia. …Jeśli mogę to ująć w sposób niezbyt uprzejmy, opinie publiczne zostały strasznie zniekształcone przez historię społeczną i przyjęte normy, zgodnie z którymi to Polska ponosi odpowiedzialność za zamordowanie 3 milionów Żydów w Polsce. To byli naziści, to byli Niemcy, to byli ich pomocnicy….”. Co prawda powyższy cytat dotyczy okresu późniejszego niż ten, o którym tak beztrosko rozprawiali, przed kamerami TVP, nasi milusińscy ale znamienne kto wypowiedział te słowa i w jakim kontekście – to przyszły ambasador USA w Polsce Thomas Rose, praktykujący wyznawca religii Mojżeszowej. W tym kontekście ważne są też słowa płynące do nas ze środowiska historyków tych związanych ze środowiskiem „Europjeczyków” którzy uważają , że „…Polska nie powinna prowadzić polityki historycznej…” – cytat nie jest wierny ale, jak sądzę, oddaje wiernie środowiska, które z bliżej nieznanych powodów uważa się za skrzywdzone przez polską prawicę. Jeśli teraz to wszystko połączymy w całość mamy obraz celu do którego w opinii nowoczesnych i wykształconych powinniśmy zmierzać. Nic tam jakieś Ponary, Babi Jar, mordy na Żydach w byłej Jugosławii, Rumunii, ukraińscy strażnicy w Trawnikach, Sobiborze, Treblince, nic to ! My musimy wziąć na siebie winę, za to że chcieliśmy dużo wcześniej mordować i wsadzać do „Berez” tylko Nam nie wyszło bo demokraci przeszkodzili i przed i po wojnie, a także w czasie jej trwania – ot taki „Wołyń 1943”, przykład jak znalazł, za jednym zamachem pozbyto się dobrze ponad stu tysięcy potencjalnych faszystów. Mamy pochylić głowy i milczeć. Inaczej się nie da ! I to wszystko w sytuacji, gdy większość państw sąsiedzkich prowadziła i prowadzi agresywną, w wielu przypadkach opartą o kłamstwo i manipulację (a także sute dotacje finansowe dla chcących ją transferować do Polski, ale nie tylko) politykę pamięci, by nie nazwać jej polityką historyczną. 

    Każdemu wolno, Nam nie wolno, nie powinniśmy bo … . No właśnie bo co !? Tego mi do tej pory nie wyjaśnił i myślę, że wszystkim zainteresowanym też nie. I żeby było jasne historia to rozmowa o faktach, oparta na faktach. Nie widzę więc jakiegokolwiek powodu, by przemilczać Nasze faktyczne (!!!) niegodziwości, ale nie widzę też żadnego powodu, by milczeć kiedy nie rozliczono zbrodni popełnionych na Nas lub buduje się narrację o „polskich potworach” w oparciu o kłamstwa lub urojenia tych którzy „…wyssali nienawiść do Polski i Polaków z mlekiem matek…” (a są tacy). 

      Dla uspokojenia progresywnych badaczy króciutki cytat opisujący zdarzenia z początku sierpnia1944  na warszawskiej Woli – tak zapobiegano Naszej swawoli „ ...  w sobotę rano matka nas najmłodszych umyła, ubrała w czystą bieliznę, nakarmiła czym mogła i tak trwaliśmy w ciszy i trwodze. Około godziny dziewiątej a może dziesiątej zamarliśmy z przerażenia bo nagle kolby karabinów niemieckich zaczęły wybijać szyby w okienkach. Ukazały się lufy i rozległ się wrzask >raus, raus<. Czy są słowa, żeby opisać śmiertelne przerażenie? Zaczęliśmy wychodzić schodami pod górę na zewnątrz cerkwi. Nie jestem w stanie ani powiedzieć ani opisać co się z ludźmi idącymi w szeregu działo. Jak się zachowywali? A czas taki krótki. Tylko sto kroków od wyjścia z cerkwi do rowu. ... zawsze widzę niemal dokładnie to co się działo przy mnie w tych minutach, ale nie słyszę nic. Nie słyszę nawet siebie kiedy proszę prowadzącego nas Niemca, żeby nas nie zabijał. … Ojciec mój szedł pierwszy. Ja z matką, która niosła Sylwusia ( braciszek składającego relację Wiesława Kępińskiego, który ocalał, z tej egzekucji, jako jedna z 2 osób – P.Ł. ) na ręku, … . Głosu mojej matki, która jak w obłędzie powtarzała >zabiją nas, zabiją nas, zabiją< ... Wprowadzono nas do rowu i ustawiono rzędem. Za plecami naszymi wał okalający cmentarz Trzy szeregi wojska, stojące z trzech stron ulicy odcinały drogę ucieczki. Na torach tramwajowych kilkanaście metrów od naszych piersi stał już karabin maszynowy na rozkraczonych podpórkach.… Wszystko przygotowane jak na defiladę – pod sznurek. Ład i porządek iście niemiecki, komendy znienawidzoną mową. Przy karabinie maszynowym zwisa taśma błyszczących pocisków, które za chwilę będą zabijać. Jest piękny słoneczny dzień sierpniowy, słońce oślepia skazańców i mnie. Mijają sekundy. Nagle robię zwrot do tyłu, twarzą do wału. Wbiegam te kilka metrów pod górę. Kiedy byłem na górze upadłem. Stoczyłem się bezwładnie  pod ogrodzenie z drutów kolczastych. Leżąc, nie wiem jak długo, jestem niewidoczny dla Niemców robiących swoją robotę….” (relacja Wiesława Kępińskiego znajdująca się w moim posiadaniu, później opublikowana drukiem we wspomnieniach W.K.). Ładne, prawda, podoba się !? Dalej będziecie twierdzić, że zabijali niezidentyfikowani „Naziści” !? To pytanie zupełnie na marginesie, nietaktowne i niewłaściwe, naoczny świadek i ocaleniec mówi przecież o … no o kim !?. 

    Teraz do kolejnej kwestii – „demarche” polskiego MSZ w kwestii wypowiedzi biskupów Meringa i Długosza, którym Sikorski „kazał zrzucać sukienki i zapisywać się do PiS/u”. Nie wchodząc w analizę tego co księża biskupi powiedzieli (przypomnę tylko, że w obu przypadkach odniesieniem były cytaty – Potocki i Tusk) i niedopuszczalnych błędów merytorycznych (wytkniętych autorom przez publicystów) w urzędowym dokumencie wysyłanym przez MSZ do „innego” państwa, warto zwrócić uwagę na wspólny mianownik tego wystąpienia z poruszonymi wyżej wątkami historycznymi. Według rządzących nie ma miejsca na „dowolną” interpretację przeszłości. Ta ma być jedna najlepiej tożsama z tą omówioną wyżej, idąca w kierunku interpretacji przedstawianej przez autorów w „nowym” Muzeum II Wojny światowej w Gdańsku i kumulująca się w niszczeniu dorobku Instytutu Pileckiego, łącznie z dobrym imieniem patrona tej Instytucji. Hierarchowie zaś i Kościół: „… nie tylko ma za duży wpływ, ale … trochę wypowiedział posłuszeństwo państwu, załamał pewien standard, który w państwie obowiązuje … Może potrzebny jest jakiś wstrząs? A może powinna być jakaś kara, mówiąc wprost, za to zachowanie, za to wyłamanie się z pewnej konwencji, za to złamanie pewnego paktu społecznego? … w perspektywie czasu dojdzie do ograniczenia roli kościoła w państwie. Uważam, że dojdzie za naszego życia, może nawet w tym pokoleniu do tego, kiedy katolicy w Polsce staną się realną mniejszością i muszą się z tym nauczyć żyć. Dobrze, żeby to się stało w sposób niegwałtowny. Żeby to się stało w sposób racjonalny, a nie na zasadzie pewnej zemsty. Lecz na zasadzie: >To jest uczciwa kara za to, co się stało. Musimy was spiłować z pewnych przywilejów dlatego, że znowu podniesiecie głowę, jeśli się coś zmieni<”, mówił na Campusie Polska Sławomir Nitras deklarujący się jako przynależący do wspólnoty wierzących.. Innymi słowy, by najprościej wytłumaczyć nieogarniętym Katolom i ich reprezentantom, „morda w kubeł”. Nie „podnosić głów” i wykonywać dyrektywy kierownictwa. Żadnego angażowania się kleru w politykę, żadnych tam rojeń o Polsce silnej, dumnej i suwerennej, budującej zaufanie do Państwa, dbającej o obywatela, a jak nie to kara !!! Tylko kara za co i jakie „przywileje trzeba spiłować”, bo, do dziś, nie bardzo wiadomo !? Tym bardziej nie wiadomo, że księża angażujący się w politykę po stronie Europejczyków (aborcja, nielegalna migracja, propaganda proeuropejska …) to jak najbardziej „Herzlich willkommen” albo jak kto woli „Welcome”. No i co z tym zrobić !? 

     Nie pozostaje nic innego, jeśli spojrzymy, na wyżej przywołany dokument Ministerstwa Spraw Zagranicznych, jak odwołać się do doświadczeń „departamentu IV”. Będą jak znalazł a chętni i fachowi wykonawcy, pewno, się znajdą. 

    I już kończąc,  chciałbym pokazać, że „ratowano” Nas przed poks Jerzy gdybysypadnięciem w obłęd, szaleństwo i mordercze ciągoty prawie do samego końca. W lecie 1944 roku Wilhelm Koppe SS-Obergruppenführer, szef SS i policji w Generalnej Gubernii, wydał rozkaz likwidacji więzień przed wkroczeniem Sowietów. W dokumencie znajdziemy następujące zalecenia "… o ile sytuacja na froncie będzie tego wymagać, należy we odpowiednim czasie poczynić kroki w kierunku całkowitej likwidacji więźniów. Przy możliwym zaskakującym rozwoju sytuacji, która uniemożliwi transport więźniów, należy ich zlikwidować, przy czym rozstrzelani muszą być według istniejących aktualnych możliwości usunięci (spalić …). W podobny sposób postąpić z Żydami … W żadnym wypadku nie wolno dopuścić do tego, by więźniowie w więzieniach lub Żydzi byli uwolnieni przez przeciwnika…".

Piotr Łysakowski 

[sierpień 2025]

 

===================================================================================

 

Na marginesie Obławy Augustowskiej 2025

Na marginesie Obławy Augustowskiej

 Franciszek Grabowski

 

    W tym roku minęła kolejna, 49 rocznica Obławy Augustowskiej przeprowadzonej w dniach 10–25 lipca 1945, w trakcie której oddziały Armii Czerwonej, NKWD, LWP i MBP aresztowały około 7 tysięcy osób, z których ok. 600 nie wróciło nigdy do domów, a dalszych 252 przekazano władzom Litewskiej SRR identyfikując ich jako Litwinów. Operacja ta została przedstawiona w mediach jako największa zbrodnia na narodzie polskim po II wojnie światowej, co samo w sobie jest bałamutne, ale o tym niżej.

    Obserwując sposób przedstawiania Obławy w mediach powstaje konstatacja, że jedynym celem było przypomnienie i wyciągnięcie na pierwszy plan postaci jednego z ówczesnych pomniejszych dowódców, Maksymiliana Sznepfa, ojca prominentnego dyplomaty Ryszarda Schnepfa i teścia dziennikarki Doroty Wysockiej-Schnepf. Zignorowano zaś postać późniejszego generała, Mirosława Milewskiego, związanego z uprowadzeniem i zamordowaniem ks. Jerzego Popiełuszki.  Ksiądz Jerzy, beatyfikowany męczennik, wywodził  się z terenów, na których przeprowadzono Obławę.

     Zwrócę uwagę na kwestię cezury czasowej, bardzo tu istotnej. Oczywiście, w powszechnym przekonaniu II wojna światowa zakończyła się kapitulacją Japonii 2 września 1945. Formalnie nie zakończyła się nigdy, bowiem nie odbyła się konferencja pokojowa i nie podpisano traktatu pokojowego pomiędzy wszystkimi stronami. Za taki akt kończący w odniesieniu do Niemiec, które skapitulowały 8 maja 1945 uważa się tzw. Konferencję dwa plus cztery zakończoną podpisaniem 12 września 1990 Traktatu o ostatecznym uregulowaniu w odniesieniu do Niemiec.

Jednakże z polskiego punktu widzenia postawienie cezury 8 maja 1945 nie ma sensu, mamy do czynienia z dłuższym procesem, który zaczął się na długo przed i zakończył długo po tej dacie.

 

Wojna czy nie wojna

O ile stan wojny z Niemcami nie budzi żadnych wątpliwości, to sytuacja odnośnie ZSRR jest zupełnie odmienna. Tymczasem 17 września 1939 Prezydent Mościcki wygłosił orędzie, w którym jednoznacznie stwierdził, że Polska jest w stanie wojny z ZSRR. Był to akt wystarczający i został uznany przez społeczność międzynarodową. Tym niemniej z niewiadomych powodów ów akt prawny jest powszechnie ignorowany przez historyków.

Układ Sikorski-Majski 30 lipca 1941 nie miał charakteru traktatu pokojowego i nie został ratyfikowany, zatem nie zakończył stanu wojny jako takiego. Do tego 25 kwietnia 1943 ZSRR zerwał stosunki dyplomatyczne z RP, a już 9 i 10 czerwca w Moskwie miał miejsce zjazd założycielski Związku Patriotów Polskich.

 

        Jako akt początkowy „wyzwolenia” należałoby jednak uznać Uchwałę KC KP(b) Białorusi o przedsięwzięciach zmierzających do wzmożenia pracy politycznej w zachodnich obwodach BSRR i wyeliminowania polskiego podziemia z dnia 22 czerwca 1943. To ten dokument otworzył drogę do działań partyzantki radzieckiej na terenie obecnej Białorusi i Litwy, wymierzonych w oddziały AK i ludność cywilną, ale też w obiekty o szczególnym znaczeniu dla kultury polskiej. Szczególnie tu istotne, że działania te zbiegają się w czasie z antypolskimi wystąpieniami oddziałów UPA – tych oddziałów  podporządkowanych OUN-B,  czyli tzw. frakcji banderowskiej, głównie na Wołyniu oraz  na pozostałych terenach Małopolski wschodniej. Ta zbieżność jest ignorowana przez wielu historyków.

       Kolejnym aktem było wejście w styczniu 1944 regularnych oddziałów Armii Czerwonej na tereny RP, a wraz z nimi, przesuwających się za frontem oddziałów Smiersz i NKWD „oczyszczających” teren z „elementu niepożądanego”. Działania te, których ostatnim akordem była operacja Ostra Brama, czyli powstanie wileńskie oraz powstanie lwowskie, pozostają wciąż na marginesie polskiej historiografii i nie są zauważane w głównym nurcie. Zgodnie z wytycznymi obowiązującymi w PRL, obecność Armii Czerwonej na terenie Polski zauważa się dopiero od przekroczenia Bugu czy też Linii Curzona w lipcu 1944. O tym, co się działo za frontem w tzw. głównym nurcie nie wspomina się praktycznie w ogóle. Owszem, zainteresowani mogą wyszukać jakieś informacje, opracowania, z reguły stanowiące przyczynki, a jednocześnie w żaden sposób nie wyczerpujące zagadnienia.

 

Zapomniany archipelag

      Tymczasem,  posuwające się za frontem oddziały Smiersz i NKWD oraz ich odpowiedniki określane jako „polskie” -  nie próżnowały. Cały czas trwały aresztowania zarówno żołnierzy AK oraz innych formacji, jak też ludności cywilnej. Osoby te trafiały do obozów filtracyjnych tworzonych ad hoc czy tych  mających bardziej formalną podbudowę, skąd „element antysowiecki” trafiał na egzekucję, był wywożony w głąb ZSRR czy trafiał do naprędce tworzonych obozów pracy, często zresztą opartych o pozostawioną przez Niemców infrastrukturę.

       Po operacji Ostra Brama, wg danych radzieckich rozbrojono 7924 żołnierzy i oficerów AK.  4400 trafiło do obozu w ruinach zamku w Miednikach Królewskich. Resztę miano zwolnić do domów. Po filtracji i zwerbowaniu niewielkiej ilości do armii Berlinga, większość pojechała na wschód. Brak danych o śmiertelności obozu,  jak też danych o śmiertelności na zsyłce.

       Kolejnym miejscem represji Polaków był obóz pracy w Prawieniszkach, gdzie więziono osoby różnej narodowości. 9 maja 1945 zwolniono część więźniów kryminalnych, resztę na przełomie 1945/46 wywieziono w głąb ZSRR.

       Jako jedne z pierwszych obozów pracy w obecnych, ustanowionych w 1945 granicach Polski tworzonych od jesieni 1944 powstały obozy w Krzesimowie, Nowinach-Błudku, Poniatowej oraz w Jarosławiu (Pawłosiowie).

O działalności tych obozów, obsadzie, więźniach, niewiele wiadomo. Obóz pracy w Nowinach został rozbity już po ewakuacji więźniów w nocy z 26 na 27 marca 1945 przez połączone oddziały AK z Obwodów Biłgoraj i Tomaszów Lubelski. Na terenie obozu znaleziono około siedemdziesięciu teczek zawierających akt zgonu, najczęściej zawierających frazę „Umarł na uwiąd starczy” w odniesieniu do osób w wieku 30–40 lat. Przez Centralny Obóz Pracy w Krzesimowie przewinęło się ok. 2000 osób, zidentyfikowano 424 ofiary.

        Wyjątkowo perfidne było utworzenie tuż po wyzwoleniu w lipcu 1944 obozu NKWD na Majdanku, gdzie więziono żołnierzy AK m.in. z Komendy Armii Krajowej Lublin, 3 Dywizji Piechoty AK, 27 Wołyńskiej DP i 30 DP. Część z nich wywieziono na wschód. Obóz NKWD w Trzebusce pochłonął zapewne ok. 300 ofiar z około 1700–2000 więźniów. W obozie NKWD w Skrobowie miało przebywać 513 żołnierzy, głównie z AK, wyłonionych w procesie filtracji rekrutów z LWP. Z pośród nich 48 uciekło 27 marca 1945 i w większości dołączyło do oddziału mjr. Mariana Bernaciaka „Orlika”.

        W lutym 1945 NKWD utworzyło przejściowy obóz nr 22 na terenie KL Auschwitz dla jeńców niemieckich wywożonych do ZSRR o „pojemności” 1,5 tys. miejsc i nr 78 w KL Birkenau dla deportowanych do Doniecka Ślązaków. Wiadomo o 144 ofiarach śmiertelnych. Szacuje się, że przez oba obozy przewinęło się 19,5 tys. niemieckich jeńców wojennych oraz 3750 Ślązaków.

      Jeden z kolejnych obozów NKWD utworzyło w Rembertowie, został on zdobyty i rozbity w nocy z 20 na 21 maja 1945 przez oddział dowodzony przez ppor. Edwarda Wasilewskiego „Wichurę”. Uwolniono wtedy ok. 500 osób, z których ok. 200 schwytało NKWD. Pozostałych 1100 więźniów wywieziono 4 lipca 1945 do więzienia w Rawiczu. Część z nich zdołała uciec, a ok. 130 odbił oddział mjr. Bernaciaka.

      Złą sławą okrył się także Centralny Obóz Pracy dla Odbudowy Warszawy w Warszawie umieszczony na terenie... obozu koncentracyjnego na Gęsiówce. Przebywali tam głównie jeńcy niemieccy, których w 1947 było jeszcze 5,5 tys. Tylko w okresie maj-listopad 1945 zmarło ich 683. Należy tu jednak pamiętać, że do takich obozów trafiali także Polacy przymusowo wcieleni do Wehrmachtu. Powszechną praktyką było także przedstawianie uwięzionych Polaków jako Niemców, przy czym wydawano im zdobyczne niemieckie sorty mundurowe. Trudno powiedzieć, na ile to było celowe działanie, a na ile konieczność, bowiem brakowało mundurów i ubiorów dla wszelkich formacji, nie tylko więźniów.

 

Na ziemiach wcielonych i odzyskanych

Sytuacja dalej komplikuje się w ślad  z przesuwaniem się na tereny polskie wcielone do III Rzeszy i na tereny III Rzeszy przekazane wówczas „pod administrację polską”. Tam trafiali Polacy, Ślązacy, ludność chtoniczna, Niemcy czy też różni obcokrajowcy, głównie robotnicy przymusowi. Często dokładny podział jest niemożliwy, ze względu na braki w dokumentacji.

     Na Pomorzu i w Prusach funkcjonowały kolejne, liczne  obozy. Centralny Obóz Pracy dla Niemców w Potulicach utworzony na terenie podobozu KL Stuthoff pochłonął życie ok. 3500.   Więzienie nr 4 Zarządu Wojskowego NKWD Ochrony Tyłów Północnej Grupy Wojsk Armii Czerwonej - było przeznaczone głównie dla aresztowanych za przynależność do Armii Krajowej, Tajnej Organizacji Wojskowej "Gryf Pomorski", uciekinierów z Wehrmachtu, III grupy Volkslisty czyli Polaków uznanych za Niemców. Zlikwidowano go we wrześniu 1945.

Zaś przez Nakazowo-Rozdzielczy Obóz NKWD w Działdowie przewinęło się kilka tysięcy osób.

     W obozie NKWD w Poznaniu przetrzymywano zarówno jeńców wojennych jak i zwożonych tu żołnierzy polskiego podziemia. Zlikwidowano ten obóz w sierpniu 1945, a ok. 1000 więźniów, w tym kobiety,  wywieziono do Rawicza. Przy zakładach Cegielskiego funkcjonował też w latach 1944–1949 Specłagier nr 2, gdzie więziono ok. 800 żołnierzy podziemia i działaczy politycznych.

      Na Śląsku – istniał wręcz cały wielki system obozowy. Tu najbardziej znany jest obóz pracy Zgoda w Świętochłowicach, gdzie „zasłużył się” w wyuzdanym znęcaniu się na więźniach wyjątkowy degenerat Salomon Morel. Przez obóz położony na terenie podobozu koncentracyjnego KL Eintrachthütte wchodzącego w skład KL Auschwitz przewinęło się minimum 5764 więźniów, z których zmarło minimum 1855.

   Kolejnym obozem z tego kompleksu był KL Neu-Dachs przemianowany na Centralny Obóz Pracy w Jaworznie, a od 1949 na Progresywne Więzienie dla Młodocianych w Jaworznie, którego liczbę ofiar do likwidacji w 1956 szacuje się na ponad 6 tysięcy.

    Obóz Pracy w Łambinowicach, przez który przewinęło się ok. 5 tysięcy więźniów pochłonął 1-1,5 tys ofiar, pochowanych w sąsiedztwie obozu w bezimiennych mogiłach pojedynczych i zbiorowych.

Przez Łabędzki obóz NKWD, będący obozem przejściowym, do którego nie zachowała się żadna dokumentacja, przewinęło się prawdopodobnie kilkadziesiąt tysięcy osób.

     Liczbę więźniów obozu NKWD w Toszku szacuje się na 4600 osadzonych, w dniu likwidacji obozu pozostało tam 1375 więźniów.

 

Próba bilansu

    To są jedynie najważniejsze zidentyfikowane obozy, lecz rzecz jasna było ich znacznie więcej. W różnych miejscach powstawały małe obozy, gdzie na szybko dokonywano filtracji zatrzymanych. Te „pomniejsze” obozy nie zostały nigdy zinwentaryzowane, powstawały w miejscach postoju przesuwających się oddziałów NKWD, nieraz tworzone w ziemiankach. Nie sposób nawet oszacować, ile osób się przez nie przewinęło, ile ofiar przyniosły, a ile osób  przeniesiono do większych obozów.

 

     Ze względu na mieszanie się różnych kategorii więźniów, jeńców wojennych, Niemców, Polaków z terenów wcielonych do III Rzeszy, ludności chtonicznej, żołnierzy AK i innych formacji, Polaków z GG, Polaków czy Rusinów z terenów włączonych do ZSRR, bardzo trudne jest oszacowanie ilości ofiar. Samych żołnierzy AK miano wywieźć do ZSRR od 50 do 80 tys., z których wielu nie wróciło. Ilu dokładnie, nie wiadomo, brak zestawień, dane dotyczące różnych kategorii więźniów, różna śmiertelność w różnych obozach, uniemożliwiają szacunki, a badań szczegółowych nie przeprowadzono. Łączną ilość ofiar śmiertelnych ludności etnicznie polskiej zapewne należałoby szacować na co najmniej kilkadziesiąt tysięcy, nie wliczając ofiar OUN-UPA. W porównaniu z ilością ofiar terroru niemieckiego te liczby nie wydają się duże, ale należy pamiętać, że dotyczyły one społeczności już zdziesiątkowanej przez Niemców, względnie w rachunku pomniejszonej przez kilkaset tysięcy Polaków przebywających w „zachodniej” strefie Europy czy w obozach w Afryce, Australii i Oceanii oraz Azji. Z tego też powodu należałoby cały ten proces oceniać  raczej jako dobijanie resztek, a nie klasyczną eksterminację i nadać właściwą proporcję zbrodni.

W tym miejscu należy zwrócić uwagę na zjawisko wyolbrzymiania niemieckich zbrodni przez propagandę komunistyczną. Jeszcze w czasie wojny za pomocą propagandy i dokumentów prokuratorskich zaczęto wprowadzać do obiegu nieraz zupełnie absurdalne liczby ofiar Niemców. Cechą charakterystyczną jest posługiwanie się rzędami wielkości porównywalnymi ze zbrodnią katyńską, co pozwala postawić hipotezę, że w ten sposób próbowano ukryć lub zmarginalizować zbrodnie radzieckie. Liczby te utrwaliły się przez lata w świadomości społecznej, stąd wszelkie próby weryfikacji napotykają na duży opór i skutkują oskarżeniami o negowanie zbrodni, co grozi odpowiedzialnością karną. Nawet instytucje takie jak IPN wciąż posługują się liczbą 6 milionów ofiar i próbują ją autoryzować, choć obecnie już wiadomo, że jest ona wymysłem, a nie efektem badań. Tymczasem jedyną w miarę pewną liczbą jest ubytek ludności Rzeczpospolitej Polskiej w stosunku do Polski Ludowej wynoszący około 11 milionów. Na tę liczbę składają się ofiary śmiertelne, ludność pozostała na terenach wcielonych do ZSRR oraz wychodźcy, którzy w wyniku działań wojennych znaleźli się poza granicami Polski i nie zdecydowali się na powrót. Zatem rzeczywista strata ludności Polski wyniosła 30% i nią należałoby się posługiwać w odniesieniu do efektów II wojny światowej. Do tego należałoby doliczyć zapewne kilka tysięcy ofiar mordów sądowych i skrytobójstw o charakterze politycznym oraz 2 miliony emigrantów z lat 1949-89, przyjmując rok 1989 za symboliczną cezurę. Trzeba bowiem pamiętać, że długofalowe efekty tego konfliktu trwają do dziś na wielu polach.

 

Milczenie

      Niestety, przez lata panowała na ten temat zmowa milczenia. Ośrodki wychodźcze dysponowały jedynie ogólnymi i nieprecyzyjnymi szacunkami, zaś ich działalność była w dużym stopniu ograniczona naciskami politycznymi krajów zachodnich. W kraju ojczystym, ofiary i ich rodziny z reguły milczały, obawiając się dalszych represji, z kolei aparat władzy walczył ze wszystkimi wzmiankami, które mogłyby podważyć braterską przyjaźń narodów ZSRR i Polski Ludowej. Dopiero po 1990 zaczęły się z wolna pojawiać informacje czy relacje o aresztowaniach czy funkcjonowaniu obozów NKWD, często zresztą zniekształcone przez upływ czasu i niepamięć. Pojawiły się też pierwsze prace naukowe oparte o zachowane dokumenty, często bardzo niekompletne. Publikacje z reguły o charakterze lokalnym nie oddawały jednak skali całego zagadnienia, a różne ograniczenia wynikające choćby z ochrony danych osobowych, niedostępności archiwów z powodów tak prozaicznych, jak  finansowych czy wreszcie ogromu zagadnienia dodatkowo skomplikowanego masowymi przemieszczeniami ludności po II wojnie światowej uniemożliwiały wyjście na poziom ogólnopolski. Trzeba tu przy tym podkreślić, ku rozczarowaniu, że IPN, czyli instytucja dysponująca narzędziami prawnymi i środkami do prowadzenia takich badań nie uruchomiła żadnego centralnego programu badawczego. Pewną pracę wykonał tylko Ośrodek Karta, dokumentując jednak głównie w sposób daleki od wyczerpującego represje w okresie 1939-41. Szereg informacji udało się uzyskać od historyków rosyjskich, którzy jednak dokumentując zbrodnie na narodach ZSRR nie byli w stanie sami wydzielić odpowiednich, niezbędnych  środków, a przez to i ludzi,  do badań nad sprawami polskimi. Jednocześnie,  polskie instytucje zupełnie nie skorzystały z okna, które pojawiło się po rozpadzie ZSRR i gdy można było w powstałym chaosie uzyskać kopie dokumentów, które wtedy stały się dostępne, niestety, obecnie znowu zostały ukryte. Teraz, gdy ostatni świadkowie już odeszli, będzie można bezradnie rozłożyć ręce. Nie ma żadnych informacji, czy  IPN zamierza uruchomić taki specjalny program, choć zarówno możliwości techniczne jak i dostępne dokumenty stwarzają olbrzymie  możliwości weryfikowania losów poszczególnych osób poprzez przeszukiwanie rekordów w kraju i za granicą.

 

Słaba pamięć czy zła wola

  Skąd wynika ten stan rzeczy, oprócz lenistwa i niekompetencji ?  Śledząc  dyskurs historyczny prowadzony w ostatnich latach skupia się on zaledwie na ocenie wydarzeń, które nastąpiły po 1943  i sprowadza się do momentami groteskowego przekomarzania czy było to wyzwolenie, okupacja czy wojna domowa.  Oczywiste jest, że ukazanie pełnej skali zbrodni i represji obaliłoby tezę o wyzwoleniu. Jednocześnie historycy jak ognia unikają funkcjonujących w prawie międzynarodowym definicji, które dają jednoznaczną odpowiedź w tym względzie. Trudno ocenić na ile jest to działanie świadome – bowiem  uznanie prawne okupacji nie tylko prowadziłoby do szeregu niewygodnych pytań, ale też do fundamentalnych problemów prawnych, na które nie tylko trzeba by odpowiedzieć, ale też rozwiązać. Nie ma bowiem żadnej cezury, która by pozwalała określić koniec tego stanu. Taka szansa pojawiła się w 1990, gdy prezydent Ryszard Kaczorowski reprezentujący RP , tę ustanowioną w 1918 , zdecydował o złożeniu urzędu. W wyniku ówczesnego konsensusu politycznego zadecydowano jednak o odrzuceniu dziedzictwa RP nawet w warstwie symbolicznej, podkreślając ciągłość instytucjonalną i prawną z bytem utworzonym w 1944 decyzją Stalina. Ten stan trwa do dziś zarówno symbolicznie jak i bezpośrednio, prawnie i personalnie, dość powiedzieć, że w kodeksie karnym z 1997 pozostawiono część zapisów wywiedzionych ze stalinowskiego Małego Kodeksu Karnego, na podstawie którego skazywano nieraz na najwyższy wymiar kary polskich żołnierzy, działaczy niepodległościowych i wszystkich tych, którzy nie chcieli się pogodzić z nowym ustrojem.

     Nie można się zatem dziwić, że instytucje państwa przejawiają taką samą niechęć wobec wyjaśniania zbrodni takich jak Obława Augustowska, jak i spinające te masowe zbrodnie symboliczną klamrą - zabójstwo bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Wyjaśnienie tych zbrodni i rozliczenie ich byłoby bowiem jednocześnie aktem samooskarżenia.

     Ponurym chichotem historii jest zaś to, że dziś o Obławie Augustowskiej nie pamięta się dlatego, że była jedną z ówczesnych masowych zbrodni na polskim narodzie, ale dlatego, że Ryszard Schnepf i jego żona wciąż uczestniczą w życiu publicznym. Inaczej i o tej zbrodni by „zapomniano”.

[sierpień 2025]PRAWDA KS JERZY

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

 

misyjne

facebook_page_plugin

Logowanie

Aktualności i publicystyka

OJCIEC ŚWIĘTY LEON XIV OGLOSIL ŚW. Johna…

PAPIEŻ LEON XIV OGŁOSIŁ ŚW. JOHNA NEWMANA DOKTOREM KOŚCIOŁA I WSPÓŁPATRONEM ŚWIATA EDUKACJI 1 listopada 2025 18:40/w KościółRadio Maryja Ojciec Święty przewodniczył w sobotę Mszy świętej dla uczestników Jubileuszu Świata Edukacji w Watykanie. Podczas...

01-11-2025 Aktualności

Czytaj więcej

Inicjatywa polskich Biskupów zasługiwała…

Łk 6,37: "Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone." Kol 3,13: "Przebaczając sobie nawzajem, jeśli kto ma powód do skargi przeciw...

01-11-2025 Aktualności

Czytaj więcej

Św. Jozafat, czyli soft power Kościoła w…

  II tekst o św. Jozafacie z cyklu autorskiego red. RENATY KOPEĆ   / na wyłączność Ksd, powielanie tylko za zgodą Autorki/     Św. Jozafat, czyli soft power Kościoła w praktyce "   Święty Jozafat...

22-10-2025 Aktualności

Czytaj więcej

KORYTARZ HURAGANÓW - czyli blisko do Na…

Rzymian 13:1-7: „Każdy niech będzie poddany władzom zwierzchnim. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały przez Boga ustanowione. Oddajcie każdemu to...

17-10-2025 Aktualności

Czytaj więcej

13.X.2025 godz. 11,oo w Niepokalanowie …

W sanktuarium Matki Bożej oraz św Maksymiliana Kolbego w Bazylice Niepokalanej Wszechpośredniczki Łask w Niepokalanowie 13 października, w dzień fatimski w kolejną rocznicę ostatniego objawienia fatimskiego) o godz. 11 odbędzie...

07-10-2025 Aktualności

Czytaj więcej

rocznica + Ks Prałata Zdzisława Peszkows…

FUNDACJA GOLGOTA WSCHODU : Jak co roku w rocznicę śmierci ks. prałata Zdzisława Peszkowskiego - 8 października odbędzie się Msza święta w archikatedrze warszawskiej św. Jana na Starym Mieście o godz...

07-10-2025 Aktualności

Czytaj więcej

Duchowy zwiastun Fatimy - św. Józafat K…

Święty Józafat Kuncewicz – męczennik jedności, patron narodów, duchowy zwiastun Fatimy         dla portalu Katolickie Słowo Dziennikarzy :                      red...

03-10-2025 Aktualności

Czytaj więcej

List do Rzymian 13:1-7....a Prezydent R…

List do Rzymian 13:1-7 „Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez...

15-09-2025 Aktualności

Czytaj więcej

24.sierpnia.2025 - to 107 rocznica urodz…

24.sierpnia.- już 107 rocznica urodzin ks. prałata Zdzisława Peszkowskiego. Wielkie serce dla Polski ! duchowny, ułan, przyjaciel tak wielu z nas. Orędownik praw do ekshumacji i budowy cmentarzy polskich oficerów pomordowanych...

25-08-2025 Aktualności

Czytaj więcej

"...Nie okłamujcie się nawzajem...…

    *   Ten tekst poświęcony jest kłamstwu manipulacji i trudnej do obrony, ginącej przy nich, bo medialnie słabszej i mniej atrakcyjnej dla postmodernistów, prawdzie.  *        ...

24-08-2025 Aktualności

Czytaj więcej

Na marginesie Obławy Augustowskiej 2025

Na marginesie Obławy Augustowskiej  Franciszek Grabowski       W tym roku minęła kolejna, 49 rocznica Obławy Augustowskiej przeprowadzonej w dniach 10–25 lipca 1945, w trakcie której oddziały Armii Czerwonej, NKWD, LWP i...

24-08-2025 Aktualności

Czytaj więcej

Czas.... w Wadowicach czas ma szczególne…

CZAS UCIEKA, WIECZNOŚĆ CZEKA  obok kościola w Wadowicach, tuż po prawej stronie, przez szerokośc wąskiej uliczki , jest dom slawny na caly świat dzisiaj - to dom rodzinny sw. Jana Pawla...

20-08-2025 Aktualności

Czytaj więcej

z tv Republika - Ks. Stryczek o ataku O…

ten dlugi wywiad to szczegolowa relacja z medialnej nagonki, ktorej celem bylo niszczenie Ksiedza i calego jego wielkiego dziela dla ubogich - to jest wg nas, KSD, material wręc "edukacyjny...

31-05-2025 Aktualności

Czytaj więcej